niedziela, 29 sierpnia 2010

Güzel İstanbul

Co można napisać o Stambule? Że jest wielki, piękny, że tak naprawdę to już nie jest Europa (choć geograficznie jest), że ludzie są przemili? Można tak napisać, bo to wszystko prawda. Póki co jesteśmy zachwyceni. Zdzieramy podeszwy sandałów i chodzimy bez przerwy. Zarówno po typowo turystycznych zakątkach, jak i miejscach gdzie turystów już trochę mniej. Można tam usiąść w tureckiej knajpce i wypić piwo w przyzwoitej cenie, a przy okazji wzbudzić mała sensację, że niby jak to, jedyna kobieta w lokalu i na dodatek popija z kufelka (całe szczęście ma porządną ochronę w mojej osobie:)). Nie będziemy się rozpisywać o zabytkach, bo jest ich zbyt dużo. Musi starczyć kilka zdjęć.

Stambule! nadjeżdżamy!

Błądzimy, przy okazji zwiedzając pół miasta.

Udało się. Parking tuż przy starym mieście. Z okien kampera widać Błękitny Meczet (i słychać :))

Nie zostawiajcie mnie!- idziemy zwiedzać (Didek stanowi nie lada atrakcję, więc lepiej niech śpi)

Zabytek :)

Błękitny Meczet.

Hagia Sophia.

Wielki Bazar. On nie jest wielki, on jest ogromny! A na dodatek pod dachem (a to wszystko zbudowano paręset lat temu).

Sprzedawcy zachęcają. Taka już kultura. Najlepszy sposób to się uśmiechać i palić przysłowiowego głupa.

Jedna z iluś tam alejek.


Jakoś nikt się nie oburza i nie współczuje polskim zakonnicom.

Cuda niewidy.

Zdarzają się i puste uliczki.

 Nowe Miasto- objechane przez nas dokładnie, gdy szukaliśmy starego.

Zbliża się wieczór. A jako, że mamy Ramadan niedługo zacznie się wyżerka.

I tak do 3 w nocy. Dzieci jeżdżą na rowerach, dorośli grillują, muzyczka gra (a my chcemy spać). Żyć, nie umierać!