Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toskania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toskania. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 marca 2014


No i doczekaliśmy się. Pierwsze prawdziwe plażowanie w tym roku już za nami. Aż nie chce się wierzyć, że piasek w marcu może być tak gorący ,by parzyć stopy (w pewnych przypadkach także futro, patrz- mops :)). Dla ochłody postanowiliśmy ostudzić odrobinę rzeczone kończyny w niestety lodowatej jeszcze wodzie. Zanurzenie całego ciała w zimnej toni okazało się dla nas jednak przeżyciem nazbyt ekstremalnym. Ale nie dla prawdziwego twardziela jakim jest nieustraszony mops. Co prawda, chyba dla zabawy uciekał od wody (podejrzewamy też, że to może tez gorący piasek zmuszał go do przebierania nogami) ale po pochwyceniu i przetransportowaniu do morza w jego wielkich mopsich oczach dostrzec można było zachwyt oraz błogość wynikającą zapewne z chłodzącej kąpieli :)




Poza tym, podczas przemierzania urokliwych nadmorskich zakrętów zaznaliśmy miłego szumu w uszach spowodowanego prawdopodobnie podniesieniem się ciśnienia żylnego na swe tętnicze wyżyny. Włoska fantazja oraz pomysłowość kolejny raz wprawiła nas w osłupienie. Ale może znów przywołamy nasze zapiski. Z kamperowego pamiętniczka:
„Kolejny dzień wita nas słońcem oraz bezchmurnym niebem. Po śniadaniu i darmowym serwisie wyruszamy z Celle Ligure w stronę Imperii. Mamy do przejechania około 80 kilometrów, więc spokojnie, bez pośpiechu jedziemy sobie droga SS1 oraz oglądamy nadmorskie widoczki. Niestety za Savoną natrafiamy na objazd, gdyż dalszy odcinek jezdni jest w remoncie i tu właśnie zaczyna się masakra. W tym miejscu trzeba pogratulować Włochom głupoty oraz braku wyobraźni. Nikt inny chyba by nie wymyślił lepszego objazdu. Pniemy się wysoko i stromo w górę do jakiejś wioski drogą szeroką na może 3 metry (nie jednokierunkową). Pionowo, że hej (a jak wiadomo nasz kamperek tego nie lubi) no, ale niech im będzie (chociaż ładne widoki). Najgorsze zaczyna się w momencie, gdy po kilku ładnych kilometrach górskich wiraży objazd nagle każe skręcić w drogę, gdzie znajduje się tunel o wysokości 2,50m :) Tu naszych przekleństw nie ma końca. Staruszki kiwają głowami z odrazą, a dzieci zatykają uszy. Ale może kilka polskich słów się im kiedyś przyda :). Całe szczęście, że przed nami jechał wysoki włoski bus i tak samo jak my zgłupiał. Wyszedł do nas i mówi, że nie wie co robić. Chyba trzeba zawracać. Nam już skacze ciśnienie na maxa. Blokujemy drogę nie mając pomysłu co dalej. Na szczęście z bocznej małej uliczki wyjeżdża policyjna osobówka, więc Włoch z busa pyta się gdzie ma jechać. Po dyskusji oraz wymownej gestykulacji wychodzi na to, że wjeżdżamy w tą wąską uliczkę (pod prąd bo jednokierunkowa) i po chwili znajdujemy się znowu na normalnej drodze SS1. Dobrze, że nasz kamper jest krótki, bo nie wyobrażamy sobie jakby miał przejechać tym objazdem jakiś długi pojazd. Na szczęście po dojechaniu do Imperii zastajemy cały parking kamperów.”










środa, 12 marca 2014

Piza



Czymże była by Piza gdyby nie wieża, która zaraz po budowie postanowiła się przechylić? Prawdopodobnie jednym z wielu włoskich miast przepełnionych zabytkowymi kościołami, majestatycznymi pałacami oraz wąskimi uliczkami łączącymi jedne z drugimi. No, ale wieża postanowiła uciec od pionu, a co za tym idzie z każdym stopniem bliżej poziom przybywało turystów. W samym mieście nie ma ich wielu, za to w pobliżu Duomo tłumy są nieprzebrane. Azjaci pstrykający fotki na prawo i lewo, pozując na różne sposoby starając się podtrzymać krzywą wieżę. Młode Amerykanki spędzają wymarzony gap year w Europie i zaliczając po kolei co ważniejsze pozycje. Paryż, Rzym, Florencja, Piza...
Nie wiadomo jakim by nie być malkontentem, jak bardzo nie chcieć by uciekać od turystycznego zgiełku oraz tandetnych, gipsowych pamiątek w kształcie wieży to Pizę trzeba zobaczyć. Nie ma ona tylu zabytków co Florencja, nie ma kanałów Wenecji, ale ma krzywą wieżę właśnie. I nawet gdyby wieża się nie przechylała to sama katedra, baptysterium oraz wieża właśnie warte by były uwagi oraz odwiedzenia. Nie będziemy powielać przewodnika i rozpisywać się o walorach artystycznych, czy historycznych, ale wystarczy usiąść na chwilę na wypielęgnowanych trawnikach wokół katedry by poczuć to coś. Szacunek oraz podziw dla minionych pokoleń, które były w stanie wznieść tak majestatyczne budowle. A gdy już wstaniemy z tego pięknego trawnika zasłanego turystami z całego świata warto zapuścić się w mniej znane i nie tak popularne uliczki, które odkryją przed nami, może nie tak wspaniałe zabytki jak Duomo, ale za to niepowtarzalny toskański klimat.











poniedziałek, 10 marca 2014

z dziennika pokładowego


W ramach nowej akcji "przeżyj z nami dzień w kamperze" :) zamieszczamy fragment zapisków z naszego pokładowego dziennika dotyczący pobytu w Livorno:

"07.03.2014 – dzień 6
Dzień budzi nas pięknym niebieskim niebem oraz wschodem słońca. Po zrobieniu serwisu wyruszamy w drogę ku morzu. Do przejechania mamy niecałe 100 km, więc idzie nam to szybko i przed południem jesteśmy w Livorno, a dokładniej w dzielnicy Antignano na parkingu oddalonym ok 100m od morza. Parking bez serwisu. Stoi kilka kamperków (dosyć leciwych), niektóre wyglądają na porzucone, inne zaś na zamieszkałe. Plaża znajduje się po drugiej stronie ulicy, a że pogoda jest wspaniała, to czas mija nam głównie na wygrzewaniu się nad brzegiem morza oraz spacerach.

08.03.2014 – dzień 7
Kolejny dzień w Livorno. Po śniadaniu wybieramy się na spacer do centrum miasta. Mamy do przejścia zaledwie jakieś 11 km w jedna stronę, ale co to dla nas :). Samo centrum nie robi na nas wielkiego wrażenia, ale tak to już chyba jest z dużymi portowymi miastami. Trafiamy na wspaniały i przy tym tani targ, na którym stragany uginają się od ciężaru świeżych i kolorowych warzyw oraz owoców. Trwa sezon na karczochy, więc one rządzą na stoiskach. Jest to dla nas prawdziwa uczta dla oczu roślinożerców takich jak my, jednak nic nie kupujemy, gdyż przed nami długa droga powrotna, więc dodatkowe ciężary nie są wskazane. Wracamy po kilku godzinach do kamperka. Po obiedzie czas na wygrzewanie się na plaży. Plan na kolejny dzień – Piza."

Na dzisiaj to tyle. Następny wpis spod krzywej wieży. Zapraszamy!













Papież super star- takie rzeczy tylko we Włoszech :)

niedziela, 9 marca 2014

ciężkie jest życie kamperowca :)

 
Ciężkie jest życie kamperowca- zdarza nam się westchnąć czasami z wyraźnym współczuciem nad swoim losem. Tylko jeździć i jeździć, przemieszczać się bez ustanku nigdzie nie zostając na dłużej. Codziennie w innym miejscu, wciąż w ruchu. Pól metra kwadratowego łazienki, metr kuchni połączonej z salonem tak, że można wyjąć sobie piwo z lodówki siedząc na „kanapie”.  Ale wystarczy już tych żali. Nie jest lekko :). Mimo wszystko jest to chyba najlepsze ciężkie życie jakie można sobie wymarzyć. Spójrzmy na ostatnich kilka dni. Przedwczoraj pożegnaliśmy wietrzny Adriatyk z Wenecją na czele, by wczoraj przemierzać Florencję, stolicę renesansu. Podziwialiśmy z otwartymi ustami monumentalne zabytki. Wielką katedrę przykrytą jeszcze większą kopułą, liczne kościoły i pałace oraz most złotników z przycupniętymi na nim sklepikami. Po tym wszystkim usiedliśmy na ławce nad rzeką Arno i wpatrywaliśmy się w starówkę (wpisaną w całości na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a co!). Dziś z kolei spacerowaliśmy cały dzień brzegiem morza, słuchaliśmy szumu fal rozbijających się z impetem o skaliste wybrzeże, wygrzewaliśmy twarze w słońcu, a wieczorem poszliśmy zobaczyć jak wielka czerwona kula chowa się w morskiej toni. Jutro zaś Piza i znana chyba wszystkim na świecie krzywa wieża. Trochę to wyświechtane, ale cóż zrobić. Taki już los kamperowca. Ciężkie życie :)


 Rybacy z Grado


 Grado

 Atak kretów mutantów :)


 Parking z serwisem

 Tajemnicze Ro, czytaj- dziura jakich mało :) Ale za to prąd darmowy.









 Wiadomo- Florencja














Wegańska pizza :)