czwartek, 15 września 2011

maraton nad Balaton



Po intensywnej jeździe przez Śląsk oraz Słowację dotarliśmy nad Balaton. Nie jest brzydka ta zarośnięta szuwarami kałuża ale do dzikiego kamperowania się nie nadaje. Wszędzie tylko kempingi i kempingi, a w miejscach gdzie występuję trochę wolnej przestrzeni- szuwary. Popluskaliśmy się odrobinę, przespaliśmy i dalej w drogę.
Oj, pada nam bateria, więc na razie tyle :)








sobota, 10 września 2011

Each one and Everybody

Misja: Zobaczyć światełka
Miejsce: Wrocław, Wyspa Słodowa
Data: Wczoraj





piątek, 9 września 2011

poranna kawa




















Poranna kawa zawsze stawia na nogi  :)

wtorek, 6 września 2011

Didol wychodzi z inicjatywą


Ostatnimi czasy nasz pies zrobił się bardzo apatyczny. Całymi dniami tylko polegiwał w kącie, a jego umysł był czymś wyraźnie zaprzątnięty.

Biedny Didol myślał i myślał, dumał i dumał, jego oczy skrzyły się inteligencją, a gdzieś na dnie mózgu powoli kiełkowało rozwiązanie. Aż w końcu go olśniło.

Dość leżenia na kanapie!
Kończy się lato, trzeba gdzieś pojechać!

Zeskoczył z leżanki, podbiegł do nas i zaczął nas namawiać. Oczywiście nie jesteśmy szaleni, wiemy, że psy nie mówią ludzkim językiem. Lecz mopsy to nie do końca członkowie psiej braci. To byt pośredni, coś między królikiem, kotem perskim, a psem właśnie. A takie stwory mają swoje sposoby na przekazanie tego o co im chodzi. Mianowicie wpatrują się uporczywie w człowieka próbując przekazać mu swoje myśli za pomocą telepatii. Po prostu się ślepią.
Tak właśnie było w tym przypadku. Uporczywe wpatrywanie się sprawiło, że i w naszych umysłach zaczęły pojawiać się myśli o wyjeździe, z początku niewyraźne oraz  mgliste, lecz z czasem nabierające coraz więcej kształtów i konturów.
Podejrzewamy, że stojący na podwórku kamper również maczał w tym swe palce, a raczej opony.


Ale do rzeczy. Plan jest mniej więcej następujący: jedziemy do Włoch po troszkę towaru i na mały zwiad hadlowo-biznesowo-jarmarczny po drodze zahaczając Słowację, Węgry (Balaton) oraz Słowenię. We Włoszech oczywiście kilka dni w Grado, następnie Werona, jezioro Garda i powrót przez Innsbruck oraz Niemcy. Powinniśmy się uwinąć w jakieś 2-3 tygodnie :). Termin wyjazdu: przyszły poniedziałek.
Wiemy, wiemy, zapowiada się to bardzo męcząco. Ale co my mamy zrobić? Musimy jechać, bo Didol tak łatwo nie odpuści...

wesoły Budda