piątek, 22 czerwca 2012

Zdobywamy Dolomity


Jak w tytule- zdobywamy Dolomity. Żaden szlak nam nie straszny. Jak tylko nastanie świt wyruszamy w drogę. Dobry ekwipunek i profesjonalne podejście to podstawa. Porządne japonki (najlepiej za 1 euro), butelka wody z resztką płynu, krótkie spodnie (bo wiadomo- pokrzywy i inne paskudztwa mogą poparzyć), solidna torebka na ramię... i to chyba tyle, możemy ruszać :). Po drodze często mijają nas jacyś nieprzygotowani trekerzy w wysokich i solidnych butach (a przecież wiadomo, że jest lato i się może stopa odparzyć) z kijkami i całym anturażem. Ach, pięknie jest na szlaku...
Poza tym teraz jesteśmy w miejscowości Brunick, gdzie Włosi są rudzi i mówią po niemiecku, a wszystkie napisy oraz nazwy ulic są dwujęzyczne. Pizze sprzedają na grubym cieście i nie da się wyrzucić śmieci bez segregacji. Powoli zegnamy się z Italią :(


Noc w głuszy. Tak ciemnego i cichego noclegu nie mieliśmy już dawno. Trzeba przyznać, że niektórzy mieli stracha :)




Małe pranko i do tego opalanko.


czwartek, 21 czerwca 2012

Jezus i cadillac



Opuściliśmy już wybrzeże Adriatyku i definitywnie uciekliśmy w góry, a konkretnie w Dolomity. Jest przepięknie, wysokie nagie szczyty, głębokie przepaście i rześkie nocne powietrze ( w dzień nadal powyżej 30 stopni) starają się koić naszą tęsknotę za plażami i skrzeczeniem mew. Dziś jeszcze porcja zaległych zdjęć, a do tego rajskie widoczki; kryształowo czyste jeziorka, ukryte w chmurach szczyty i pasące się pod nimi jelenie. Oczywiście na rykowisku :)


Zawsze nachodziła mnie myśl, że mamy coś wspólnego z Jezusem...choć on zaczynał chyba wcześniej :)



kibicujemy. Ach cóż to była za ekstrawagancja :) i do tego prosciutto (szynka po naszemu) -jak zapewniał właściciel zrobiona z jego własnej świni (my own pig)

don't worry, be happy!









Tycjan- a co! Trochę kultury nie zaszkodzi.



 widok z sypialni



piątek, 15 czerwca 2012

Ostatnio pisaliśmy o wypadach do różnych podgórskich miejscowości. Dziś fotki. Nie będziemy się rozpisywać bo warunki nie sprzyjają :)













 Penetrujemy katakumby


 Pierwszy mecz Polaków obejrzeliśmy w Spilimbergo na telebimie. Byliśmy my i jeden Włoch :) Tłum po prostu.


czwartek, 14 czerwca 2012

bo takie Ferrari to jest w złym guście :)

Trzeba się czasem wyrwać z tej naszej Isoli del Soli vel del Deszcz. Co też czynimy z rzadka i wracamy potem skruszeni. Choć czasem warto. Choćby dla takich miejsc jak Tarcento, Cividale del Friuli, Spilimbergo etc. Małe, klimatyczne podgórskie miejscowości, które starają się dogodzić zmanierowanym kamperowcom. A to darmowy prąd, a to własny ogródek do tego klimatyczne górskie widoki i świeże, rześkie powietrze. Więc tak sobie jeździmy po okolicy :)



Oprócz tego z Gradeńskich niusów: ostatnio odbył się tu zlot posiadaczy pojazdów marki Ferrari.Wiadomo- podstarzali panowie z resztkami siwych włosów na głowie zasiadający dumnie w swoich drogich maszynach i dodający gazu na deptaku by urokliwie zaryczeć wydechem. No, ale trzeba mieć czas żeby dorobić się czerwonego potwora. Więc, jak już się człowiek dorobi to i zdąży się zestarzeć. A gawiedź (w tym i my) patrzy z zazdrościom i robi sobie zdjęcia :)