poniedziałek, 26 września 2016

tortem umazani


Montreux, Montreux, czy kojarzycie tę nazwę? Nie? My także nie mieliśmy o nim pojęcia dopóki nie zaczęliśmy planować wyjazdu do pracy. Jakiej pracy?- zapytacie pewnie zaciekawieni. Czy tacy bumelanci, zawodowi bezrobotni, aspirujący do wstąpienia w szeregi cygańskiego taboru ludzie jak my wreszcie dali się pokonać rzeczywistości i postanowili podjąć pracę? No tak, niestety. Wszystko się kiedyś kończy, a oszczędności w szczególności :). Dlatego też, po ponad roku od ostatniego zarobkowania znowu wzuwamy gumowce i ruszamy na pole, ku szumiącym winoroślą. Ale, ale, przecież miało być o Montreux! No tak, nie ponaglajcie jednak, zaraz wszystko się wyjaśni.
Otóż nie zamierzamy tanio sprzedawać duszy (choć bardziej to ciała :)). Jak już się pocić, to za godziwe wynagrodzenie. A takowe można otrzymać np. w Szwajcarii, i tam to właśnie za kilka dni zaczynamy pracę. Więc skoro już jedziemy taki kawał, to warto byłoby coś wcześniej zwiedzić. Czyż nie? W tym momencie po raz kolejny na scenę wchodzi rzeczone Montreux i jeziorko nad którym jest położone, czyli Jezioro Genewskie.

sobota, 10 września 2016

krótki objazd po okolicy


Co prawda w tym tygodniu mieliśmy już zaczynać zbierać winogrona, ale póki co cała operacja przesunęła się odrobinę w czasie. Co robić więc, trzeba czekać. A jako, że nie przepadamy za nadmiernym siedzeniem w domu, to wybraliśmy się na krótki objazd po okolicy, a konkretnie to nad jeziorko :).