niedziela, 29 czerwca 2014

cyk, cyk...


Pracuje sobie człowiek spokojnie w takich oto przeuroczych okolicznościach przyrody, monotonność zajęcia sprawia, że umysł popada w przyjemny relaks oraz otępienie, myśli przestają natrętnie napływać...aż tu nagle rozlega się przeraźliwy wrzask i z krzaków wyskakuje wielka jak kciuk cykada drąc się przy tym wniebogłosy :). Udało się nam dopaść jedną, która okazała się chętna by zapozować do poniższej fotki.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

z życia wzięte


Kilka zdjęć z minionego weekendu. Jako, że niewiele podróżujemy ostatnimi czasy, nasze urodziwe lica zdobią większość fotek :). Lecz już niedługo, niedługo... Już coraz wyraźniej widać światełko naszego cygańskiego życia w tym utkanym z pracy i znoju tunelu :)


Wczoraj postanowiliśmy uciec z kamiennej i co za tym idzie mocno nagrzanej wioski nad wodę...


...gdzie udało nam się nawet zamoczyć doczesne powłoki...


...a następnie odrobinę podpiec na chrupko...
 

...później oczywiście meczyk. Mops jak zawsze w opozycji, kibicuje drużynie przeciwnej...


...po mundialowych emocjach trzeba się odrobinę uspokoić. Najlepiej przy książce i winku na obejściu...


...by w końcu upiec kosmiczne ciasto :).

wtorek, 17 czerwca 2014

cykady cykają, słońce zaś pali niemiłosiernie


Słońce obdarza łaskawie Burgundię swymi promieniami, a co za tym idzie winne krzaki oszalały i postanowiły bić rekordy w dziennym przyroście. Biegamy więc po polach i podnosimy wyżej druty agrafkujący przy tym gdzieniegdzie :). Po czasie znoju, potu, łez, bólu pleców, palców, nóg oraz dupy nawet, wreszcie nic nam nie doskwiera. Dużo chodzenie, lekkie skłony przy tym. Taka gimnastyka na świeżym, wiejskim powietrzu. Żyć, nie umierać po prostu :)


Dwa tygodnie temu dołączył do ekipy Justus, syn niemieckich winiarzy, który przybył tu bardziej praktykować, niż zarabiać. Jego przyjazd znacząco zwiększył w naszym tandemie spożycie piwa :)


Ktoś musi skończyć pole. W piątek Francuzi zaczynają weekend o dwunastej (trzydziestopięciogodzinny tydzień pracy :)), my zaś w ramach nadgodzin wykańczamy pola.


Chablis. Tu pieniądze rosną na krzakach.


Po pracy zaś, czas na piwniczną degustacje wina z beczek. Wraz z naszym dobrodziejem oczywiście :)



Po konsumpcji warto odpocząć odrobinę na łonie natury :) Na drugim planie rączy rumak. Co to za wioska by była bez koni.


Na koniec mopsia seria :)


Mops buntownik łamiący zakaz wchodzenia na łóżko. Przyłapany na gorącym uczynku po naszym powrocie z pracy...


...mops stróżujący na obejściu...


...mopsi podryw oraz...


...mops oddający się rozmyślaniom. I to ma być stróżowanie?!.

niedziela, 1 czerwca 2014

foto mix


Marnie ostatnio u nas z wpisami. Cóż jednak zrobić, ot proza polowego, robotniczego życia. Podróży brak. Na wyjazdy właśnie zarabiamy :) Bynajmniej nie jest jednak nudno, każdy dzień przynosi coś nowego, jeżeli nie inne zajęcie to chociaż w innych okolicznościach przyrody, znaczy się w innej winnicy.


Tak wygląda odbywające się kilka razy w roku butelkowanie wina. Przyjeżdża mini fabryka ulokowana na takiej oto ciężarówce. Kilka dni, kilkadziesiąt tysięcy butelek i już mamy zapełnioną sporą część piwnicy :)


A oto i główne zajęcie męskiej części ekipy, czyli praca przy użyciu niezbyt skomplikowanego narzędzia jakim jest kilof. Bardzo dobrze wpływa na ogólną kondycję organizmu, no i oczywiście na muskulaturę. Ot, taka siłownia na świeżym powietrzu :).


Całe szczęście po pięciu dniach pracy nadchodzi upragniony weekend.



Dodatkowo wzmacniamy się dzikimi płodami okolicznych łąk oraz przy polowych rowów. Na zdjęciach powyżej wytropiony kilka dni temu fenkuł, czyli koper włoski. Już suszy się na oknie. Na bulwy musimy jeszcze trochę poczekać. Poniżej zaś nasz hit ostatnich tygodni, czyli liście lipy. Niemal zupełnie zastąpiliśmy nimi sałatę. W tej wersji podane z kwiatami akacji.


Po jedzeniu relaksujemy się w obejściu. Dwa tygodnie temu zamieszkał z nami pochodzący z Turynu Włoch, więc obecnie żyjemy sobie w trójkę w naszym uroczym maison :)