Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wirtembergia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wirtembergia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 grudnia 2022

Przełom Dunaju oraz alpejska panorama.


Cudze chwalicie, swego nie znacie- takie to powiedzenie kołatało się nam pod czaszkami, kiedy nieśpiesznie przemierzaliśmy głęboki kanion wyrzeźbiony przez jeszcze młody i rachityczny w tym miejscu Dunaj. Swego- znaczy się naszego lokalnego, niemieckiego krajobrazu, bo chociaż mieszkamy tu już od ładnych kilku lat, to czasami okazuje się, że dopiero teraz odkrywamy najbliższe wręcz atrakcje. Tak to już chyba jest, że często nie widzimy tego, co mamy pod nosem, a z kolei inni ludzie, by to zobaczyć, niejednokrotnie pokonują pół świata. Ale żeby nie było, że chwalimy tylko swoje, cudze cenimy równie mocno :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Nadrabiania blogowych zaległości ciąg dalszy.

Nadrabiania blogowych zaległości ciąg dalszy. Po przekroczeniu Alp oraz szwajcarskiej granicy powróciliśmy na niemieckie łono, do naszej zagubionej pośród lasów wioski. Ale co tam bory, co tam leśne knieje...

...ważne, że jest jezioro i do tego całkiem niedaleko.

Udało się nam nawet przytargać odrobinę słońca w kamperowym kufrze ;)

Znaleźliśmy sobie także nowe hobby. Tak, tak, tymi rękoma zrobione!

Pod naszymi oknami przechodził karnawałowy pochód. Przez dwa dni. Nic nie jest tak ważne dla Niemców jak karnawałowy pochód właśnie. Nazywają to piątą porą roku i w porównaniu z nią Sylwester to herbatka u babci. Kilka dni takiego pijaństwa nawet w Polsce się nie zdarza.

Na początku lutego zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki wiosny, tym samym wlewając w nasze serca nadzieję na mający nastąpić niedługo wyjazd do Hiszpanii (hi, hi, możecie sobie pomarzyć!)

Oto i nasza wioska. Ta mała plamka w lewym górnym rogu zdjęcia to Jezioro Bodeńskie. Za nią zaś, na horyzoncie dumnie piętrzą się Alpy.

Nim jednak zamierzaliśmy wyruszyć w cieplejsze klimaty wybraliśmy się z wizytą do Polski.

Nie jesteśmy miłośnikami zimowego kamperowania, dlatego też cenimy każdy promień słońca, który wśliźnie się do środka.

Miejscówka, która latem pękała w szwach teraz była cała nasza. Jak widać, nie tylko my wzbraniamy się przed spaniem w zimnicy.

Ale od czego jest kocyk i farelka :)

Tradycyjny już ostatni postój przed polską granicą. Bautzen, czy też Budziszyn nie zawodzi nigdy.

Jeszcze kilka kilometrów i już możemy polerować wrocławskie bruki. Niestety, po kilku dniach pobytu nadeszło koronowe szaleństwo i postanowiliśmy się naprędce ewakuować, nim wszystko się zamknie.


By być jeszcze bardziej zabezpieczonym przed zarazą, miast noszenia maseczek ukryliśmy się po prostu w krzakach ;) Po przekroczeniu niemieckiej granicy świat wydawał się jeszcze w miarę normalny, wesołe dzieci pędziły chodnikami do szkoły, wszystko było otwarte i nikt nie myślał jeszcze o obowiązku noszenia maseczek. Nie trwało to jednak długo...
 

sobota, 27 kwietnia 2019

Działo się :)


Minione siedem dni na fotkach. Jak widać krajobrazy są dość zróżnicowane. Można powiedzieć- działo się :) Na pierwszy ogień idzie widok na Jezioro Bodeńskie z ruin twierdzy Alt Bodman.

środa, 2 maja 2018

Czas się gdzieś ruszyć!


Po powrocie z Włoch oraz kilku dniach spędzonych w domu z dupą przyrośniętą do kanapy powiedzieliśmy w końcu dość :) Czas się gdzieś ruszyć! Dalekie wojaże z przyczyn ogólnozarobkowych wykluczyliśmy (tak, tak niedługo zakuwamy się w pracowe dyby), padło więc na objazd bliższej oraz dalszej okolicy. Jak widać na fotce powyżej, po drodze spotkaliśmy bliźniaka. Który kamperek nasz?

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Komo hipnotyzer


Spójrzcie w moje oczy, no patrzcie! Zabierzcie mnie do Polski, nakazuje wam!- tak oto zahipnotyzowani przez Koma nie mieliśmy innego wyboru i musieliśmy ruszyć w trasę do Ojczyzny.

piątek, 8 lipca 2016

Szukając rottweilerów w... Rottweil


Rottweil, najstarsze  miasto Badenii- Wirtembergii, założone jeszcze przez Rzymian szczyci się tym, że jest najstarsze właśnie oraz tym, iż właśnie tu wyhodowano pierwszego rottweilera. Psy te wykorzystywane były do pilnowania obozów rzymskich i do dzisiaj ich obecność w mieście jest dość widoczna. Komo spotkał nawet jednego, lecz jak widać nie udało im się nawiązać nazbyt zażyłych stosunków :).

poniedziałek, 4 lipca 2016

Rottenburg am Neckar


Po dwudniowym pobycie w domu doszliśmy do wniosku, że już wystarczy zalegania na kanapie i wybraliśmy się znowu na wycieczkę. Tym razem na północ w stronę stolicy, czyli Stuttgartu. Nie kierowały nami wyłącznie pobudki czysto turystyczne, o nie. Można by rzec, że prowadziły nas serca :).

poniedziałek, 30 maja 2016

ostatnia wspólna wycieczka


Nasz ostatni wspólny wyjazd z Didolem. Mops czuł się znakomicie, dokazywał, ciągał się na smyczy, jadł z apetytem, jak już dawno nie miał w zwyczaju. Na drugi dzień w nocy się rozchorował i po niecałej dobie nas opuścił. Po jedenastu latach wspólnego życia nie tak łatwo jest nam przejść nad tym do porządku dziennego.

sobota, 9 stycznia 2016

Żeby nie było, że powroty do Ojczyzny są takie złe...

Właśnie wróciliśmy ze świątecznej wizyty w Polsce. Fajnie jest spotkać się z najbliższymi, pomieszkać w rodzinnym domu, pogotować oraz pobawić się z rosnącymi jak szalone dzieciakami brata. Gorzej robi się jednak po włączeniu telewizora, czy poczytaniu komentarzy pod artykułami w internecie. Fala nienawiści jest wręcz przerażająca. Problemy z akceptacją inności w tym pięknym nadwiślańskim kraju zaczynają robić się po prostu niebezpieczne. Inna religia, kolor skóry, styl życia, a nawet dieta mogą być przyczyną niechęci oraz swoistego napiętnowania. Jako, że jesteśmy weganami, cyklistami i lewakami na dodatek, to nasza emigracja coraz bardziej nabiera wymiaru niemal uchodźstwa politycznego :)

piątek, 12 września 2014

przedzielone wąwozem Haigerloch


Kilkutygodniowy pobyt w Singen i okolicach znużył nas już odrobinę dlatego też, postanowiliśmy zapuścić się odrobinę w głąb regionu. Z kilku odwiedzonych miast oraz miasteczek największe wrażenie zrobiło na nas podzielone głębokim wąwozem Haigerloch. Nic nie wskazywało na to, iż trafimy na taką perełkę. Jak zawsze zdecydował przypadek (i darmowy parking oczywiście :)). Na mapie miejscowość nie jest w żaden sposób oznaczona jako ciekawa, a powinna. Kierując się naszym kamperowym doświadczeniem wiemy już, że bardzo często słynne turystyczne "hity" okazują się być tzw. lipą okraszoną niezliczoną ilością straganów oraz atakujących człowieka z każdej strony nagabywaczy, zaś prawdziwe perełki ukryte są właśnie niczym te drogocenne twory gdzieś w głębi morza. Bo nie tylko imponujące zabytki i wspaniałe widoki są najważniejsze. Często bardziej istotny jest klimat miejsca oraz brak tłumów. I takie właśnie jest Haigerloch. Z jednej strony wąwozy wyrzeźbionego przez zakręcającą w tym miejscu wartką rzekę wznosi się imponujący zamek, z drugiej zaś możemy pospacerować po urokliwej starówce.








wtorek, 2 września 2014

Zawieszeni w Hegau


Kraina dawno wygasłych, majestatycznych wulkanów to właśnie Hegau. Pagórkowaty krajobraz porośnięty lasami i upstrzony ruinami zamków, winnice opadający ku gładkiej tafli Jeziora Bodeńskiego, małe wioski ukryte pośród pagórków, a w tle majestatyczne, ośnieżone Alpy. Tak nas te krajobrazy zachwyciły, że postanowiliśmy osiedlić się w jednej z tych małych wiosek na stałe :) Za kilka tygodni powinno być już po wszystkim i wtedy będziemy już pełnoprawnymi Hegauczykami. Oczywiście wiąże się to z niemałym stresem, a siwe włosy coraz gęściej ścielą nasze skronie. Ale od czego jest lokalne badeńskie wino, no i oczywiście szwarcwaldzkie piwo :)







sobota, 30 sierpnia 2014

podśpiewując w Singen


Póki co utknęliśmy w Singen. Zwiedzamy leniwie okolicę i czekamy na załatwienie naszych spraw. A, że rejon to zacny oraz w zabytki oraz piękne landszafty bogaty to nie jest to czas stracony. Gotujemy, spacerujemy i wino pijemy po prostu :)



sobota, 23 sierpnia 2014

wieder zurück

 
Od kilku dni znowu zamieszkujemy w naszym komfortowym oraz przestronnym lokum na czterech kołach :). Po dosyć szybkim jak na nas uporaniu się z tysiąckilometrową trasą powróciliśmy po niecałym miesiącu do Singen. Obozujemy oczywiście wśród niemieckich emerytów na darmowym parkingu z widokiem na wygasły wulkan, który wieki temu przyozdobiono twierdzą. Obecnie pozostały z niej jedynie ruiny, ale nawet one robią na odwiedzającym duże wrażenie. Mamy co do tej okoloicy pewne dalekosiężne plany o których wkrótce. Trzymajcie kciuki!


Plauen- jedyny przystanek podczas naszej trasy. Bardzo rzadko pokonujemy takie odległości i osiągamy tak zawrotne prędkości :) Miasteczko przyjemne lecz nie porywające. Jest starówka, są zabytki, a co najważniejsze ważą swoje własne piwo. Smaczne i tanie! 




Poranek w Singen. Całkiem zacny widok z sypialni.



Zboczenie zawodowe :) Didol się dopiero uczy fachu, ale za to jak pilnie.



Poranne rozciąganie.



Teraz już wszyscy złodziej wiedzą czego się mogą spodziewać :)