Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 stycznia 2024

Polska- Ojczyzna, czy może już obczyzna?

Powyższa fotografia chyba najlepiej oddaje to, jak czujemy się po wizycie w Ojczyźnie. Choć po kilku latach spędzonych poza nią, może należałoby zamienić słowo Ojczyzna na obczyzna, gdyż czuliśmy się tam bardziej gośćmi niźli tubylcami. Zarówno w gronie najbliższych, jak i w kontaktach z innymi ludźmi. Nasz puzzel zmienił chyba kształt na tyle, że nie pasuje już zupełnie do polskiej układanki, a i sama układanka coraz mniej stara się ten puzzel scalić, czy też wchłonąć. Czas najwyższy się z tym pogodzić, zaakceptować fakt, iż nie jest to nasz świat, nasze miejsce, że szyny rozeszły się już tak bardzo od siebie i  żaden wspólny pociąg nie będzie w stanie już po nich przejechać. Wiadomo- łatwiej by się żyło w kraju, gdzie obowiązuje język w którym się myśli i najłatwiej jest się człowiekowi komunikować, gdzie wspólny kontekst kulturowy pomaga w zrozumieniu wielu spraw. Lecz cóż, jest jak jest. Nawet pomimo faktu, że Polska ma coraz lepszą prasę na świecie, że wiele rzeczy zmieniło się tutaj na lepsze (choć jak widać na zdjęciu, jest jeszcze wiele do zrobienia), to z pewnością nie jest i raczej nigdy już nie będzie nasze miejsce na świecie. 
Ot i tyle. 
Czas spojrzeć w przyszłość i ruszyć przed siebie. Jak to się mówi na Instagramie: nowy rok, nowi my :)

czwartek, 3 lutego 2022

Dom. Ojczyzna.

Gdzie byliśmy, kiedy nie zaznaczaliśmy tutaj swojej obecności? Właśnie wróciliśmy z Polski, z Ojczyzny, z Domu. Lecz czy aby na pewno? Czy czujemy się Polakami, czy jesteśmy prawdziwymi patriotami, czy na pewno znajduje się tam jeszcze nasz dom? Czy może tylko rodzina, mury w których się wychowaliśmy oraz garstka przykurzonych, nie zawsze dobrych wspomnień?
Z drugiej strony jednak, kiedy wracamy do Niemiec, to czy jest to równoznaczne z przybiciem do macierzystego portu, czy tak jak w poprzednim przypadku: powracamy jedynie do odrobinę bliższych, można by powiedzieć, iż przez zasiedzenie- ścian.

niedziela, 6 września 2020

Poachalimśmy, poochaliśmy...

Piękny Wrocławiu, cudny Wrocławiu, la la la la la- czy ten serial jeszcze jakaś stacja gra? Musimy z przykrością (choć jednak bardziej z radością) stwierdzić, że z polską kultura popularną jesteśmy od kilku lat mocno na bakier. Nie wiemy, czego się teraz słucha, co ogląda, kto z kim, dlaczego i za ile. Jakie zespoły są popularne, kto podbija YouTube, o co kłócą się politycy, ani czy Lewandowscy mają kolejne dziecko. Zatrzymaliśmy się dawno temu na Dodzie oraz Klanie- i niech już tak zostanie ;) Co nie znaczy, iż nie lubimy wpadać do Polski, odwiedzać rodziców, czy spotykać się ze znajomymi przy winku. Z biegiem czasu oddalaliśmy się jednak od krajowego podwórka i teraz, czujemy się coraz bardziej niczym turyści na zagranicznej wycieczce, niż jak synowie, czy też córy marnotrawne, wracający po jakimś okresie na bezpieczne łono Ojczyzny, by cieszyć się nią oraz chłonąć każdym porem skóry.

Dlatego też pogościliśmy się, wypiliśmy całe przywiezione wino i stwierdziliśmy, że czas już wracać na ten zgniły, przesiąknięty zepsuciem zachód. Oczywiście, pierwszy przystanek zrobiliśmy w Budziszynie (Bautzen). To już z pewnością nasza kilkunasta tam wizyta, ale za każdym razem odkrywamy coś nowego. To tylko pięćdziesiąt kilometrów od polskiej granicy, więc jak najbardziej nadaje się na, nawet jednodniową, wycieczkę. Przy okazje można zahaczyć także o Drezno, czy też słynącą z porcelany- Miśnię.

Polecamy! Do tego, parking dla kamperków położony jest bardzo blisko centrum i na dodatek za całkowitą darmoszkę.

Kolejny przystanek to bawarskie Wiesau, kraina karpi oraz urokliwych, porozrzucanych w całym regionie jeziorek. W sumie spodziewaliśmy się zadupia, a otrzymaliśmy całkiem fajne, nadające się do kąpieli oraz wielogodzinnych spacerów pośród lasów, miejsce.


To zaś już Schwandorf oraz znajdujący się w nim, świetny (oczywiście darmowy ;), położony tuż nad samą rzeką parking. W pakiecie otrzymujemy również całkiem przyjemne miasteczko- i już mamy raj dla kamperowych dziadków. A, że i nam lat nie ubywa, to i nie narzekamy na to, iż nie zawsze spędzamy czas pośród nie wiadomo jakich atrakcji.

Taka średnia półka czasami zupełnie wystarczy :) Spokój, brak tłumów oraz własny żywopłocik. Czego chcieć więcej? No dobra, może i morze by nie zaszkodziło... Notabene, takie cuda spotkać możecie w Feuchtwangen.




Ostatnie na naszej trasie było Dinkesbühl. Kilka lat temu uznane przez magazyn Focus za najpiękniejsze miasteczko w Niemczech. Doskonale zachowana starówka, w całości otoczona pamiętającymi średniowiecze murami. Po prostu cudo!

Pochodziliśmy, popodziwialiśmy...

...poachalimśmy, poochaliśmy...

...i kolejnego dnia już w domu byliśmy. Tym samy dotarliśmy niemal do dnia dzisiejszego i tu kończy się nasza zaległa relacja. Jutro pakujemy się do kampera i ruszamy do Szwajcarii. Winogronka są już ponoć dojrzałe oraz nie mogą się nas doczekać :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Witaj Dolny Śląsku


Jakże owocne w zwiedzanie odwiedziny rodziców dobiegły końca i nadszedł dla nich czas powrotu do Polski. Jako, że jesteśmy powszechnie znani z ekologicznego podejścia do życia (zwanego tez czasem skąpstwem :)), a do transportu w szczególności to postanowiliśmy się z nimi zabrać i tak oto wylądowaliśmy w trzebnickiej macierzy. Po kilku dniach zaś rodzice ruszyli w dalsze wojaże pozostawiając nas samych w domu, a w szczególności w dobrze zaopatrzonym w warzywa ogrodzie. Wegańska stonko do ataku!


Didol na żerowisku :) Tym razem poszukuje malin.


Tak prawdopodobnie wygląda wegański raj. Co prawda dziewic brak, ale za to codziennie coś nowego nam dojrzewa. To czego nie zjemy ląduje w słoikach.


Nowe dziarki :) W tym temacie Polska jest dużo bardziej ekonomiczna.



"Nasze" dzieci :)




Pomidorka?

czwartek, 29 sierpnia 2013

tam dom twój gdzie ty :)


Po długim okresie oczekiwania wreszcie nadeszła okazja, by odkorkować jedno z zalegających w czeluściach lodówki win. Tym razem padło na dwunastoletnie Cotes d'Auxerre. Nie chcemy się tu broń Boże snobować, że gustujemy w takich wykwintnych trunkach. Po prostu nasz francuski dobrodziej zaopatrzył nas obficie (jest jeszcze kilka sporo starszych roczników :)). No, ale dość już tego lansu. Meritum sprawy jest takie, że po zaledwie kilku tygodniach od wystawienia na sprzedaż naszej pustelni, właśnie podpisaliśmy akt notarialny i staliśmy się oficjalnie bezdomni. Jutro ładujemy swoje graty do busa i tak naprawdę nie wiemy co dalej. Czy czeka nas kolejna zima gdzieś na południu? Zobaczymy, kto wie...

sobota, 29 grudnia 2012

spacerowo


Po świątecznym zasiedzeniu się przy stole trzeba się trochę poruszać :)  Pogoda sprzyja nadrzecznemu łazikowaniu.






poniedziałek, 24 grudnia 2012

W.Ś.


Wesołych Świąt wszystkim Wam życzymy!


 ...chrześcijanom i buddystom
punkom, skinom, anarchistom
narodowcom i faszystom  
czarnym, białym, kolorowym
każdy z Was niech będzie zdrowy
toż to wszystko etykietki
w każdym z nich jest człowiek wielki! 
 :)

wtorek, 11 grudnia 2012

postowypełniacz

Nadszedł grudzień, a wraz z nim pojawiło się zero na liście miesięcy widocznej z boku strony. Trzeba to zero czymś zapchać- zmienić w jedynkę. Temu właśnie służy ten post, jest to taki postowypełniacz właśnie. Czym charakteryzuje się ów wypełniacz? Ano tym, że nie ma nic istotnego do przekazania, ale napisać coś wypada  żeby blog nie zamarł zupełnie :) Więc na początek rozkoszne zdjęcie Didka, który wygląda tu jak Kot ze Shreka. Następnie trochę użalania się (może w punktach):

1. jest zimno;
2. jest ciemno;
3. jest zimno;
4. pojechałoby się gdzieś;
5. pracy nie ma;
6. jest zimno.

Żeby przełamać te negatywne emocje dużo gotujemy. A jak gotujemy, to zawsze można wrzucić kilka fotek na bloga. No nie? To wrzucamy. Poza tym, obserwując różne blogi kulinarne widzimy, że mają dużo więcej wejść, niż strony o tematyce kamperowej. Dlatego też, postanowiliśmy się przebranżowić i zmienić pole działania. Od dziś nasz blog nazywa się: Kamperem po kuchni :)

Poniżej pierwsza fotorelacja z naszych zmagań z garami.

Jako włochofile  zaczynamy od makaronu (tfu! znaczy się- pasty),


przez staropolską kaszę jęczmienną,


własnego wypieku chleb,


aż do pierogów z własnego lepienia.

Jeżeli liczba wejść wyraźnie się zwiększy, to zaczniemy również publikować przepisy :)

P.S.1. Tym właśnie sposobem powstał całkiem solidny postowypełniacz.

P.S.2.  W następnym odcinku zamieścimy nie tylko kulinaria! Ostatnimi czasy robimy dużo zdjęć ptaszkom, więc spodziewajcie się inwazji naszych pierzastych przyjaciół :)

środa, 28 listopada 2012

ho, ho, ho

 
Zima zbliża się nieubłaganie- nastały króciutkie, mgliste dni. Ciemno, wilgotno i chłodno. Kamper już zdrowy, praktycznie wszystkie bebeszki ma odnowione lub wymienione, chciałoby się gdzieś pojechać ale jako stworzenia słońco i światłolubne jakoś nie możemy się zebrać (do Egiptu trochę daleko :)). Stoi więc nieborak smutny pod blokiem.
Z braku lepszych zajęć, łazikujemy po Wrocławiu, gotujemy i nawet chleb zaczęliśmy piec :)
Skoro zbliża się zima to i święta również są tuż, tuż. Choć pozostał jeszcze miesiąc, handlowcy już dni odliczają i kasę przeliczają (całe szczęście, że jesteśmy dosyć odporni na to całe szaleństwo). W piątek wystartował we Wrocławiu jarmark, który to uwieczniliśmy na tych kilku fotkach.
Ot, i to tyle. Czas zaparzyć ciepłej herbaty :)



sobota, 18 sierpnia 2012

rowerowo-kabaczkowo


Nieborak kamperek kuruje się w sanatorium (temu to dobrze-czuła ręka mechanika gwarantuje pełną regenerację i relaks), my zaś jesteśmy zmuszeni poruszać się o napędzie nożnym zasilanym naszym cennym tłuszczykiem. Ot tak, po prostu sobie jeździmy po Wrocławiu i okolicach. Poza tym pojawiają się już różne perspektywy pracy za twardą walutę. Cóż jeszcze u nas? Chyba tyle. Jak to się mówi w naszej kochanej Ojczyźnie- stara bida :)






 No i jeszcze balkonowe opalanko...

 ...a po nim gotowanko. Ostatnio postanowiliśmy dorobić jakiś grosik i ślemy nasze przepisy do różnych Kropek tv i tym podobnych wynalazków :)