piątek, 31 sierpnia 2012

sekator w dłoń i na koń mości panowie!

Wyjazdu nadszedł czas. Kamper zostaje w swoim kurorcie uzdrowiskowym, a my uciekamy do Francji. Ciepłe morze, szerokie plaże, 50 km do granicy hiszpańskiej, tanie wino i wciąż jeszcze palące słońce. Jest tylko jeden haczyk - trzeba pracować :) Więc pakujemy plecaki, namiot, karimaty i w drogę!

czwartek, 23 sierpnia 2012

olaboga, olaboga!


No i dupa. W dupie jesteśmy. Już marzyły nam się wrześniowe wojaże, już  wiatr muskał nasze skronie a woda delikatnie chłodziła stopy. A tu dupa. Nie chcemy się żalić zbytnio, ale w końcu to nasz blog, możemy pisać co chcemy, więc i się żalić :)
A jest na co!
Tak, tak!
Kamper nasz oblubiony znajduje się w stanie agonalnym. Serce jego ledwie zipie. Ale do rzeczy.
Po regeneracji głowicy (cylinderkopf ist kaput- jak go słusznie zdiagnozowali Niemcy), wymianie pompek, rozrządów, różnych cudach niewidach, objawiła się okrutna prawda. Ukazała się nam wyraźnie i kopnęła z impetem w jaja. Trzeba jeszcze szlifować blok silnika, zmieniać tłoki i różne inne cusie. Lat chudych siedem oraz  plagi egipskie to przy tym mały pikuś. Nie, nie, źle myślicie- mechanik nas nie szachrai, to własny, rodzinny wujek o dobrym sercu i uczciwej naturze.
Cóż taki los, trzeba go zaakceptować.
Co do poszukiwania winnych całego tego ambarasu to mamy pewne typy. Oczywiście na pierwszym miejscu- Niemcy (no i Austriacy- ale toż to farbowani Niemcy są :)), a dokładniej góry, które u siebie złośliwie i z rozmysłem postawili i nazwali Alpami. Po jaką cholerę usypali je takie duże?- się pytamy. No i na drugim miejscu premier nasz miłościwie panujący -Tusk co Polskę zaprzedał i złoto w tombak zamienił.
Ot i cała prawda!


sobota, 18 sierpnia 2012

rowerowo-kabaczkowo


Nieborak kamperek kuruje się w sanatorium (temu to dobrze-czuła ręka mechanika gwarantuje pełną regenerację i relaks), my zaś jesteśmy zmuszeni poruszać się o napędzie nożnym zasilanym naszym cennym tłuszczykiem. Ot tak, po prostu sobie jeździmy po Wrocławiu i okolicach. Poza tym pojawiają się już różne perspektywy pracy za twardą walutę. Cóż jeszcze u nas? Chyba tyle. Jak to się mówi w naszej kochanej Ojczyźnie- stara bida :)






 No i jeszcze balkonowe opalanko...

 ...a po nim gotowanko. Ostatnio postanowiliśmy dorobić jakiś grosik i ślemy nasze przepisy do różnych Kropek tv i tym podobnych wynalazków :)


środa, 8 sierpnia 2012

leśne grzybiarzy rozmowy


Grzybobranie w lipcu? A jakże! Do tego nie takie najgorsze. Nie ma wielkiej konkurencji, więc i prawdziwki mają szansę wzrosnąć do rozmiarów budzących szacunek, i kozaki mogą rozłożyć kapelusze, a muchomorów. że ho, ho...:) Poza tym siedzimy w domu i kombinujemy jakąś pracę za granicą. Kamperek trafił już na stół operacyjny- diagnoza nie jest najlepsza.