Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dolomity. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dolomity. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 października 2015

za górami, za lasami świeci słońce nad palmami


Żeby dostać się do skąpanej w słońcu Italii najpierw trzeba pokonać Alpy. Wiadomo, żaden problem, od czego mamy piękne austriackie autostrady. No właśnie, czasem jednak te asfaltowe cudeńka zawodzą i trzeba wrócić do korzeni alpejskich przepraw oraz przejechać kilka przełęczy. Co prawda nie jest nam to obce i kręte górzyste szlaki pokonywaliśmy niejednokrotnie, ale po śmierci kamperowego silnika kilka lat temu oraz jego całkowitym remoncie (klik) postanowiliśmy bez wyraźnej konieczności nie pchać się w wysokie góry. Jak widać nie zawsze się udaje :).

środa, 18 lipca 2012

i tym optymistycznym akcentem...


Przebywamy w naszej pięknej piastowskiej Ojczyźnie już tydzień i jak na prawdziwych domatorów przystało już na drugi dzień mieliśmy ochotę się gdzieś przemieścić :) Niestety, póki co nic nie damy rady zrobić, kamper przechodzi różne zabiegi odmładzająco-regeneracyjne, a my kombinujemy jak na to wszystko zarobić. Pozostaje przeglądanie zdjęć (i ofert pracy :)) oraz planowanie czego to byśmy nie zrobili po wygranej w lotka :)
Powyżej Chiusa- miasteczko, które ugościło nas noclegiem pod domem starców i pozostawiło po sobie wspomnienie dwóch przytrzaśniętych drzwiami palców.

 Innsbruck.




 Dziki żółw, aż strach się kąpać :)



 Nasz pierwszy hol- nie spodziewaliśmy się, że za dwa tygodnie będzie dużo gorzej :(



Most Europy- to to małe na górze to ciężarówka. Jak na nas przystało góry pokonujemy przełęczami i innymi gównianymi drogami, co nie pozostało bez wpływu na kamperka.


 Przywitanie z niemiecką ziemią :) Deutschland, Deutschland...podśpiewywaliśmy pod nosem.



 ??? WTF?

Mecz półfinałowy Niemcy-Włochy. Wiadomo kto wygrał. Biedni Niemcy, troszkę się zdołowali. Mimo usilnej propagandy antyniemieckiej jaką raczono nas od dziecka stwierdzamy, że nasi zachodni sąsiedzi to w większości bardzo sympatyczni ludzie.

wtorek, 3 lipca 2012

Tirol

Południowy Tyrol lub po włosku- Alto Adige (jesteśmy w końcu we Włoszech). Dziwna kraina, która wystawiła naszą cierpliwość i miłość do ludzi na ciężką próbę :). Piękne góry, a dla kontrastu ich mieszkańcy.



a fu!





 Dwujęzyczne nazwy i napisy

Z powodu długich zim i zasypanych śniegiem przełeczy geny nie miały się jak mieszać i ludzki genotyp uległ zawężeniu. Skutki widać gołym okiem...



 Nie ma jak we Włoszech oglądać mecz transmitowany przez niemiecką telewizję ZDF...

 zapoznani rodacy :)

 Nasze maleństwo :). W jedynym włoskim sklepie, we włoskim mieście niemówiący po niemiecku Włoch namówił nas na zakup tej oto słodyczy.


piątek, 22 czerwca 2012

Zdobywamy Dolomity


Jak w tytule- zdobywamy Dolomity. Żaden szlak nam nie straszny. Jak tylko nastanie świt wyruszamy w drogę. Dobry ekwipunek i profesjonalne podejście to podstawa. Porządne japonki (najlepiej za 1 euro), butelka wody z resztką płynu, krótkie spodnie (bo wiadomo- pokrzywy i inne paskudztwa mogą poparzyć), solidna torebka na ramię... i to chyba tyle, możemy ruszać :). Po drodze często mijają nas jacyś nieprzygotowani trekerzy w wysokich i solidnych butach (a przecież wiadomo, że jest lato i się może stopa odparzyć) z kijkami i całym anturażem. Ach, pięknie jest na szlaku...
Poza tym teraz jesteśmy w miejscowości Brunick, gdzie Włosi są rudzi i mówią po niemiecku, a wszystkie napisy oraz nazwy ulic są dwujęzyczne. Pizze sprzedają na grubym cieście i nie da się wyrzucić śmieci bez segregacji. Powoli zegnamy się z Italią :(


Noc w głuszy. Tak ciemnego i cichego noclegu nie mieliśmy już dawno. Trzeba przyznać, że niektórzy mieli stracha :)




Małe pranko i do tego opalanko.


czwartek, 21 czerwca 2012

Jezus i cadillac



Opuściliśmy już wybrzeże Adriatyku i definitywnie uciekliśmy w góry, a konkretnie w Dolomity. Jest przepięknie, wysokie nagie szczyty, głębokie przepaście i rześkie nocne powietrze ( w dzień nadal powyżej 30 stopni) starają się koić naszą tęsknotę za plażami i skrzeczeniem mew. Dziś jeszcze porcja zaległych zdjęć, a do tego rajskie widoczki; kryształowo czyste jeziorka, ukryte w chmurach szczyty i pasące się pod nimi jelenie. Oczywiście na rykowisku :)


Zawsze nachodziła mnie myśl, że mamy coś wspólnego z Jezusem...choć on zaczynał chyba wcześniej :)



kibicujemy. Ach cóż to była za ekstrawagancja :) i do tego prosciutto (szynka po naszemu) -jak zapewniał właściciel zrobiona z jego własnej świni (my own pig)

don't worry, be happy!









Tycjan- a co! Trochę kultury nie zaszkodzi.



 widok z sypialni