środa, 18 lipca 2012

i tym optymistycznym akcentem...


Przebywamy w naszej pięknej piastowskiej Ojczyźnie już tydzień i jak na prawdziwych domatorów przystało już na drugi dzień mieliśmy ochotę się gdzieś przemieścić :) Niestety, póki co nic nie damy rady zrobić, kamper przechodzi różne zabiegi odmładzająco-regeneracyjne, a my kombinujemy jak na to wszystko zarobić. Pozostaje przeglądanie zdjęć (i ofert pracy :)) oraz planowanie czego to byśmy nie zrobili po wygranej w lotka :)
Powyżej Chiusa- miasteczko, które ugościło nas noclegiem pod domem starców i pozostawiło po sobie wspomnienie dwóch przytrzaśniętych drzwiami palców.

 Innsbruck.




 Dziki żółw, aż strach się kąpać :)



 Nasz pierwszy hol- nie spodziewaliśmy się, że za dwa tygodnie będzie dużo gorzej :(



Most Europy- to to małe na górze to ciężarówka. Jak na nas przystało góry pokonujemy przełęczami i innymi gównianymi drogami, co nie pozostało bez wpływu na kamperka.


 Przywitanie z niemiecką ziemią :) Deutschland, Deutschland...podśpiewywaliśmy pod nosem.



 ??? WTF?

Mecz półfinałowy Niemcy-Włochy. Wiadomo kto wygrał. Biedni Niemcy, troszkę się zdołowali. Mimo usilnej propagandy antyniemieckiej jaką raczono nas od dziecka stwierdzamy, że nasi zachodni sąsiedzi to w większości bardzo sympatyczni ludzie.