środa, 30 lipca 2014

Bonjour Polsko!


Jechaliśmy i jechaliśmy, aż w końcu dojechaliśmy :). Od wyjazdu z Saint-Bris-le-Vionux minęło ponad dwa tygodnie (co nie stanowi zbyt szybkiego tempa) ale w końcu postawiliśmy stopy na spalonej słońcem polskiej ziemi. Posiedzimy tu niecały miesiąc i znowu czas w drogę :) Na koniec naszego prawie pięciomiesięcznego wyjazdu kilka ostatnich fotek z miast, które odwiedziliśmy po drodze do kraju. Załapaliśmy się nawet na prawdziwy Volksfest w Hof. Piwo się lało, oj lało.

Niemal każdy z naszych wyjazdów na zachód kończymy lub też zaczynamy w niemieckim Budziszynie (Bautzen). Za kilka tygodni zawitamy tam znowu :)

poniedziałek, 21 lipca 2014

spacerując u stóp wulkanu w Singen


Bardzo powoli zmierzamy w kierunku Polski. Po drodze postanowiliśmy jeszcze wymoczyć odrobinę nasze wymęczone pracą doczesne powłoki w Jeziorze Bodeńskim. Kilka lat temu mieliśmy przyjemność pokamperować odrobinę w tych okolicach, dlatego też tym razem nie zwiedzaliśmy zanadto tylko osiedliśmy u stóp wygasłego wulkanu w Singen, a kąpieli zażywaliśmy w niedalekim Radolfzell. Ot, taki niemal klasyczny pobyt wypoczynkowy :)


Radolfzell- wielu Niemców przenosi się w te okolice na emeryturę. My nie obrazilibyśmy się by zacząć już teraz :)




Każdy szanujący się weganin wie, że do zimnego piwka najlepiej pasują świeże, zielone i jędrne ogórki :)




A oto i Hohentwiel- największe w Niemczech rujny twierdzy ulokowane na szczycie wygasłego wulkanu. By było jeszcze bardziej bajkowo zbocza tejże góry porastają winnice, a ze szczytu rozciąga się przepiękny widok na Bodensee oraz niedalekie, ośnieżone alpejskie szczyty. 


Rzut fachowym okiem.











Niedaleko wulkanu znajduję się darmowy parking dla kamperów z równie bezpłatnym serwisem.Przypatrując się niektórym z sąsiadów doszliśmy do wniosku, że kamperują tu już od dłuższego czasu. I nie ma się co dziwić :)


wtorek, 15 lipca 2014

Jak musztarda to tylko z Dijon


Etap pracy został wreszcie zamknięty, przed nami już tylko kamperowanie :). Na pierwszy ogień poszła stolica Burgundii- Dijon. Miasto eleganckie, stonowane z przepiękną starówką oraz wieloma sklepami z musztardą :).










czwartek, 10 lipca 2014

czas na zmianę...



Nasza burgundzka opowieść dobiega właśnie końca. Jutro ostatni raz zadzwoni budzik wzywając nas natrętnie do zwleczenia się z łoża oraz udania się do pracy. Ostatni dzień postanowiliśmy podarować sobie nadgodziny i pracować niczym prawdziwi Francuzi, czyli do dwunastej :) A od soboty nowe przygody, miejsca i wrażenia...witaj kamperze!!!


Nasz polowy kierownik- Michael. Polsko-francuska rywalizacja podczas obsługi kilofa budziła nie lada emocje wśród niewieściej części ekipy :)





Burgundia- winnice oraz czereśniowe gaje. Ach...


Dywan - ulubione miejsce wypoczynku mopsa :) A poniżej spacer po okolicy i nowe znajomości.



Tyćko gotujemy. Po wiele więcej wegańskich przepisów zapraszamy na drugiego bloga. Że niby pizza bez sera? Fu!


Znowu kilka fotek dokumentujących życie polowe :)




A te oto zioła przerobiliśmy dziś na pyszne pesto :)