Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 września 2011

maraton nad Balaton



Po intensywnej jeździe przez Śląsk oraz Słowację dotarliśmy nad Balaton. Nie jest brzydka ta zarośnięta szuwarami kałuża ale do dzikiego kamperowania się nie nadaje. Wszędzie tylko kempingi i kempingi, a w miejscach gdzie występuję trochę wolnej przestrzeni- szuwary. Popluskaliśmy się odrobinę, przespaliśmy i dalej w drogę.
Oj, pada nam bateria, więc na razie tyle :)








sobota, 24 lipca 2010

Rumunia

Dojechaliśmy do Rumunii. Zaparkowaliśmy na nocleg i zwiedzanie pod Urzędem Miasta w Oradeii. Trafiliśmy na dzień zawierania ślubów, więc są limuzyny, jest orkiestra i dużo trąbienia. Teraz siedzimy na piwku w knajpce przy starówce (wszystko przez Didka , który zaczął tak sapać, że musieliśmy się zatrzymać :)). Jak na razie Rumunia zaskakuje bardzo pozytywnie, uśmiechnięci ludzie i tanie, zimne piwo. Zobaczymy jak będzie później. A teraz zaległe fotki.

Częstochowa


- Chodź, pójdziemy wzdłuż barierek, tak jak tamci ludzie
-Ok
-Co oni robią?
-Chyba padają na kolana, o kurde!
-Cóż, nie ma jak zawrócić
-Ałł, moja rzepka
-Oj...
W ten właśnie sposób obeszliśmy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej (nasze babcie będą zadowolone :)).

Uzupełniamy zasoby wody.

Okoliczni mieszkańcy witają nas entuzjastycznie.

Bardejov.

Tokaj.


piątek, 23 lipca 2010

Może to i nie Boliwia, ale przygód co niemiara .


To dopiero trzeci dzień naszego wyjazdu, a wydaje się jakby minął co najmniej tydzień (albo, co mi tam - miesiąc). Ale do rzeczy- w środę zawitaliśmy do Częstochowy, która bardzo miło nas zaskoczyła. Na parkingu pod Jasną Górą spędziliśmy noc za jedyne 10 pln (all inclusive) , pozwiedzaliśmy, obeszliśmy ołtarz na kolanach, wypiliśmy odrobinę za dużo i na drugi dzień ruszyliśmy dalej (tzn. wczoraj).
Zamiar pozostania jeszcze kilka dni w Polsce okazał się złudny i po przekroczeniu granicy w Koniecznej (staramy się poruszać bocznymi drogami) wylądowaliśmy w Bardejovie. Jest to niezmiernie urokliwe miasteczko, z dużym rynkiem i zabytkowymi kamieniczkami. Noc spędziliśmy pod Urzędem Miasta, w pobliżu dyskoteki i postoju taksówek, więc nie pospaliśmy :) Dzisiaj dotarliśmy do Tokaju (tak, tego Tokaju), który okazał się lekko sennym, małym miasteczkiem ze starą zabytkową zabudową i bardzo przystępnymi cenami wina :). Uliczny termometr około 18 pokazywał 37 stopni Celsiusza, co dla nas może jest i miłe, ale dla Didka już nie koniecznie. Biedny pies sapie i prycha, co napawa nas niepokojem i zmusza do niezabierania go na dłuższe spacery. Podczas jazdy zaś nastąpiło takie rozpasanie, że nasz biedny piesek podróżuje, bądź to na kanapie, bądź na stole :).
Jutro powinniśmy dotrzeć do Rumunii, a po drodze postaramy się dodać jakieś zdjęcia (wiadomo- darmowy internet nie rozpieszcza no chyba, że w Mcdonalds).