Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lazurowe Wybrzeże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lazurowe Wybrzeże. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 marca 2023

Mrożące krew w żyłach przygody.

Lubicie, kiedy krew w waszych arteriach zmienia stan skupienia z ciekłego na stały? Kiedy z emocji ściska w piersi i niemalże brakuje tchu? Kiedy serce bije tak szybko, że prawie nie nadążacie z liczeniem jego uderzeń? Jeżeli, któraś z odpowiedzi jest przecząca, to nie czytajcie dalej. Nie warto ryzykować zdrowotnych komplikacji. Jeżeli jednak wzbudziliśmy wasze zainteresowanie, jeśli poczuliście przyjemne mrowienie w ciele, a włosy na karku podniosły się choć odrobinę, to oznacza, że trafiliście właściwie. Zapewne także macie w sobie ducha przygody, gen prawdziwego odkrywcy. Niewykluczone wcale, iż całe życie ukrywano przed wami prawdę. Że ludzie, których braliście za swoich rodziców, wcale nimi nie są, a tak naprawdę tak jak my jesteście potomkami Indiany Jonesa i Lary Croft. Tak, tak, to całkiem możliwe. Kończmy więc te wywody, nie ma co dłużej zwlekać. Ruszajmy w drogę. Ostrzegamy jednak: przygotujcie się na prawdziwie mrożące krew w żyłach przeżycia.

wtorek, 21 marca 2023

Ciężki jest los krezusa.

Tak ciężko jest nam pożegnać się z gościnną Francją, że po opuszczeniu La-Seyne-sur-Mer (chlip, chlip) nie ujechaliśmy nazbyt daleko. Pokonaliśmy może jakieś sto kilometrów, by ponownie osiąść na Lazurowym Wybrzeżu, tym razem w miejscowości Fréjus.

środa, 15 marca 2023

Żegnaj straszący niewinnych ludzi, ukryty w krzakach wypchany lisie!

Słońce niestrudzenie i uparcie wschodzi każdego ranka, by po kilkunastu godzinach znów zniknąć za horyzontem, ptaki przylatują, aby po kilku miesiącach ponownie udać się w podróż, pełna jeszcze po południu butelka wina, pustoszeje wieczorem, by następnie straszyć przeźroczystym szkłem. Żaby rechoczą, a pełna sił witalnych trawa rośnie ku górze- życie wytrwale toczy się swym cyklem. Ot frazes: czas wciąż bezwzględnie płynie naprzód. Zaś nam łzy kręcą się w oczach, gdyż nadszedł czas rozstania. Pora pożegnać La Seyne sur Mer i ruszać dalej.

poniedziałek, 13 marca 2023

Hyères les Palmiers oraz Tulon (Toulon).

Hej, hej! Jesteście tam? Macie może ochotę na małą wycieczkę? Tak? To super! Nie zwlekajmy więc nadmiernie i ruszajmy czym prędzej zwiedzać. Dziś w planach krótka, jednodniowa wizyta w zabytkowym Hyères. Miasteczko jest tak bardzo obsadzone palmami, że nawet dodało sobie do nazwy zwrot "les Palmiers". W rzeczy samej, ilość tych egzotycznych roślin jest niespotykana nigdzie indziej we Francji- porastają niemal każdą wolną przestrzeń.

piątek, 10 marca 2023

Plage du Jonguet, czyli raj dla golasów.

Jako wielcy miłośnicy chorwackich plaż naturystycznych nie spodziewaliśmy się tego, że jakiekolwiek inne miejsca w Europie będą w stanie z nimi konkurować. Aż przyjechaliśmy do La Seyne sur Mer i postawiliśmy stopy na drobnych kamyczkach plaży Jonquet. Ona to bowiem bezczelnie rzuciła wyzwanie swym słowiańskim kuzynkom. Nawet nasz ukochany, położony w Makarskiej Nugal Beach nie może od tej pory czuć się bezpiecznie, gdyż Plage du Jonguet jest po prostu piękna, wręcz zapierająca dech w nagiej piersi.

niedziela, 5 marca 2023

Cap Canaille w Parku Narodowym Calanques- tylko najwięksi śmiałkowie są w stanie wykrzesać w sobie na tyle odwagi, by zbliżyć się do krawędzi grani.

W ostatnim wpisie rozprawialiśmy żarliwie o tym, jaką to urodą  jest w stanie uraczyć oczy połączenie gór oraz morza. Jak bardzo urokliwe, wręcz magiczne krajobrazy potrafią powstać z takiego spotkania. Dlatego też, nie zamierzamy poprzestać w tym temacie na jednej relacji i dzisiaj częstujemy Was kolejną porcją piękna, która wynika bezpośrednio z tego rendez-vous wody ze skałami. Na dodatek żeby delektować oczy takimi panoramami, nie trzeba się wcale nadmiernie wysilać ani męczyć, gdyż wszystkie punkty widokowe dostępne są samochodem. Ładujcie więc zadki na tylne siedzenia i ruszajmy.

piątek, 3 marca 2023

Widoczny z górskiego szczytu bezkres horyzontu.

Jeszcze kilka lat temu morze kojarzyło nam się wyłącznie z wylegiwaniem w słońcu. Dzień spędzony na plaży, leniwe popijanie piwka i parzący w stopy piasek. Do tego dająca ochłodę woda oraz otaczający człowieka tłum ociekających potem bliźnich łącznie z zazwyczaj rozbrykanym i tym samym dosyć głośnym potomstwem. Dlatego też ci, którzy nie przepadają za takim anturażem zazwyczaj stronią od plaż oraz towarzyszących im aktywności. Chociaż należałoby bardziej napisać- pasywności.
 

wtorek, 28 lutego 2023

Dreptu, dreptu

Sąsiednie Sanary-sur-Mer to jedno z najbardziej usłonecznionych miast Francji, ze średnio sześćdziesięcioma deszczowymi dniami wypadającymi głównie zimą (czyli na nasze nieszczęście właśnie teraz :)). Ilość drogocennych świetlnych promieni porównywalna jest z Sycylią, co sprawia, że miasteczko nie pustoszeje poza sezonem i przez cały rok zamieszkuje je sporo nielubiących zimnego klimatu osób. Są to głównie paryscy emeryci, więc towarzystwo podczas leniwej przechadzki deptakiem mamy zacne.
 

sobota, 25 lutego 2023

Niepomni zagrożeń

Wartki strumień naszej ignorancji w materii tego, gdzie też obecnie pomieszkujemy, udało się na szczęście zatamować jakąś, choćby i prowizoryczną wiedzą. Ostatnio pisaliśmy, że nie znana jest nam  nazwa półwyspu, który od dwóch tygodni służy nam za dom. Otóż już wiemy. A zdobycie tych informacji nie było wcale łatwe. Co to, to nie. Polski Internet milczy w tej kwestii zupełnie, angielski również niemal zupełnie nabrał wody w usta. Pozostał francuski- ostatnia deska ratunku. Lecz, nasz główny sposób komunikacji z tubylcami, to: Je ne parle pas français. Zresztą bardzo skuteczny, gdyż gdy tylko usłyszą oni tą sentencję, to nabierają wody w usta i nie podejmują dalszego dialogu. Bo oni najczęściej ne parle w żadnym innym języku :) Całe szczęście jest jeszcze Google Translator. Pamiętajcie więc, te wszystkie trudy i cierpienia są tylko dla Was. Dlatego też nie zapomnijcie dać lajka, subskrybować nasz kanał oraz wesprzeć tej ciężkiej i wymagającej wiele trudu pracy na Patronite.
 

środa, 22 lutego 2023

Naturyście zawsze piasek w... no właśnie gdzie?

Plan na ten wyjazd był taki, żeby jak najwięcej przebierać nogami, czyli po prostu chodzić. Przemierzać nadmorskie szlaki, szlajać się po leśnych ostępach, czy też eksplorować większe lub mniejsze ludzkie sadyby. Niestety (dla planu, bo dla nas jak najbardziej stety) nie przewidzieliśmy w tych założeniach, że pogoda będzie już tak bardzo wiosenna, że tak przyjemnie przypiekające słońce będzie nam na co dzień towarzyszyć, co pozwoli na plażowanie pełna gębą.

niedziela, 19 lutego 2023

Cap Nègre, Île du Grand Gaou i takie tam inne pierdoły.

Sami musicie przyznać, że ciężko byłoby nam zostać prawdziwymi instagramowymi influencerami w temacie podróży. No bo jak to, co to ma niby być? Niespieszne spacerki, plażowanie na golasa, palmy, niebo, morze oraz skrzeczące od czasu do czasu dla przerwania tej całej monotonni mewy. Gdzie jakaś akcja, gdzie dreszczyk emocji, gdzie zapierające dech w piersiach przygody? Zamiast tego tylko jakieś stetryczałe, emeryckie pierdoły. Ale, ale, czterdziestki już siedzą nam na karkach i przyginają swym ciężarem do ziemi, więc tak naprawdę bliżej nam do kuracjuszy z ciechocińskiego deptaka, niż do bywalców szkolnej ławy. Poza tym, cóż jest złego w powłóczeniu nogami po leśnych szlakach oraz smażeniu cielsk pośród kamieni? Od nadmiaru emocji można dorobić się jedynie kolejnych siwych włosów oraz ewentualnie nadciśnienia. A tego przecież nie chcemy. Dlatego też, nie unośmy się zanadto i zacznijmy wpis od pierdół.

czwartek, 16 lutego 2023

Vive la France, Vive Provence!

Podekscytowani nadchodzącym wyjazdem wstaliśmy tak wcześnie, że postanowiliśmy zbudzić pogrążone jeszcze głęboko w morskiej toni słońce. Wstawaj leniwa gwiazdo, nie ma co kaprysić! Nie czas na ociąganie się z rozpoczęciem dnia, pora ruszać na zachód, ku francuskiej ziemi, ku chrupiącym bagietkom, lazurowej wodzie oraz... okraszającej to wszystko barierze językowej :)

sobota, 14 listopada 2020

Powrót do przeszłości. Część druga i wcale nie ostatnia.

Poprzednia, instagramowa kompilacja cieszyła się taką popularnością, że także w bieżącym wpisie  postanowiliśmy nawiązać do tejże... 
No dobra, nie będziemy ściemniać, takie powielanie treści z innych serwisów, to żadna kreatywna twórczość. Tak to można pracę magisterską napisać, a nie przyzwoitego bloga prowadzić ;) 
Ale cóż mamy nieboraki począć, skoro nasz podróżniczy świat skurczył się w ostatnich miesiącach do salonowej kanapy oraz okolicznych lasów. 
Ruszajmy więc czym prędzej w tą ekscytującą, wirtualną podróż po minionych wpisach!

 

Na początek cukierek albo psikus, czyli Komo w akcji. Z taką aparycją, to i halloweenowego kostiumu wzuwać nie trzeba:

Halloween dopiero dzisiaj, a tu ktoś już wczoraj miał stracha i przyszedł do nas do łóżka szukać ratunku 😆 Jak widać po zdjęciu, tryb rozpoznawania twarzy poległ. Jak można mieć taki długi nos? Przecież to nie polski premier 😉

Dobrze, że mieszkamy w całkiem ładnej, obfitującej w zabytki oraz inne atrakcyjne cuda okolicy. Wystarczy podreptać odrobinę nóżkami, by trafić na herbatkę do hrabiego:

Może i nie da się za wiele podróżować, ale za to można dużo spacerować! 🍁🦔😎

Lecz, mimo wszystko, co Śródziemnomorze, to Śródziemnomorze. Albo chociaż jakiekolwiek morze. A gdy okrasimy je strzelistymi, wiecznie zielonymi palmami, słońcem oraz przyjemnym ciepełkiem, to wspomnienia wykują się nam na wieki w mózgownicach, by, gdy przyjdzie taki czas jak teraz, móc do nich wracać:

Wspomnień czar 😉 Dwa lata temu o tej porze 😍

 No właśnie :):

Wspominkowych fotek ciąg dalszy. Znowu Genova, znowu słońce , no i kolejny raz palmy 😎 Może i przynudzamy, ale wycieczki w przeszłość, to jedyne co nam obecnie pozostaje...

Ponoć nowi właściciele dbają o kamperka- co czyni nasz smutek odrobinę mniejszym. Skąd o tym wiemy? Oczywiście z Instagrama!:

Już ponad miesiąc minął od naszego rozstania 😶 Przez obecną sytuację i to, że musimy siedzieć w domu na zadkach, pewnie tęsknimy trochę mniej ♥️

Jak już było wspominane powyżej, wspomnienia, wspomnienia i jeszcze raz wspomnienia. Tylko one dają nam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy w stanie tworzyć kolejne:

Powyższy obrazek pokazuje, że nie tylko wozimy wygodnie zadki, często używamy też nóg oraz pleców. 😎 
 

A nawet popracować odrobinkę w odległych krainach:

Visperterminen- najwyżej położone winnice kontynentalnej Europy. Się pracowało💰😎

 
Tymczasem, krótka migawka z chwili obecnej, znaczy się minionej, ale nie tak dawno:

Jeszcze kilka dni temu wygrzewaliśmy się na tej ławeczce w słońcu sycąc oczy widokiem majestatycznego zamczyska 😍 Dziś zaś świat spowija gęsta mgła, a my nasiąkamy wilgocią 🦔🍁

 By znów powrócić do przeszłości:

Zagadka: Co to za jesień bez wizyty na riwierze?
Odpowiedź: Obecna! 😉😢

 I już w niej pozostać :):

Widok na Menton nie znudzi się nam chyba nigdy 😍 Dlatego też wracamy tam każdego roku. Znaczy się- prawie 😭 Patrz: 2020 🤬

 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Konfrontacja z marzeniami

Po Sylwestrowym znieczulaniu się nastał czas konfrontacji z rzeczywistością oraz o zgrozo-z marzeniami. Dlaczego to drugie?- zapytacie może z zaciekawieniem nieliczni czytelnicy. Otóż dlatego, że już dosyć dawno temu wymyśliliśmy sobie, iż zamieszkamy kiedyś w Italii. Wiadomo- pieniędzy nie wydalamy o poranku, dlatego też nimi nazbyt nie śmierdzimy, lecz nie będziemy też tutaj nieszczerze kokietować, że klepiemy biedę. Umówmy się tak, coś tam chowamy w skarpecie, ale onuca ta jest mikrych rozmiarów, do tego pokryta niezbyt fachowo zacerowanymi dziurami :) 
Od lat przeglądamy włoski rynek nieruchomości (i nie tylko, lepiej powiedzieć- śródziemnomorski) i po długich analizach finansowych, morzo-odległościowych oraz przyglądaniu się wielu innym czynnikom, wyszło nam, że na jakieś tam rozsypujące się Rustico z kawałkiem ziemi obsadzonym drzewami oliwnymi, może i mocno teoretycznie, ale nas stać.

Wsiedliśmy więc w busika na dworcu w San Remo i ruszyliśmy ku Cerianie. W linii prostej to zaledwie kilkanaście kilometrów (może nawet nie), w rzeczywistości zaś, to pnąca się zakrętami ku górze, miejscami dosyć wąska droga. Ku przypomnieniu nadmieniamy tylko, że panowała wówczas zima i miasteczko było dosyć ponure oraz sprawiało mocno mroczne wrażenie. Wiadomo- będąc na letnich wakacjach, kiedy słońca nie śmią zasłaniać chmury, a temperatura nie pozwala na ubranie długich spodni, czy też bluzy, takie miejsca wydają się urokliwe, a nawet romantyczne. Jednak podczas chłodniejszej pory roku, cały romantyzm spowija mgła, a wspomniany wyżej urok zarasta mchem. Zaś dające schronienie przed upałami ściany starych domów- pokrywają się grzybem. Żeby już więcej nie przedłużać, czyli po prostu nie przynudzać, napiszemy jedno- wyleczyliśmy się. Nie powiemy, że definitywnie, ale na jakiś czas na pewno. Trzeba po prostu przekierować myśli ku klimatowi, który nie jest skalany zimą :)

Po tych wszystkich, jakże emocjonujących przeżyciach, by podreperować zdrowie, zarówno fizyczne, jak i mentalne, wróciliśmy na kilka dni do Menton, aby w towarzystwie emerytów z całego świata, powygrzewać się odrobinę w słońcu. Choć wszechobecna w kamperze wilgoć oraz atakujący nasz materac grzyb nie przestawały nam przypominać, że mimo wszystko mamy najchłodniejszą porę roku.

Dlatego też, leciutko zdołowani, ruszyliśmy powoli z powrotem w stronę domu. A, jako, że my to my, zajęło nam to jakiś czas.

Po drodze przeczekaliśmy jeszcze kilkudniową sztormową pogodę w San Lorenzo al Mare. Nasze skąpe z natury dusze zaszalały i zdecydowaliśmy się na płatny postój. Podczas trwającej kilka dni ulewy, nic tak nie koi serca,  jak spowijająca kampera przyjemnym ciepłem farelka, nie wspominając o hulającym niczym wicher na zewnątrz Internecie.

Kiedy się w końcu wypogodziło wybraliśmy się na przechadzkę, która okazała się okraszonym potem drałowaniem pod górę. Na szczycie przywitał na widok, może i nie oszołamiający, ale z pewnością wart wysiłku.


Jak już się porządnie wypogodziło, to i słońce zaczęło wywiązywać się ze swoich obowiązków i zrobiło się cieplej.

W sam raz, żeby pomoczyć nogi oraz powygrzewać się gdzieś w kąciku.

Co, jak co, ale palmy, piasek oraz morskie fale, to to, co nadaje naszej marnej egzystencji sens.


Jeszcze kilka dni w Diano Marina (niestety z pobliskiej, chyba najbardziej przez nas lubianej Imperii goni policja), leniwy spacerek do opustoszałego o tej porze roku Cervo...

...i ruszamy dalej.

Czas powiedzieć: Ciao Italia, może wrócimy za kilka miesięcy (a taki ch.j! Patrz: Covid-19). Żegnajcie spienione fale, bywaj wspaniała tłuścioszko- Farinato! Dobrze, że zrobiliśmy zapas lokalnej oliwy oraz mąki z ciecierzycy :)


 

sobota, 29 sierpnia 2020

Guess who's back?!

Nie wiemy jak zacząć, rozpoczniemy więc odrobinę trywialnie, posługując się przy tym dosyć wyświechtanym powiedzeniem. Otóż tak, blog powraca, odradza się niczym ten feniks z popiołów :) Przyznajemy, że Facebooki, czy też inne Instagramy, to doskonałe narzędzia do publikowania oraz komunikacji z innymi, a jeszcze lepsze do śledzenia i nabijania kabzy reklamodawcom oraz koncernom do których należą. I nic w tym złego, no dobra, prawie nic. Nie będziemy się tu jednak zagłębiać we względy ideologiczne... 
Chodzi o to, że media te ograniczają nas do kilku fotek oraz paru zdań, a tak naprawdę najważniejsze są komentarze oraz lajki. Taki klub wzajemnej adoracji- ty dasz mnie łapkę w górę, to i ja się tobie takową odwdzięczę. Nie usuwamy jednak tamtych kont, bo, bądźmy szczerzy, my też trochę lubimy, jak nas lubią :) 
A blog miał być dla nas, odrobię archaiczny, bez komentarzy, czy też statystyk wyświetleń. Po to, by po kilku latach powrócić do postów oraz zdjęć, powspominać i powzdychać, jak to ten czas szybko leci.

 
Postanowiliśmy zatem nadrobić miniony czas oraz zaległe posty, dlatego też, zaczynamy mniej więcej tam gdzie skończyliśmy, czyli na przełomie grudnia i stycznia. Szkoda, żeby się tyle zdjęć zmarnowało, a wspomnienia zatarły się z biegiem życia.

Czas ten spędzaliśmy we włoskiej Ligurii, ze szczególnym wskazaniem na San Remo i krótkimi wypadami do francuskiego Menton, by odpocząć od hord mniej lub bardziej lokalnych kamperowców, którzy to, postanowili masowo zasiedlić wszystkie możliwe i nadające się do postoju miejsca. Tylu kamperów oraz takiego tłoku nie widzieliśmy dotąd nigdy.

Choć nie możemy ich przecież potępiać, skoro i my tam byliśmy i dołożyliśmy tym samym naszą kamperową cegiełkę do tego ogólnego szaleństwa.

Dlatego, po dystyngowanych deptakowych przechadzkach w najlepszych dresach jakie mieliśmy, uciekaliśmy ku spokojowi, w poszukiwaniu miejsc odludnych.

 Albo, jak się rzekło- do sąsiedniej Francji. Tutaj zdarzało się nam nawet nocować w samotności...

 ...popijać winko patrząc na jedną z najpiękniejszych nadmorskich starówek...

 ...zażywać słonecznych kąpieli...

 ...czy też moczyć stopy w słonej i wbrew porze roku, wcale nie tak zimnej wodzie.

A, że w międzyczasie wypadał Sylwester, to i moczyliśmy usta w znacznych ilościach alkoholu, próbując uciec przed uciekającym czasem oraz hałasem fajerwerków. Przestrzegamy jednak wszystkich! Metoda to bowiem zwodnicza, o czym przypominały nam rano wątroby oraz rozedrgane dłonie :) 

Niech żyje Nowy Rok! Choć z obecnej perspektywy, nie wiemy, czy było się na co cieszyć...

wtorek, 7 stycznia 2020

Nie strzelaj w sylwestra, bo... ;)


Tak oto prezentowała się nasza sylwestrowa miejscówka :) Tutaj odbył się wielki bal, a towarzystwo i partnerów do tańca posłużyły nam stare drzewa oliwne. ;) Nie żebyśmy byli jakimiś dziwakami i odludkami, ale jeśli na pokładzie kampera ma się psa boi-dupę, to najlepiej unikać hucznych imprez (ze szczególnym wskazaniem na hucznych). Całe szczęście Komo przetrwał jakoś tą noc, lecz każdy wystrzał to dla niego ogromny stres i telepanie się w kącie ;( Jakby jednak nie było, to życzymy Wam Szczęśliwego Nowego Roku!

czwartek, 22 listopada 2018

Bogaczy chów klatkowy, czyli najdroższe blokowisko świata.


Elo ziomeczki! Tak nam się tęskno za rejonem, kwadratem, czy też, jak zwał, tak zwał, dzielnicą zrobiło, nasze serca tak mocno łaknęły swojskiego widoku starych dobrych bloków, że musieliśmy niezwłocznie jakoś zareagować na to Heimweh. Całe szczęście, że w zasięgu krótkiej autobusowej podróży mieliśmy poczciwe księstwo Monako, bo by nas ten spleen chyba zabił. Niestety, nie można mieć wszystkiego, ze smutkiem donosimy, że ziomeczków na ławce brak, w psią kupę nie wdepnęliśmy, a i żaden kreszowy dresik nie ukoił uszu swym melodyjnym szelestem. Ale co tam... i bez tego wychyliliśmy tradycyjne puszkowe piwko pod wysokim, oszklonym blokiem. Dziwne tylko, że zamiast tagować ściany, to chłopaki tam neony montują... No i, co to za graficiarz ten Marriott?

niedziela, 18 listopada 2018

zadając szyku na promenadach Lazurowego Wybrzeża


Możni tego świata, piękni i bogaci często zimują na Riwierze Francuskiej. My co prawda nie zalatujemy groszem z daleka, ale co to byłaby za jesień, czy też zima, bez zadawania szyku na promenadach Lazurowego Wybrzeża. Z powyższego wnioskując, wiecie już, że zdarzyło nam się już tu kilka razy bywać, więc nie będziemy się myślowo powielać i skopiujemy po prostu kawałek posta, który powstał podczas naszej pierwszej tu wizyty: Menton- perła Francji. Nie my wymyśliliśmy ten chwytliwy slogan. Słowa te witają turystów na wjeździe do miasta. Czy to określenie odrobinę na wyrost? Według nas nie. Jest w stu procentach zasłużone. Musieliśmy przejechać całe Lazurowe Wybrzeże, żeby na końcu tu dotrzeć. Menton leży przy samej włoskiej granicy i jest jednym z najładniejszych miasteczek, w których dane nam było być.