Pokazywanie postów oznaczonych etykietą langwedocja-roussillon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą langwedocja-roussillon. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 marca 2024

Posturlopowy spleen

Czy są tu jacyś dorośli? Czy ktoś może nam wytłumaczyć, dlaczego urlopowy okres mija tak szybko? Czemu te marne osiem miesięcy wolnego ucieka przez palce z tak zawrotną prędkością? Dopiero co wyjechaliśmy, a już jesteśmy z powrotem. Niemalże wczoraj kończyliśmy pracę, a tu jeszcze kilka tygodni laby i będziemy znów wieść życie w rytmie budzika. Spalone hiszpańskim słońcem zadki nam zbledną, w zamian zaś karki pokryją się piekącą purpurą. Ostatnia kropla potu nie zdążyła jeszcze porządnie wsiąknąć w plażowy piasek, a my, dzięki autostradowej teleportacji, nadajemy już do Was z salonowej kanapy.
 

środa, 11 października 2023

Ludzie lasu

Już ponad tydzień minął od naszego wyjazdu z domu, a my wciąż nie naskrobaliśmy co, gdzie i jak. Na swoje usprawiedliwienie spieszymy napomknąć, iż Francja, czy też Hiszpania nie rozpieszczają nas wszechobecnym Internetem, a wręcz można by powiedzieć, że darmowe Wi-Fi nie istnieje w ogóle. Przynajmniej na kempingach, gdzie też to rozbijamy się obecnie naszym namiotowo- samochodowym zestawem. Wiemy, wiemy, popukacie się zapewne w czoła i powiecie, że w obecnych czasach każdy ma przecież non- stop dostęp do sieci w komórce, bo ma jakiś pakiet, abonament, czy inny roaming danych. Jednak my nie. My są ludzie starej daty, którzy dopiero co wyszli z lasu, a ich podejście do transmisji danych pochodzi jeszcze z końcówki lat dwutysięcznych. Dlatego też, korzystając z dobrodziejstw obecnego miejsca pobytu- właśnie nadrabiamy blogowe zaległości.
 

środa, 17 kwietnia 2019

Adieu!


Żegnaj morze, bywajcie plaże oraz skaliste klify. Adieu Francjo! Wróciliśmy do domu. Można powiedzieć, że przenieśliśmy się w czasie, cofając się z lata do wiosny. Witajcie chmury, kurtki przeciwdeszczowe oraz parasole. Jeszcze ostatnie spojrzenie na wydmy oraz morze...

niedziela, 14 kwietnia 2019

Ale pięknie, ale pięknie :)


Opuszczając Hiszpanię myśleliśmy, że będzie już tylko gorzej tzn. żegnajcie spektakularne widoki, skaliste zatoczki oraz odludne plaże. Całe szczęście, że po francuskiej stronie Pireneje także spotykają się z morzem. Miasteczka Port Vendres oraz Collioure to prawdziwe perełki, a położony nieopodal Cap Bear to z kolei cud natury. Przemierzając przecinające go ścieżki, mieliśmy gęsią skórkę i powtarzaliśmy tylko: ale pięknie, ale pięknie :)

piątek, 8 marca 2019

Plaża w Sete


Dojechaliśmy. Bonjour wielka, słona kałużo! 

poniedziałek, 14 listopada 2016

¡Hola!


Udało się, jesteśmy w Hiszpanii. Od dawna planowaliśmy wizytę w tych okolicach. Już w lutym roztaczaliśmy przed sobą wizję iberyjskiej, łagodnej wiosny. Z różnych, nie do końca od nas zależnych względów, trafiliśmy jednak do włoskiej Ligurii. Nie, żebyśmy się skarżyli. Jeżeli tak mają wyglądać problemy, to życzymy sobie ich jak najwięcej :) Teraz jednak jesteśmy w końcu w słonecznej Katalonii. Wreszcie. ¡Hola!

piątek, 9 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 3


To już ostatni wpis z  francuskiej części odysei zbieracko-łowieckiej. Po miesiącu pobytu w Fitou nadszedł moment wyjazdu. Ot i tyle. Na zdjęciu nr 1. spożywamy wino (chcieliśmy soczek, ale ten co chodzi po wodzie wolał wino :)).


Świder- przyczyna bezsennych nocy i niekontrolowanych napadów lęku. Całe szczęście wkręcił tylko lewą rękę i mogę pisać tego posta :) Gorące pozdrowienia dla wszystkich pająków, żab i innych biednych stworzeń, które zmielił.

Zaplecze. Właśnie tu można odnaleźć tajemnicze składniki wina. Ot np. zakurzony pustak, czy wiązka gałęzi mająca imitować aromat drewnianej beczki :)


Ostania wieczerza (znaczy się piwo).



No i w drogę. Znana już wszystkim różowa torebka (ponoć pomaga łapać stopa) została spakowana i ruszamy ku germańskim landom. Jako, że jest weekend i mamy przed sobą 1000 km- nie idzie nam łatwo to nieszczęsne stopowanie.

wtorek, 6 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 2


Okolica w której przebywaliśmy to już prawdziwy śródziemnomorski klimat i krajobraz. Karłowata roślinność, kaktusy, palmy i inne kłujaki tego typu. Kamieniste, pozbawione roślinności wzgórza mogłyby posłużyć za scenografię z lądowania na księżycu. Właśnie pomiędzy tymi wzniesieniami znajdowały się uprawy winorośli, które to musieliśmy pozbawić owoców. Poletka były niezbyt duże, stąd też pracowaliśmy tylko w sześć osób. Dwie panie po prawej stronie powyższego zdjęcia to tubylcze Francuski, które okazały się być bardzo fajnymi dziewczynami.


Jak widać krzaki wesoło płożą się po ziemi i starają się ukryć winogrona. Robaki, Guzi-Guzi i inne pająki-paskudztwa na głowie- to chleb powszedni zbieracza :)



Jako, że praca była dosyć ciężka fizycznie i ból pleców dokuczał, staraliśmy się co jakiś czas robić regeneracyjne przerwy :)

  Siup na przyczepkę.

To zaś nasi dobrodzieje- monsieur Pierre z małżonką podczas obowiązkowego winka po dniu pracy. Szef nasz okazał się być świetnym gościem. Ciągle uśmiechnięty i żartujący. Wyprowadzenie go z równowagi było praktycznie niemożliwe (a kilka sytuacji temu sprzyjało. Powiedzmy, że ja już dawno wpadłbym w szał i rzucał kurw..i na lewo i prawo :)). To jest właśnie chyba największa nauka jaką otrzymaliśmy od mieszkających na południu Francuzów. Spokojnie, bez nerwów, to i tak nic nie zmieni, a wręcz pogorszy sprawę.     

czwartek, 1 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz.1

Dziś dodajemy pierwszą część relacji z życia zbieracza- łowiacza. Można by nadać jej tytuł "Sielskie chwile na południu Francji a konkretnie w Fitou- czyli przygotowania do harówki".
Jako, że nasze zarobkowanie opóźniło się o kilka dni to mieliśmy okazję troszkę się pobyczyć i poczuć jak jakaś Rihanna czy inny Jay-Z. Ciepłe morze, basen na własność, palące słońce- czego chcieć więcej? Do minusów można zaliczyć tylko to, że za kilka dni trzeba było iść do pracy, no i piwo- niezbyt dobre piwo, ale tak to już jest jak się pije najtańsze :) Poza tym to w końcu Francja, wystarczy, że się znają na winie.
W następnych odcinkach zdradzimy kilka tajników produkcji tegoż specjału w której również braliśmy udział. Tak to już jest z tajnikami (dla miłośników kiełbasy polecamy wizytę w rzeźni, a dla  wegetarian  np. w piekarni, czy szklarni), że jak się je pozna to czasami odchodzi ochota na spożycie.

Wszystkie zdjęcia robione komórką, więc bez narzekań na jakość proszę :)


Fitou- mini starówka. Nasze piękne Fitou okazało się być taką dziurą, że nie jeździł tam żaden autobuso-pociąg, czy nawet stop. Z sąsiedniej miejscowości musieliśmy drałować pieszo.


 Droga z kempingu do wioski.


Do morza mieliśmy niedaleko. Godzinka piechotą i już można się było opalać na złocistym piaseczku.


Wiadomo, tak to właśnie jest na tym zachodzie. Bogactwo i luksusy. Nawet prosty zbieracz ma domek z basenem :)

Męska część ekipy.



FIN

środa, 31 października 2012

kapitan Wrona wylądował


Wróciliśmy. Piękny nasz kraj przywitał nas śniegiem, trotylem, brzozą i całym naszym bajzlem, od którego już zdążyliśmy troszkę odpocząć. Wiadomo, że wszędzie jest podobnie, tylko jak człowiek nie ma dostępu do mediów to i nie chłonie tego całego syfu :) Jak się trochę ogarniemy, poselekcjonujemy zdjęcia itp. -to dodamy kilka wpisów na temat życia polskiego zbieracza za granicą. Wesołego Alleluja, tfu znaczy się Halloween!

P.S. Różową torebkę noszę tylko podczas stopowania!

niedziela, 7 października 2012

Krótki raport z pola bitwy

Blog ostatnio nam zamarł. Cóż poradzić- internetu brak. Więc teraz, korzystając z okazji zamieszczamy krótki raport z pola bitwy. Francja już za nami- było bardzo fajnie. Praca ciężka fizycznie, ale wykonywana w miłym towarzystwie. Szef przemiły i polewający winko, Francuzi przyjaźni. Mieszkaliśmy na kempingu z basenem, 4 kilometry od morza, więc można powiedzieć, że mieliśmy urlop połączony z pracą (choć kilka razy skończyliśmy po zmroku). Dużo piwa i słońca. Zdjęcia z dodatkową relacją- po powrocie do domu. Obecnie po wyczerpującej autostopowej przeprawie (prawie 2 dni) jesteśmy w kraju pożeraczy kiełbasy i kiszonej kapusty popijanej piwem (wiemy, że wielu z Was się tak odżywia, ale nie chodzi o Polskę :)). 
Cóż, czas kończyć. Za jakieś 3 tygodnie pełna relacja okraszona zdjęciami i pełnymi polotu komentarzami!

piątek, 31 sierpnia 2012

sekator w dłoń i na koń mości panowie!

Wyjazdu nadszedł czas. Kamper zostaje w swoim kurorcie uzdrowiskowym, a my uciekamy do Francji. Ciepłe morze, szerokie plaże, 50 km do granicy hiszpańskiej, tanie wino i wciąż jeszcze palące słońce. Jest tylko jeden haczyk - trzeba pracować :) Więc pakujemy plecaki, namiot, karimaty i w drogę!