czwartek, 14 marca 2024

Posturlopowy spleen

Czy są tu jacyś dorośli? Czy ktoś może nam wytłumaczyć, dlaczego urlopowy okres mija tak szybko? Czemu te marne osiem miesięcy wolnego ucieka przez palce z tak zawrotną prędkością? Dopiero co wyjechaliśmy, a już jesteśmy z powrotem. Niemalże wczoraj kończyliśmy pracę, a tu jeszcze kilka tygodni laby i będziemy znów wieść życie w rytmie budzika. Spalone hiszpańskim słońcem zadki nam zbledną, w zamian zaś karki pokryją się piekącą purpurą. Ostatnia kropla potu nie zdążyła jeszcze porządnie wsiąknąć w plażowy piasek, a my, dzięki autostradowej teleportacji, nadajemy już do Was z salonowej kanapy.
 

środa, 6 marca 2024

Audiencja u naturystycznego króla


El Portus- król naturystycznych kempingów zaszczycił nas kilkudniową audiencją. Parę miesięcy temu dostąpiliśmy już tego zaszczytu i zarówno ta, jak i poprzednia wizyta pozostawiła w nas wyraźny ślad zachwytu. To chyba najpiękniej położony kemping na który dotychczas byliśmy. Zdecydowanie wygrywa, zarówno w kategorii naturystycznej, jak i tekstylnej. Nie oznacza to jednak wcale, że jest to najlepszy z przeznaczonych do obozowania obiektów w ogóle. Istnieją zdecydowanie lepiej wyposażone, zarządzane etc. biwakowe przybytki. Lecz, jak to w życiu bywa- urodziwi mają o wiele łatwiej i tym samym wiele się im wybacza. Cóż z tego, że nie zawsze leci gorąca woda (pamiętajcie, jest zima), że nie jest super czysto, że dostępne są jedynie koedukacyjne sanitariaty (w sumie plus to, czy minus?), że niektóre prysznice są mocno integracyjne (w Prowansji, na kempingu Drome nie było żadnych barier/grodzi. Wszyscy myli się radośnie obok siebie. Tutaj są chociaż betonowe ścianki)- wystarczy tylko, iż król El Portus zamruga zalotnie i wszystkie niedogodności zostają czym prędzej zapomniane.

wtorek, 27 lutego 2024

Spisek bez udziału brzóz.

Dzień za dniem egzystujemy sobie beztrosko, wesoło wygrzewając przyrodzenia, które słonko pieści gorącymi promieniami, nadając tym samym przyjemny dla oka kolor dobrze wysmażonych frytek, a tam, hen hen na szwajcarskiej ziemi zły los knuje wytrwale swoje oszukańcze intrygi. Jakie spiski, jakie podstępy, o co w ogóle się rozchodzi?- zapytacie zapewne zaabsorbowani naszym losem oraz poruszeni wewnętrznie do głębi. Otóż, kiedy my latamy z plaży na plażę niczym te niewinne motylki, to nasza zwyczajowa robota uleciała sobie również. Niestety jednak nie ku nam, lecz  w niebyt, czy też inny o.byt. Znaczy się jesteśmy (w zawodowym ujęciu) w przysłowiowej dupie.
 

poniedziałek, 19 lutego 2024

Każdemu Eden wedle potrzeb

W ramach kronikarskiego obowiązku dodajemy krótką notkę z czasu, który dzielił oba nasze pobyty na iście rajskiej, nadmorskiej pustyni (każdemu Eden wedle potrzeb). Po opuszczeniu Cabo de Gata, ze względu na drobne załamanie pogody, czmychnęliśmy ku cywilizacji. W progi blichtru i luksusu, do wynajętego na ten burzliwy okres mieszkania. A w sumie to dwóch, pobyt w których rozdzielił jednodniowy, kempingowy epizod.

piątek, 16 lutego 2024

A ci dalej o Cabo de Gata?

Kilka dni temu opuściliśmy surowy oraz tak pozornie niegościnny park przyrody Cabo de Gata. I już jest nam smutno z tego powodu, już zdążyliśmy zatęsknić. W miarę jak wiatr zwiewał pustynny kurz z pędzącego w stronę Malagi samochodu, nasze nastroje spadały wraz z nim. Z każdym odpadającym ziarenkiem rzedły nam miny, a znikające we wstecznym lusterku krajobrazy zabierały ze sobą dobry humor. Na parę dób wróciliśmy na łono cywilizacji, do miasta, do ludzi i ze stanu w jakim znalazły się nasze psyche, wnioskujemy, że to w zupełności wystarczy. Tęskno nam za skałami, pustymi szlakami oraz naszymi miejscami odosobnienia- robinsonowymi plażami.

piątek, 9 lutego 2024

Kolejne migawki z parku Cabo de Gata

Dni mijają bez litości, jeden po drugim uciekają w przeszłość, a my wciąż gubimy się pośród kamienistych ścieżek tej nadmorskiej, andaluzyjskiej półpustyni. Lutowe słońce pali czaszki, skóra czerwieni się coraz intensywniej na ramionach, zaś ta na nosach linieje niczym zamieszkujące niniejsze pustkowia węże. Co jakiś czas pośród wysuszonej roślinności, jak fatamorgana majaczy jakaś mała, rachityczna oaza zieleni. Taka wysepka życia, odrobinę wilgotnej gleby najczęściej zagospodarowanej przez okazałe palmy.

piątek, 2 lutego 2024

Park przyrody Cabo de Gata, czyli z powrotem pod namiotem.

Jak zimować, to najlepiej pod namiotem :). Przecież powszechnie wiadomo, że przełom stycznia i lutego stanowi najlepszy okres na tego rodzaju aktywność. Ale tak na poważnie- wcale nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać z naszej środkowoeuropejskiej perspektywy. Toż to przecież samo południe Hiszpanii, tu słońce świeci niemal przez cały rok, mróz jest pojęciem zupełnie nieznanym, no i tuż za rogiem czeka już jedynie Afryka.

piątek, 26 stycznia 2024

Vera Playa- tam dyndają nie tylko...

Vera Playa to miejsce szczególne na naturystycznej mapie nie tylko Hiszpanii, ale i całej Europy. Zarówno ze względu na swoją historię, jak i na samą charakterystykę miejscowości. Nie jest to bowiem odizolowana, zamknięta enklawa, gdzie wielbiciele życia bez ubrań mogą oddawać się swojej pasji, niejako odcięci od reszty świata. Tutaj jest zupełnie inaczej, gdyż nie istnieją żadne bariery, nie ma ochrony, kontroli, czy innej formy  oddzielania amatorów równej opalenizny od osób przypiekających się w paski. 

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Komu w drogę, temu do Hiszpanii.

Dość już tej zimy wstręciuchy, dość chłodów, dość śniegu, koniec z przeszywającym zimnem! Wydawałoby się, że są to jedynie pobożne życzenia i nigdzie nie zaznamy już ciepła ani pieszczącego skórę delikatnymi promieniami słońca. Otóż nie. Zawsze przecież można polecieć na Dominikanę, do Egiptu, czy też do innej Tajlandii. Niestety my, jako osoby kochające ekologię i tym samym redukujące swój ślad węglowy, a tak naprawdę stroniące od latania z powodu dzielenia gospodarstwa domowego z czworonogiem, musimy wybrać lokację osiągalną samochodem. Dodatkowo na dachu którego zamontowany jest namiot- a nóż uda się trochę pokempingować. W tym przypadku w kontynentalnej Europie nie pozostaje nam nic innego poza Hiszpanią. No to w drogę.

piątek, 5 stycznia 2024

A któż to jest ten Sylwester?

Tradycyjnie już świętowanie imienin Sylwestra postanowiliśmy sobie darować i zaszyć się jak najdalej od czyniących to z upodobaniem współbliźnich. Na powyższym zdjęciu widać okna domku, który wynajęliśmy na głębokiej, bawarskiej prowincji. Co jeszcze można dostrzec na tej fotce? Nic? No właśnie, zupełna pustka. Tylko nasza mała wysepka światła na oceanie ciemności. Cisza oraz spokój. Żadnych ludzi, strzelających korków od szampana, wybuchających jeszcze bardziej widowiskowo fajerwerków, czy też umierających z bezmyślnym hukiem petard. Przed północą mycie zębów, hyc do łóżeczka pod cieplutką kołderkę i już budzimy się w Nowym Roku. Nie tylko dla nas było to jedno z najlepszych zakończeń dotychczas. Nasz czworonożny przyjaciel Komo wyraziłby z pewnością podobną opinię.
Stary kalendarz ścienny zastąpiliśmy nowym i po sprawie. O co tyle hecy? Toż to tylko zmiana daty- nic poza tym. Ziemia kręci się na drugi dzień identycznie jak jeszcze kilka godzin wcześniej. Jedyna różnica jest taka, że bardzo wielu ludzi głowa boli bardziej niż zazwyczaj, a niektórzy nawet nie mogą doliczyć się wszystkich palców u dłoni, bądź też co gorsza- członków. O oczach nie wspominając.

Po przyjeździe do domu wybraliśmy się na kilka spacerów, by sprawdzić, czy aby na pewno nic się nie zmieniło po tej "magicznej" nocy. 
Jezioro jak chlupało wodą, tak i nadal czyni.

Zamek hrabiego dobrodzieja, jak stał, tak i wciąż spoczywa na pamiętających jeszcze średniowiecze fundamentach.

 
A okoliczne lasy, jak koiły nasze zmysły, tak robią nadal. Jedyna nowość jest taka, że po konsultacji z pocztową skrzynką, a konkretnie z jej zawartością, już wiemy, kiedy ruszamy ku kuszącej słonecznymi promieniami Hiszpanii. Mianowicie za dwa tygodnie. I jeśli to jest ta noworoczna zmiana, to jesteśmy jak najbardziej na tak :)