czwartek, 17 lipca 2025

Kolejny rok, kolejna wizyta na kempingu Verdon Provence

Kolejny rok, kolejna wizyta na kempingu Verdon Provence. Mieliśmy niemal równo dwanaście miesięcy, żeby się stęsknić. Czy tak się stało? Czy wypłakiwaliśmy się w poduszkę podczas długich, zimowych wieczorów, marząc o powrocie do tego naturystycznego edenu? W końcu ubiegłoroczne wpisy (klik!), (klik!) były mu nad wyraz przychylne.

Tym razem zawitaliśmy jedynie na dwie doby, a nie- jak ostatnio- na niemal dziesięć, lecz każda ze spędzonych tam chwil była tego warta. Cykady przywitały nas obłędnym brzęczeniem, jezioro skutecznie chłodziło wygrzane w słońcu nagie ciała, a przyjemna, położona odrobinę z boku parcela zapewniała wytchnienie w cieniu.

Tuż po przyjeździe przeszliśmy się nabrzeżnym szlakiem (oczywiście na golasa), który nie przestaje robić piorunującego wrażenia. Człowiek czuje się, jakby spacerował dalmatyńskim wybrzeżem: w dole błękitna, przejrzysta, krystalicznie czysta woda; poniżej ścieżki- strome, opadające do jeziora klify; zbocza zaś gęsto porastają rozmaryny i inne prowansalskie zioła, pachnąc przy tym oszałamiająco.

Podczas wędrówki pokąpaliśmy się w kilku nowych miejscach, na koniec nie zapominając jednak o naszej stałej, nienawiedzanej przez intruzów miejscówce. Po powrocie- relaks z zimnym piwkiem w cieniu i wsłuchiwanie się w owadzi koncert.

Tak to, niemal w mgnieniu oka- i ku naszemu nieszczęściu- czas pobytu przeminął.

Czy marzymy już o powrocie? 

Zdecydowanie tak- już od momentu przekroczenia bramy wyjazdowej!