Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Burgundia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Burgundia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 czerwca 2015

wspomnień czar


Z czysto kronikarskiego obowiązku dodajemy jeszcze ostatnie zdjęcia z Francji. Jak widać impreza przebiegała dosyć intensywnie. Ten obecny na niemal wszystkich zdjęciach miły pan to nasz były już szef w pełnej krasie.


Zaczęło się niewinnie. Od rozmów na temat filozofii i późnych dzieł Seneki...


...by przejść do tematów bardziej przyziemnych...


...i skończyć na ziemi właśnie :)



Po tak intensywnych przeżyciach powrót dla domu był dla naszych wątrób niczym wyjazd na kuracje do sanatorium. Choć wiadomo, że i w Ciechocinku nikt za kołnierz nie wylewa :)


Pierwsze co zrobiliśmy to wskoczyliśmy na rowery i popedałowaliśmy ku jezioru...



...by je godnie przywitać :)



Jak widać klimat mamy tu dosyć łagodny. Jak na tą cześć Europy to niemal cuda- drzewo oliwne. Nie takie wsadzane tylko na sezon ku uciesze turystów. Również zimą tu było.


Wypity alkohol najlepiej wydalać pedałując właśnie :).

środa, 17 czerwca 2015

Vive la France!


To co, lecimy dalej?  Dziś może zajmiemy się kolejną francuską przywarą, a konkretnie tym, iż każdy tutaj jest tzw. wujkiem dobrą radą, który chętnie ci pomoże, czyli posłuży dobrą radą właśnie. Jesteś wyuczonym fizykiem jądrowym i budujecie w okolicy elektrownie atomową? Nic nie szkodzi! Okoliczni wieśniacy chętnie służą radą. Chłodzenie reaktora? Dla nich to pestka.
Gdy tylko ktoś coś robi zaraz wokół zbiera się grupka doradców i dyskutuje. Oczywiście każdy wie lepiej, nie tylko od podmiotu doradzania, ale też od wszystkich pozostałych consigliere. W tym przypadku pozostaje nam jedynie się uśmiechać, dziękować za cenne rady i robić swoje :).
Jak to się mówi w Polsce, co dwie głowy to nie jedna. Ku chwale Ojczyzny! Znaczy się, vive la France!


A to zdjęcia z naszego ostatniego weekendu w okolicznym Auxerre. Niepierwszy to już raz, ale jeszcze się nie znudziliśmy :).





Didol poznał miłą, młodą francuską damę. Mimo jej adoracji..


...wybrał spokój. W tym wieku tak to już chyba jest :).

sobota, 13 czerwca 2015

te typy- stereotypy


Francuz, cóż to za dziwne stworzenie. Mówi się, że stereotypy nie odzwierciedlają rzeczywistości, czy też ją wręcz fałszują, jednak w przypadku mieszkańców kraju smażonego ślimaka według nas wszystkie są prawdziwe. Nie wierzycie? No to ruszamy. Na początek może pogląd, iż Francuzi są bardzo zadufani w sobie. O tak, to z pewnością prawda. Nic na całym bożym świecie nie dorównuje, ba, do pięt nie sięga temu co francuskie. Ni góry, ni rzeki nawet. Kobiety? Phi! Toż powszechnie wiadomo, że Francuzki są najpiękniejsze w całej galaktyce. Może jedzenie? Fu! Toż inne nacje żywią się niemal ekskrementami. Wino? No już, cicho, cicho.
Wszystko wymyślono w tym pięknym kraju, a jak nie to znaczy, że ktoś pewnie podpatrzył, bądź też, o zgrozo,ukradł. Iluż zacnych synów i cór wydała Francja. Przykłady? A proszę... Maria Curie (Skłodowskiej tu nie znają), czy też ten, no Chopin. Mało?!
Co tam dalej. Hm... Może znajomość języków? Kto był w kraju nad Sekwaną ten wie, że nawet grabarz, czy też prosta sprzątaczka mówią płynną angielszczyzną :) Uwierzyliście? Nie? No i słusznie. Porozumienie się w jakimkolwiek języku obcym jest w 90% przypadków niemożliwe. Czasem trafi się jakiś profesor uniwersytetu, który coś tam wyduka po angielsku, czy niemiecku. Oczywiście wszyscy w szkole mają język obcy...Niech mi ktoś teraz powie, że w Polsce jest niski poziom kształcenia. Bagietkowy gluten tak solidnie posklejał francuskie mózgi, iż nie są one przyjąć już żadnej wiedzy :).
No starczy już, starczy na dzisiaj. To na koniec dla równowagi może coś o Polakach, że niby pijani cały czas i na dodatek sami katolicy. No i co? Prawdziwy ten stereotyp? Kto pierwszy rzuci kamieniem, że nie? My raczej się nie kwapimy. Katolicy to z nas raczej żadni, ale już to pierwsze to na pewno :)

Na koniec, ku osłodzie kilka zdjęć z naszej wioski.


Nasz dom i widok z okna. Na kościół, który budzi nas skutecznie każdego ranka, również w weekendy.




Darmowe bio czereśnie.


Współlokatorzy- Sardyńczycy i Litwinka.


No i na koniec Didol oczywiście :)


niedziela, 31 maja 2015

co tam szumi w winoroślach


Żeby nie było, że tylko harujemy i cierpimy męki okrutne postanowiliśmy wstawić trochę fotek z prozy popracowej.


Na początek mops, któremu pobyt tutaj nie służy bardziej niż nam. Didol utracił prawie całą chęć do życia. Poleguje nieborak gdzie tylko się da, na kanapie, dywanie, fotelu, bądź kolanach.


To zaś nasza nie do końca normalna francuska koleżanka, która w imprezowaniu postanowiła przebić niejedną gwiazdę rocka.


Czasem łatwiej porozumieć się z koniem niż z Francuzem :)



Taką oto piękną szafkę i równie urodziwą misę nabyliśmy na targu staroci, który opanował kilka dni temu ulice naszej wioski. Szafka za 5 euro!


No i dołączyli do nas Włosi, przepraszam, Sardyńczycy. Po minionych imprezach nasze wątroby gonią resztką żółci i błagają o litość. Całe szczęście, że trzeba chodzić do pracy, bo same weekendy by nas wykończyły :).


sobota, 25 kwietnia 2015

Raport z pola prac polowych


Skoro nie ma wielu podróży to może naskrobiemy coś o tym co się u nas obecnie dzieje. Otóż doginamy sobie wesoło na polu winorośli zwanym także winnicą. Obijanie się jest fajne, lecz trzeba niestety skądś brać na nie pieniądze, a jeżeli już musimy pracować, to najlepiej robić to właśnie tak. Świeże powietrze, czasem słońce, czasem odrobina deszczu (choć niekiedy potrafi padać cały tydzień i wtedy człowiek ma już odrobinę dość tej roboty, bo w tymże deszczu i towarzyszącym mu błocie musi także śmigać po polu) oraz dużo ruchu. Ot, taka siłownia na świeżym powietrzu i na dodatek całkiem nieźle płatna.
Właśnie zakończyliśmy przypinać winorośle do drutów (patrz powyższe zdjęcie), teraz nasadzamy nowe roślinki, potem będzie usuwanie niepotrzebnych, pędów, podnoszenie drutów i na koniec obrywanie liści. W międzyczasie zaś odrobina kilofowania (w końcu to bio winnica, a chwast się pleni, oj pleni) i koniec :).


W roli modelki prezentującej typowo francuski i co za tym idzie bardzo szykowny i elegancki strój roboczy wystąpiła Sylvie- nasza polowa współpracowniczka. Warto zwrócić uwagę na modne w tym sezonie odcienie szkarłatu oraz idealnie dopasowane do siebie elementy garderoby. Ach, ci Francuzi :)


Obecnie jesteśmy na etapie nasadzania nowych roślinek w miejsce tych, które niestety zakończyły swój jakże produktywny żywot. Może nie koniecznie same z siebie zakończyły, co uśmiercił je Jimmy, szalony traktorzysta-niszczyciel :).


W przerwie obiadowej czas na relaks i dopieszczanie mopsa.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Dzień Świstaka


Saint-Bris rzuciło na na nas urok. Nie chce nam się nigdzie jeździć, nie mamy ochoty na zwiedzanie. Utknęliśmy. Czujemy się trochę jak w filmie "Dzień Świstaka". Codziennie wstajemy o tej samej porze, szykujemy się do pracy, wychodzimy, mijamy po drodze te same osoby, a nas mijają te same samochody. Zaklęty krąg. Wiemy, że to się nazywa normalne życie i wiele osób tak egzystuje, a niektórzy nawet to lubią. Sami tak mieliśmy, ale w pewnym momencie nam przeszło :). Cóż, damy radę te kilka miesięcy. Jak człowiek tak dogina na polu to głownie odlicza czas do końca dnia, a potem byle do weekendu. Choć i one stają się podobne. Zakupy w Auxerre, spacer do Champs, leniuchowanie...