niedziela, 29 września 2013

nie takie Niemcy straszne



Winogronka już prawie gotowe do ścięcia, więc powoli ostrzymy sekatory :)



Troszkę się już po ojczyźnie naszych zachodnich sąsiadów najeździliśmy i musimy powiedzieć, że jeżeli człowiek wyzbędzie się historyczno- politycznych uprzedzeń, to odkryje przepiękny kraj zamieszkały przez uczynnych ludzi. Najczęściej penetrujemy Baden-Wirtembergię, która leży na południowym-zachodzie Niemiec. Jezioro Bodeńskie, rozległe winnice pokrywające łagodne wzgórza, gęste lasy Szwarcwaldu to miejsca, które szybko przekonają sceptyków do odwiedzenia tych stron.

 Weinsberg. Winnice, winnice, wszędzie winorośle.




Ruiny średniowiecznej twierdzy górujące nad winnicami. Mieliśmy szczęście, bo z okazji odbywającej się fiesty wstęp był darmowy.



A dla tych co nie lubią wina- Oktoberfest :)


środa, 25 września 2013

Würzburg



Würzburg przypomina nam odrobinę czeską Pragę w miniaturze. Wiadomo, że to nie ta turystyczna liga, ale coś jest na rzeczy. Bardzo przyjemnie spaceruje się nadrzecznymi bulwarami, by przekroczyć zabytkowy XV wieczny most z barokowymi figurami świętych i zacząć mozolnie drapać się w górę ku dostojnej Twierdzy Marienberg.




Całe miasto otoczone jest uprawami winorośli, więc można powiedzieć, że byliśmy tam w delegacji :).


Dostępny tylko dla pieszych most po którym turyści przechadzają się leniwie z lampką lokalnego wina w dłoni. Na jego końcu znajduje się knajpka, gdzie sprzedaje się ten szlachetny trunek na wynos z tzw. "okienka".

 Twierdza.


A to już rezydencja biskupia. Mądre książki uświadamiają nam, że to: " jeden z najznamienitszych zabytków architektury barokowej w Europie, porównywany często do pałaców Schönbrunn w Wiedniu oraz Wersalu". Faktycznie niczego sobie :).

 Oczywiście pałac znajduje się na liście UNESCO.


W jego ogrodach spotkaliśmy taką oto sympatyczną myszkę :)


Kampera można zaparkować nam Menem w samym centrum miasta z widokiem na rzekę i starówkę. Doba godziny to jedyne trzy euro. Z tego miejsca chcieliśmy serdecznie pozdrowić miłego pana obsługującego prywatny parking w centrum Poznania, który przywitał nas kiedyś słowami: "za tego kampera to stówę co najmniej". Niech mu interes prosperuje :).



poniedziałek, 23 września 2013

Bautzen i Bad Berka


Powoli zmierzamy na winobranie. Po raz trzeci w tym roku zawitaliśmy do Bautzen. Byliśmy tu zimą, latem i teraz- jesienią. Położone kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy urokliwe miasteczko jest niewątpliwie warte odwiedzenia. Jest stolicą zamieszkujących ten region Serbów Łużyckich. Znajdziemy tu serbski teatr, dom kultury, czy też cmentarz. Nazwy ulic zapisane są w dwóch językach. A, że język podobny do polskiego, to człowiek czuje się dosyć swojsko.




Klucząc po starówce natrafiliśmy na chyba najładniejszy jaki widzieliśmy w życiu taki oto mały, ukwiecony cmentarzyk. Położony pośród ruin starego kościoła, tuż nad urwiskiem robi niesamowite wrażenie.




Zdjęcia poniżej to już małe uzdrowisko Bad Berka. Pogoda nie dopisała, więc nie pofociliśmy zbytnio. Warto się tu zatrzymać na noc choćby z powodu spokojnego parkingu i darmowego prądu. No i oczywiście doskonałej wody zdrojowej :).




czwartek, 12 września 2013

fasolowy zawrót głowy


Już po przeprowadzce. Trudno uwierzyć, że nie mamy już naszego wypieszczonego mieszkanka. Pewien etap w życiu zakończył się dla nas definitywnie. Za oknem nie słychać już ulicznego gwaru, dzwoniących głośno tramwajów oraz trąbiących samochodów, a w powietrzu nie czuć spalin. Od kilku dobrych dni regenerujemy nasze płuca małomiasteczkowym powietrzem, a żołądki ekologiczną zieleniną wprost z ogródka rodziców:) Jako, że seniorzy szaleją na dancingach w Ciechocinku mamy cały dom dla siebie. Łuskamy fasolę, trzemy cukinie na placki (pycha!), obrywamy pomidory oraz pieczemy chleb. Zbieramy siły przed winobraniem, na które wyruszymy już w przyszłym tygodniu. Jak to mamy w zwyczaju będziemy powoli zmierzać do celu, zwiedzając przy tym co ciekawsze miejsca. Same zbiory powinny zacząć się pod koniec września i potrwać przez około miesiąc. Przyda nam się trochę ruchu, bo  póki co to jedynie uzupełniamy warstwę fasolowego tłuszczu :)

Na zdjęciu poniżej cukiniowo-marchewkowe placuszki wprost z patelni.


Powyżej żytni chlebek na zakwasie z własnej produkcji pastą sojową i regularnie obsikiwanym przez Didka
szczypiorkiem :)


Na koniec zaś jajeczno-pieczarkowe kotleciki :)