czwartek, 1 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz.1

Dziś dodajemy pierwszą część relacji z życia zbieracza- łowiacza. Można by nadać jej tytuł "Sielskie chwile na południu Francji a konkretnie w Fitou- czyli przygotowania do harówki".
Jako, że nasze zarobkowanie opóźniło się o kilka dni to mieliśmy okazję troszkę się pobyczyć i poczuć jak jakaś Rihanna czy inny Jay-Z. Ciepłe morze, basen na własność, palące słońce- czego chcieć więcej? Do minusów można zaliczyć tylko to, że za kilka dni trzeba było iść do pracy, no i piwo- niezbyt dobre piwo, ale tak to już jest jak się pije najtańsze :) Poza tym to w końcu Francja, wystarczy, że się znają na winie.
W następnych odcinkach zdradzimy kilka tajników produkcji tegoż specjału w której również braliśmy udział. Tak to już jest z tajnikami (dla miłośników kiełbasy polecamy wizytę w rzeźni, a dla  wegetarian  np. w piekarni, czy szklarni), że jak się je pozna to czasami odchodzi ochota na spożycie.

Wszystkie zdjęcia robione komórką, więc bez narzekań na jakość proszę :)


Fitou- mini starówka. Nasze piękne Fitou okazało się być taką dziurą, że nie jeździł tam żaden autobuso-pociąg, czy nawet stop. Z sąsiedniej miejscowości musieliśmy drałować pieszo.


 Droga z kempingu do wioski.


Do morza mieliśmy niedaleko. Godzinka piechotą i już można się było opalać na złocistym piaseczku.


Wiadomo, tak to właśnie jest na tym zachodzie. Bogactwo i luksusy. Nawet prosty zbieracz ma domek z basenem :)

Męska część ekipy.



FIN