niedziela, 18 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 5 i ostatnia (tak, tak- wreszcie koniec :))


To już ostatni wpis z jakże fascynującego cyklu dokumentującego życie zbieracza winnych gron :). Dwa miesiące minęły nam bardzo szybko i intensywnie- obfitując w przygody i nowe znajomości. Jeżeli już trzeba w życiu pracować- to nie jest to taka zła opcja. Wysiłek fizyczny oraz widoczne i konkretne efekty działań- należą niewątpliwie do plusów winobrania.

Powyżej nasza lodówka- stanowiło ją ciemne okienko pokoiku, który zajmowaliśmy nad restauracją.

Wypoczynek podczas przerwy w rwaniu. Generalnie obiady jedliśmy w rzeczonej restauracji, ale zdarzały się także sesje polowe.


Nagrobek, który tak nam się spodobał, że znalazł się tu ni w pięć, ni w dziewięć. Stanowi ciekawy przykład dystansu do śmierci i całej sztuki cmentarnej.



Po "standardowym" rwaniu mieliśmy inne ciekawe zajęcia np. zwijanie siatek, czy też rwanie liści :)


 Piękne okoliczności przyrody.





Powyżej nasza rumuńska ekipa. Wyglądają raczej stereotypowo :) Oprócz nich pracowało również z nami wielu Niemców.
Poniżej zaś- nasi dobrodzieje. Bardzo miła i serdeczna rodzinka. mamy nadzieję, że się jeszcze spotkamy!