poniedziałek, 14 listopada 2016

¡Hola!


Udało się, jesteśmy w Hiszpanii. Od dawna planowaliśmy wizytę w tych okolicach. Już w lutym roztaczaliśmy przed sobą wizję iberyjskiej, łagodnej wiosny. Z różnych, nie do końca od nas zależnych względów, trafiliśmy jednak do włoskiej Ligurii. Nie, żebyśmy się skarżyli. Jeżeli tak mają wyglądać problemy, to życzymy sobie ich jak najwięcej :) Teraz jednak jesteśmy w końcu w słonecznej Katalonii. Wreszcie. ¡Hola!


Jak wiadomo kampery to stworzenia, które poruszają się głównie lądem, więc nim tu dotarliśmy musieliśmy pokonać kilka kilometrów.


Naszemu wyjazdowi towarzyszył mróz i deszcz ze śniegiem. Potem przyszedł czas na sam deszcz, przepastne mgły oraz wichry porywiste :) Do tego szalona nawigacja wyszukująca jak najbardziej kręte drogi.


Jednak im bardziej na południe, tym szosy stawały się prostsze, a aura łagodniejsza.


Pojawiało się coraz więcej zieleni, a opadłe już w Niemczech liście zastąpiła wielobarwna mieszanka kolorów.


Po drodze przejechaliśmy jeszcze prze Fitou, gdzie rozpoczęła się nasza kariera specjalistów od pielęgnacji winorośli :) W drodze powrotnej musimy zajrzeć do ówczesnego szefa imieniem Pierre.


Jeszcze po francuskiej stronie granicy przywitaliśmy się z morzem...



...oraz odrobinę opustoszałymi kurortami...




...by w końcu dotrzeć do tej słonecznej i niestety odrobinę wietrznej krainy. Ale od czego są murki :)