wtorek, 17 czerwca 2014

cykady cykają, słońce zaś pali niemiłosiernie


Słońce obdarza łaskawie Burgundię swymi promieniami, a co za tym idzie winne krzaki oszalały i postanowiły bić rekordy w dziennym przyroście. Biegamy więc po polach i podnosimy wyżej druty agrafkujący przy tym gdzieniegdzie :). Po czasie znoju, potu, łez, bólu pleców, palców, nóg oraz dupy nawet, wreszcie nic nam nie doskwiera. Dużo chodzenie, lekkie skłony przy tym. Taka gimnastyka na świeżym, wiejskim powietrzu. Żyć, nie umierać po prostu :)


Dwa tygodnie temu dołączył do ekipy Justus, syn niemieckich winiarzy, który przybył tu bardziej praktykować, niż zarabiać. Jego przyjazd znacząco zwiększył w naszym tandemie spożycie piwa :)


Ktoś musi skończyć pole. W piątek Francuzi zaczynają weekend o dwunastej (trzydziestopięciogodzinny tydzień pracy :)), my zaś w ramach nadgodzin wykańczamy pola.


Chablis. Tu pieniądze rosną na krzakach.


Po pracy zaś, czas na piwniczną degustacje wina z beczek. Wraz z naszym dobrodziejem oczywiście :)



Po konsumpcji warto odpocząć odrobinę na łonie natury :) Na drugim planie rączy rumak. Co to za wioska by była bez koni.


Na koniec mopsia seria :)


Mops buntownik łamiący zakaz wchodzenia na łóżko. Przyłapany na gorącym uczynku po naszym powrocie z pracy...


...mops stróżujący na obejściu...


...mopsi podryw oraz...


...mops oddający się rozmyślaniom. I to ma być stróżowanie?!.