Podczas pobytu w
Vera Playa spoglądaliśmy tęsknie na zachód, w stronę majestatycznego,
białego miasteczka Mojacar, w kierunku majaczących na horyzoncie gór.
Skały wzywały nas swym kamiennym szeptem, płynąca od nich cicha melodia
kusiła nas coraz bardziej. Zaś położone u
ich stóp, ulokowane w urokliwych zatoczkach plaże nęciły swym pięknem.
Dzień po dniu. Doba po dobie. Aż w końcu się im udało, ich zawołania przyniosły skutek. Dotarliśmy na
miejsce, jesteśmy w domu.
wtorek, 4 lutego 2025
piątek, 31 stycznia 2025
Vera Playa zimą- miesiąc za nami.
Nasz pobyt w Torremar Natura zbliża się powoli do końca. Jeszcze kilka dni i opuścimy
to osiedle, miejscowość Vera Playa, a tym samym naturystyczny raj. Nie
smucimy się jednak, gdyż przenosimy się niewiele dalej, bo do miasteczka
Mojacar Playa. Tam, w odróżnieniu od tutejszej wielkiej, szerokiej,
piaszczystej plaży, czekają na nas urokliwe, ukryte za skałami zatoczki,
gdzie można cieszyć się większą intymnością oraz spokojem.
Wróćmy jednak do
Torremar. Ta urbanizacja jest już trzecią, w której na przestrzeni ostatnich lat dane nam było
mieszkać w Vera Playa i póki co najlepszą. W sumie to nie mamy się do
czego przyczepić. Jest naprawdę ładnie i kameralnie. Wspaniała
roślinność wypełnia wspólne przestrzennie, a liczne palmowe pióropusze
kołyszą się przy powiewach wiatru, szumiąc kojąco tuż za oknem. Do sklepu blisko, do plaży także-
czego chcieć więcej? Może basenu? Są dwa, w tym jeden podgrzewany- więc nawet
najwięksi malkontenci powinni być zadowoleni.
wtorek, 14 stycznia 2025
Goło i... spokojnie.
Już tydzień minął od naszego przyjazdu do Very i nie był to czas nazbyt obfitujący w momenty, które sprawiają, że serce wyrywa się ku górnym poziomom tętna. Pełen luz, słońce, dwucyfrowe temperatury, szumiące leniwie morze oraz wtórujące mu palmy o zielonych pióropuszach. Zaś pośrodku całego tego anturażu my otoczeni tabunami siwych głów. Emeryci wszystkich krajów łączcie się!- to zawołanie dotarło do niejednego seniora z północy Europy, co w rezultacie sprawiło, iż są ich tutaj nieprzebrane tłumy. Gdybyśmy tylko chcieli, moglibyśmy spędzać całe dnie na pogawędkach przy kawie, grze w warcaby lub też szachy, czy nawet rzucając ciężkie, metalowe kule w petanque. Jedyna różnica miedzy tą okolicą, a innym typowym zimowiskiem jest taka, że wiele z tych czynności ma miejsce bez ubrań, czyli kolokwialnie się wyrażając- na golasa.
środa, 8 stycznia 2025
Vamos a la Vera Playa!
Nasza teleportacja do Hiszpanii nie przebiegła tak gładko jak w filmach z gatunku science-fiction i zamiast znaleźć się tam w ułamku sekundy, potrzebowaliśmy całych trzech dni jazdy. Tak to już jednak bywa, kiedy jest się przywiązanym do tradycyjnego środka transportu, jakim jest samochód, a dodatkowo nie ma się skłonności do pokonywania kilkunastogodzinnych tras późno w noc. Podróż podzielona na siedmiusetkilometrowe odcinki, to już górna granica optimum, jaką są w stanie znieść nasze niemal już emeryckie plecy. Tak, tak, w tym wieku, nie ma żartów, żadne przelewki. No i na siusiu ciągle trzeba się zatrzymywać.
poniedziałek, 6 stycznia 2025
Pies też człowiek, tylko pies.
Jeżeli dzielicie gospodarstwo domowe z futrzanym, czworonożnym przyjacielem i zależy wam na jego dobrostanie, to przyjeżdżajcie śmiało na Sylwestra do Włoch. Nam właśnie taka idea przyświecała, kiedy wybieraliśmy się w podróż na południe. Jak najmniej fajerwerków, huku oraz drących się po nocach pijanych współbliźnich. Na to właśnie liczyliśmy i oczekiwania nasze zostały zaspokojone wręcz z nawiązką. Było spokojnie, nikt nie strzelał kilka dni przed, ani po- jak to często ma miejsce w Polsce, czy też w Niemczech. Co prawda zahuczało solidnie punkt dwunasta, ale trwało to dosłownie kilkanaście minut. Obróciliśmy się więc na drugi bok i spaliśmy dalej. Jak to chrapaliśmy smacznie w najważniejszy dzień w roku? Ano tak, o dziesiątej do łóżka i tyle. Doba jak każda inna. Pełen bojkot.
wtorek, 24 grudnia 2024
Adieu Quinten!
Dziś będzie krótko. Parę dni temu skończyliśmy pracę na ten rok, obecny sezon, jak i kilka najbliższych miesięcy. Żegnaj rajskie Quinten, adieu Szwajcario, ciao codzienny winniczy znoju, budziku oraz zarobkowa monotonio. Papa strzeliste Alpy. W sumie to będziemy odrobinę tęsknić. Witajcie zaś tłuściutkie franki, cygańskie życie i dwucyfrowe temperatury. Hej wolności! A Ty południowe słońce z każdym dniem rozgrzewaj się coraz mocniej, nadciągamy :)
niedziela, 1 grudnia 2024
Zimowe Quinten.
Z zimą jest trochę tak jak z rodziną- najlepiej wychodzi się w jej towarzystwie na zdjęciach. Fajnie jest czasem zatęsknić, powspominać dawne czasy, powzdychać z estymą, jak to kiedyś było fajnie, ale przebywać z nią permanentnie to już inna sprawa. Całe szczęście, że biały puch zawitał do Quinten jedynie na kilka dni, by potem ustąpić miejsca słońcu i sukcesywnie znikać pod wpływem jego ciepłych promieni. Kilka klimatycznych fotek pstrykniętych- nam to w zupełności wystarczy.
niedziela, 17 listopada 2024
Spokój. Samotność. Odludzie.
Spokój. Samotność. Odludzie. Brak kontaktu ze światem. Własny rytm. Kojąca monotonia. Wszystkie powyższe określenia doskonale oddają naszą codzienność oraz stan ducha, jaki osiągnęliśmy przez minione tygodnie w Quinten. Dni mijają nam niczym w kontemplacyjnym klasztorze, zamieniając powszedniość niemal w medytacyjną praktykę.
niedziela, 10 listopada 2024
Tylko żeby nie było, ostrzegaliśmy przecież.
Stało się. Znów. Nasze chciwe, spragnione pieniędzy umysły wygrały po raz kolejny. Ugięliśmy się ponownie. Podjęliśmy zarobkową pracę.
Weekend, a wraz z nim krótki czas odpoczynku, chyli się właśnie ku końcowi, a nas wciąż wszystko boli. Doskwierają mięśnie, niepokojąco strzykają stawy, dłonie natomiast zesztywniały tak, że niemal straciły swą przynależną naczelnym chwytność. Nawet oczy rozsadza ból niemal nie do zniesienia, lecz z zupełnie innego powodu- od nadmiaru otaczającego nas, majestatycznego piękna. Zresztą sami zobaczcie. Tylko bez podsyłania rachunków za wizytę u optyka, bez reklamacji proszę. Ostrzegaliśmy przecież.
piątek, 1 listopada 2024
Jesienne migawki- szarość mgły i zieleń trawki.
W miejscu, gdzie mieszkamy, jesień przywdziewa bardzo często stworzoną z gęstej mgły tunikę. Tak to już po prostu jest, kiedy rezyduje się w pobliżu dużego jeziora. A Bodensee do tycich akwenów z pewnością nie należy. Kiedy więc prognoza pogody przewiduje piękne słońce, rozpoczyna się inwazja szarego oparu i cała okolica poczyna sukcesywnie w nim znikać. Niczym w jakimś horrorze mgła powoli podpełza pod naszą wioskę, wnika między domy, rozlewa się po polach i lasach. Zjawisko to potrafi utrzymywać się przez kilka dni, a bezpośrednio nad jeziorem nawet tygodni. Gdy to następuje, nie pozostaje nic innego, jak ewakuować się wyżej, ponad parową maź. Całe szczęście, że w promieniu kilkunastu kilometrów mamy już wynurzające się z mgły pagórki, a kilkadziesiąt kolejnych dzieli nas już od solidnych, alpejskich szczytów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)