wtorek, 14 stycznia 2025

Goło i... spokojnie.

Już tydzień minął od naszego przyjazdu do Very i nie był to czas nazbyt obfitujący w momenty, które sprawiają, że serce wyrywa się ku górnym poziomom tętna. Pełen luz, słońce, dwucyfrowe temperatury, szumiące leniwie morze oraz wtórujące mu palmy o zielonych pióropuszach. Zaś pośrodku całego tego anturażu my otoczeni tabunami siwych głów. Emeryci wszystkich krajów łączcie się!- to zawołanie dotarło do niejednego seniora z północy Europy, co w rezultacie sprawiło, iż są ich tutaj nieprzebrane tłumy. Gdybyśmy tylko chcieli, moglibyśmy spędzać całe dnie na pogawędkach przy kawie, grze w warcaby lub też szachy, czy nawet rzucając ciężkie, metalowe kule w petanque. Jedyna różnica miedzy tą okolicą, a innym typowym zimowiskiem jest taka, że wiele z tych czynności ma miejsce bez ubrań, czyli kolokwialnie się wyrażając- na golasa.

Naturyści spacerują deptakiem, siedzą w knajpach, popijając piwko, a nawet zadają dumnie szyku na przecinających osiedla chodnikach.

Jeśli chcielibyście uzyskać więcej informacji o samej miejscowości Vera Playa i tym co, jak i dlaczego, to zapraszamy do blogowego archiwum. Nie chcemy się powielać, więc zgłodniali wiedzy klikajcie czym prędzej!

Klik, klik!!

My natomiast mamy zamiar wykorzystać ten czas, nie tylko na zdobywanie równomiernej opalenizny, ale również kolejnych umiejętności. Bierzemy bowiem udział w dwumiesięcznym kursie, po którym to będziemy mogli tytułować się dumnie nauczycielami jogi.

To nasze lokum na najbliższe tygodnie...

...nasza plaża...

...a nawet typowo polski parawan. Nie, nie po to, aby kryć się przed wścibskimi spojrzeniami, te nie przeszkadzają nam zupełnie. Wiatr natomiast to już inna sprawa.



Namaste!