Kiedyś to były
czasy – każdy naturysta, który kiedykolwiek był w Makarskiej, mógłby z
żalem westchnąć, wypowiadając te słowa. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy
najpiękniejsze z tutejszych plaż niemal tylko dla siebie. Niestety,
czasy się zmieniły – świat poszedł do przodu, pojawił się Instagram,
wszyscy zobaczyli, jak dobrze tu mamy, i też tak chcieli. Tyle że nie
mieli zamiaru zdejmować przy tym gatek.
Znane
przysłowie mówi: dasz komuś palec, a weźmie całą rękę. Właśnie w ten
sposób dokonała się ta przemiana – od plaż FKK do pełnej tekstylności.
Najpierw nieliczni, ubrani turyści byli tolerowani, potem zaczęli
pojawiać się coraz częściej i w coraz większej liczbie, aż w końcu to my
znaleźliśmy się w mniejszości, na którą oni patrzą spode łba.
Najbardziej
dotknięta tym zjawiskiem jest najpiękniejsza z tutejszych plaż – iście
królewska zatoczka zwana Nugal. Oddalona o kilka kilometrów od miasta,
osiągalna dość wymagającym szlakiem – nie zniechęca to jednak turystów. W
szczycie sezonu nieprzebrane tłumy ciągną wąską, położoną nad nadmorską
przepaścią ścieżką, by uszczknąć dla siebie odrobinę z tego wspaniałego
widoku. A jest na co patrzeć: strome klify opadają pionowo do morza,
otaczając plażę z trzech stron, a turkusowa woda obmywa ją z czwartej.
Cudo.
Nawet
teraz, w połowie października, nie jest wiele lepiej. Zazwyczaj pusta o
tej porze roku zatoka wciąż przyciąga licznych amatorów kąpieli.
Niestety – jeszcze raz to podkreślamy – ubranych w kąpielowe stroje.
Cóż, trzeba się już chyba pogodzić z tym, że Nugal jest stracony dla
naturyzmu.
Całe
szczęście, w okolicy nie brakuje innych plażowych piękności. Nie
pozostaje nam nic innego, jak póki co korzystać z ich uroków, a kolejną
wizytę na Nugalu odbyć zimą. Nie tak dawno bywaliśmy tam zupełnie sami o
tej porze roku.