By być jeszcze bardziej zabezpieczonym przed zarazą, miast noszenia maseczek ukryliśmy się po prostu w krzakach ;) Po przekroczeniu niemieckiej granicy świat wydawał się jeszcze w miarę normalny, wesołe dzieci pędziły chodnikami do szkoły, wszystko było otwarte i nikt nie myślał jeszcze o obowiązku noszenia maseczek. Nie trwało to jednak długo...
poniedziałek, 31 sierpnia 2020
Nadrabiania blogowych zaległości ciąg dalszy.
By być jeszcze bardziej zabezpieczonym przed zarazą, miast noszenia maseczek ukryliśmy się po prostu w krzakach ;) Po przekroczeniu niemieckiej granicy świat wydawał się jeszcze w miarę normalny, wesołe dzieci pędziły chodnikami do szkoły, wszystko było otwarte i nikt nie myślał jeszcze o obowiązku noszenia maseczek. Nie trwało to jednak długo...
niedziela, 30 sierpnia 2020
Konfrontacja z marzeniami
Wsiedliśmy więc w busika na dworcu w San Remo i ruszyliśmy ku Cerianie. W linii prostej to zaledwie kilkanaście kilometrów (może nawet nie), w rzeczywistości zaś, to pnąca się zakrętami ku górze, miejscami dosyć wąska droga. Ku przypomnieniu nadmieniamy tylko, że panowała wówczas zima i miasteczko było dosyć ponure oraz sprawiało mocno mroczne wrażenie. Wiadomo- będąc na letnich wakacjach, kiedy słońca nie śmią zasłaniać chmury, a temperatura nie pozwala na ubranie długich spodni, czy też bluzy, takie miejsca wydają się urokliwe, a nawet romantyczne. Jednak podczas chłodniejszej pory roku, cały romantyzm spowija mgła, a wspomniany wyżej urok zarasta mchem. Zaś dające schronienie przed upałami ściany starych domów- pokrywają się grzybem. Żeby już więcej nie przedłużać, czyli po prostu nie przynudzać, napiszemy jedno- wyleczyliśmy się. Nie powiemy, że definitywnie, ale na jakiś czas na pewno. Trzeba po prostu przekierować myśli ku klimatowi, który nie jest skalany zimą :)
Po tych wszystkich, jakże emocjonujących przeżyciach, by podreperować zdrowie, zarówno fizyczne, jak i mentalne, wróciliśmy na kilka dni do Menton, aby w towarzystwie emerytów z całego świata, powygrzewać się odrobinę w słońcu. Choć wszechobecna w kamperze wilgoć oraz atakujący nasz materac grzyb nie przestawały nam przypominać, że mimo wszystko mamy najchłodniejszą porę roku.
Dlatego też, leciutko zdołowani, ruszyliśmy powoli z powrotem w stronę domu. A, jako, że my to my, zajęło nam to jakiś czas.
Po drodze przeczekaliśmy jeszcze kilkudniową sztormową pogodę w San Lorenzo al Mare. Nasze skąpe z natury dusze zaszalały i zdecydowaliśmy się na płatny postój. Podczas trwającej kilka dni ulewy, nic tak nie koi serca, jak spowijająca kampera przyjemnym ciepłem farelka, nie wspominając o hulającym niczym wicher na zewnątrz Internecie.
Kiedy się w końcu wypogodziło wybraliśmy się na przechadzkę, która okazała się okraszonym potem drałowaniem pod górę. Na szczycie przywitał na widok, może i nie oszołamiający, ale z pewnością wart wysiłku.
Jak już się porządnie wypogodziło, to i słońce zaczęło wywiązywać się ze swoich obowiązków i zrobiło się cieplej.
W sam raz, żeby pomoczyć nogi oraz powygrzewać się gdzieś w kąciku.
Co, jak co, ale palmy, piasek oraz morskie fale, to to, co nadaje naszej marnej egzystencji sens.
Jeszcze kilka dni w Diano Marina (niestety z pobliskiej, chyba najbardziej przez nas lubianej Imperii goni policja), leniwy spacerek do opustoszałego o tej porze roku Cervo...
...i ruszamy dalej.
Czas powiedzieć: Ciao Italia, może wrócimy za kilka miesięcy (a taki ch.j! Patrz: Covid-19). Żegnajcie spienione fale, bywaj wspaniała tłuścioszko- Farinato! Dobrze, że zrobiliśmy zapas lokalnej oliwy oraz mąki z ciecierzycy :)
sobota, 29 sierpnia 2020
Guess who's back?!
Czas ten spędzaliśmy we włoskiej Ligurii, ze szczególnym wskazaniem na San Remo i krótkimi wypadami do francuskiego Menton, by odpocząć od hord mniej lub bardziej lokalnych kamperowców, którzy to, postanowili masowo zasiedlić wszystkie możliwe i nadające się do postoju miejsca. Tylu kamperów oraz takiego tłoku nie widzieliśmy dotąd nigdy.
Choć nie możemy ich przecież potępiać, skoro i my tam byliśmy i dołożyliśmy tym samym naszą kamperową cegiełkę do tego ogólnego szaleństwa.
Dlatego, po dystyngowanych deptakowych przechadzkach w najlepszych dresach jakie mieliśmy, uciekaliśmy ku spokojowi, w poszukiwaniu miejsc odludnych.
Albo, jak się rzekło- do sąsiedniej Francji. Tutaj zdarzało się nam nawet nocować w samotności...
...popijać winko patrząc na jedną z najpiękniejszych nadmorskich starówek...
...zażywać słonecznych kąpieli...
...czy też moczyć stopy w słonej i wbrew porze roku, wcale nie tak zimnej wodzie.
A, że w międzyczasie wypadał Sylwester, to i moczyliśmy usta w znacznych ilościach alkoholu, próbując uciec przed uciekającym czasem oraz hałasem fajerwerków. Przestrzegamy jednak wszystkich! Metoda to bowiem zwodnicza, o czym przypominały nam rano wątroby oraz rozedrgane dłonie :)
Niech żyje Nowy Rok! Choć z obecnej perspektywy, nie wiemy, czy było się na co cieszyć...
środa, 8 stycznia 2020
wtorek, 7 stycznia 2020
Nie strzelaj w sylwestra, bo... ;)
Tak oto prezentowała się nasza sylwestrowa miejscówka :) Tutaj odbył się wielki bal, a towarzystwo i partnerów do tańca posłużyły nam stare drzewa oliwne. ;) Nie żebyśmy byli jakimiś dziwakami i odludkami, ale jeśli na pokładzie kampera ma się psa boi-dupę, to najlepiej unikać hucznych imprez (ze szczególnym wskazaniem na hucznych). Całe szczęście Komo przetrwał jakoś tą noc, lecz każdy wystrzał to dla niego ogromny stres i telepanie się w kącie ;( Jakby jednak nie było, to życzymy Wam Szczęśliwego Nowego Roku!
piątek, 20 grudnia 2019
Okołobożonarodzeniowy szał
Szczerze pisząc, to nie należymy do osób, które jakoś szczególnie ekscytują się Świętami. Zarówno od strony religijnej, jak i komercyjnej. Tak naprawdę, to bojkotujemy je na całego, nigdy nie mieliśmy choinki, a od kilku lat z premedytacją opuszczamy rodzinne spotkania. Takie to już z nas złe dzieci, ale po prostu przeraża ten cały okołobożonarodzeniowy szał. Co innego jednak, jak ktoś zajmie się wieszaniem lampek, a my podczas wieczornych spacerów docenimy po prostu jego pracę. No i Babbo Natale taki słodki ;)
czwartek, 19 grudnia 2019
hu hu ha, zima zła!
Jedni w grudniu jeżdżą na narty, inni zaś wolą uciec od śniegu oraz chłodu jak najdalej. My zdecydowanie zaliczamy się do tej drugiej grupy i póki co, dzięki słońcu oraz w miarę przyjemnym temperaturą, udaje realizować się nam plan w stu procentach :) Jak mawiają starzy, mądrzy ludzie hu hu ha, zima zła!
A tych gdzie znowu zawiało?
Plan spędzenia zimy w cieplejszych klimatach wcielamy z uporem w życie :) Nim jednak dotarliśmy na włoską Riwierę, odwiedziliśmy Como. Grudniowa wizyta w tym pięknym mieście, wiąże się ze skosztowaniem przedświątecznej, włoskiej atmosfery ale też z tłumem ludzi, nawałem światełek, pełnymi badziewia sklepami i straganami, czyli ogólnie rozumianym szaleństwem.
piątek, 29 listopada 2019
Miesiąc później. Część 4. Ostatnia.
czwartek, 28 listopada 2019
Miesiąc później. Część 3.
Czas opuścić wybrzeże i powoli zacząć oswajać się z chłodniejszą, jesienną aurą. Żegnajcie gatki kąpielowe, witajcie kurtki puchowe!