środa, 2 października 2024

Wyspa Rab. Raperami już raczej nie zostaniemy, lecz może kiedyś będziemy Raberami.

Tour de chorwackie wyspy trwa w najlepsze. Pobyt na księżycowym Pagu zakończył się pomyślnie, czas na kolejną wystającą z morza skałę, czyli położony odrobinę na północ Rab. Zwany nie bez kozery The Happy Island przyciągnął nas do siebie już po raz drugi i z pewnością nie ostatni. Choć nie jest to najbardziej okazały skrawek lądu, to nawet podczas dłuższego pobytu nie sposób się tutaj nudzić. Tyle form krajobrazu, takie zróżnicowanie przyrody nie występuje chyba na żadnej innej z adriatyckich wysp. Nota bene gdybyśmy mieli kiedyś zamieszkać na którejś z nich, bardzo prawdopodobne, że zdecydowaliśmy się na tą trzyliterową piękność. Tak więc raperami już raczej nie zostaniemy nigdy, lecz może kiedyś będziemy Raberami :)

Strzeżcie się plażę golasów- nadciągamy! Zresztą Rab to przecież matecznik chorwackiego naturyzmu. Nie będziemy jednak powielać poprzednich wpisów i silić się na oryginalność. Zastosujmy więc znaną wszystkim studentom metodę kopiuj- wklej: Wyspa należy do jednych z najlepszych destynacji sprzyjających tego typu stylowi życia. To tutaj już w sierpniu 1936 roku jako pierwszy, za specjalnym przyzwoleniem władz wykąpał się nago brytyjski król Edward VIII i jego wybranka, amerykanka Wallis Simpson. Miało to miejsce w Zatoce Kandarola, która obecnie jest jedną z ulubionych plaż FKK. Nie bez powodu, bo choć z pewnością nie jest najładniejsza w okolicy, to jej wielki plusem jest to, że jest dostępna jedynie dla entuzjastów wyzwolonych z ubrań kąpieli.

Nim jednak przejdziemy do prezentacji kolejnych z bogatej palety tutejszych plaż, przejdźmy się po najważniejszym z tutejszych miasteczek, imienniku wyspy czyli Rabie właśnie.

Nie jest to jakaś imponująca rozległą starówką metropolia. Wiekowa część zajmuje wąski, wrzynający się w morze cypel, na którym znajdują się zabytkowe zabudowania. Upstrzony jest on siateczką kilku, przecinających się wąskich uliczek.

Przy których wznoszą się, dające latem cień, historyczne budowle.

Nie będziemy jednak tutaj przybliżać ich dokładnej historii, ani wymieniać zabytków z nazwy. W Internecie nie brakuje już takich opracowań.

Ciekawostka: Rab zwany jest też miastem czterech wież, gdyż właśnie tyle znajduje się na starówce. Widziane z boku stanowią znak rozpoznawczy osady.

O, tutaj mamy dwie z nich.

Kalifront ze swoimi siedmioma mniejszymi i większymi zatokami przypomina szmaragdowo-zielony naszyjnik, który zdobią harmonijnie nawleczone perły- cóż za wspaniali i utalentowani poeci tworzą stronę internetową croatia.hr, gdyż to z niej zaczerpnęliśmy ten oto cytat. Możemy się cicho podśmiewywać pod nosem, ale fakt jest taki, że sami lepiej byśmy tego nie napisali, ponieważ jest to najprawdziwsza z prawd.

Tak się szczęśliwie złożyło, że mieszkamy na skraju tego zielonego, rajskiego, niemalże bezludnego, pokrytego gęstym lasem półwyspu.

To już półwysep Lopar. Obfituje on w piaszczyste zatoczki oraz słynne plaże FKK. Sięgnijmy znów do annałów blogaska: Rajska to ponoć najpiękniejsza z plaż na Rabie. Tudzież, według jednej z mądrych gazet, jedna z najurodziwszych na świecie. Coś musi być z tym naszym globem nie tak, skoro takie poprzetykane w sezonie parasolami, wypełnione radosnym krzykiem latorośli oraz zapachem grillowanej kiełbasy paskudztwo (no dobra, odrobinę przesadzamy) zostaje wybrane miss, a uchwycone w prezentowanych tutaj kadrach cudeńka nie znajdują się na podium lub co gorsza- nikt nawet nie umieszcza ich w rankingowym zestawieniu.

W czym tkwi więc sekret? Dlaczego jedne plaże uznaje się za urodziwsze od innych? Otóż słowo klucz oraz tym samym cały sekret zamyka się w jednym słowie: parking. Pal już licho dodatkową infrastrukturę typu: knajpy, toalety i cały ten turystyczny kram. Nie dysponujesz parkingiem, to znaczy nie istniejesz. Sorry hałdo piasku, czy też kupo kamieni.

Parking i jeszcze raz parking- to mus. Jakoś trzeba przecież dotrzeć na leżaczek, a częstokroć jeszcze go ze sobą w pocie czoła przytargać. Jakoś trzeba przetransportować wypełnioną licznymi browarami lodówkę, dmuchane materace, grille, kiełbasy i sam najjaśniejszy Bóg wie co jeszcze.

Jest jednak grupa ludzi dla których brak miejsc postojowych jest wielką zaletą. Którzy, gdy tylko pomyślą o rozradowanym tłumie innych plażowiczów, zaczynają podrygiwać od wynikających z lęku dreszczy. To nasi bracia w golasowaniu, czyli naturyści. A miejsc, gdzie można oddawać się nieskrępowanym odzieżą kąpielom solarno- wodnym jest na Loparze bez liku.

Jesień to mgły. Tych mamy u siebie nad Bodeńskim pod dostatkiem, więc idźcie precz wstrętne opary! Napsujecie nam krwi po powrocie do domu.

Której strony wyspy by nie odwiedzić, można spodziewać się oszałamiającego piękna przyrody. Tutaj dumnie prezentuje się część południowo- zachodnia. Konkretnie okolice słynnej plaży Pudarica.


Czas kończyć obecną wizytę w tej miniaturze raju. Lecz przecież wszystko już było... Ponoć czas jest wartością względną, wytworzonym przez ludzki umysł złudzeniem przemijania. Niektórzy z fizyków obstają nawet przy tym, że nie istnieje on w ogóle. Że wymyśliliśmy go sobie po to, aby łatwiej organizować rzeczywistość. Skoro tak, to dlaczego nie ma nas już na rajskiej wyspie Rab, dlaczego musieliśmy ją opuścić? Dlaczego w końcu nadszedł koniec naszego pobytu? Czy to tylko nasze krnąbrne mózgi oszukują nas, może wcale nie musieliśmy wyjeżdżać? Może te dwa wspaniałe tygodnie (tym razem rezydowaliśmy ty jedynie przez tydzień) mogłyby trwać wiecznie, a my popsuliśmy wszystko kupnem biletu na prom?

Bardzo byśmy chcieli pozostać na wyspie jeszcze trochę, jeszcze przez jakiś okres zaludniać jej puste naturystyczne plaże.

Chlip, Chlip!