wtorek, 3 marca 2015

Hej, ho, ku przygodzie!


Jak widać Didol już nie może się doczekać wyjazdu. Co jest za drzwiami do przygody? Czy aby wszystko będzie w porządku?- takie to myśli kołaczą w jego małej głowie- Całe szczęście nie muszę się wiele pakować!
Jutro wreszcie ożywiamy kampera po zimowaniu w Polsce i zaczynamy sezon. Mamy nadzieję, że do kolejnej zimy nam zejdzie :).

sobota, 21 lutego 2015

Norymberga

 

Mijana już wielokrotnie podczas trasy z lub do Polski Norymberga jakoś nigdy nie była dla nas celem turystycznym samym w sobie, a bardziej kolejnym punktem, po minięciu którego mieliśmy już bliżej do domu. Zawsze kojarzyliśmy ją w zupełnie innym, mniej chlubnym, historycznym kontekście. Całe szczęście tym razem postanowiliśmy odpocząć po drodze i padło na to niedoceniane przez nas wcześniej miasto. 



Tak jak większość miast w tej części Europy tak i ta druga po Monachium najliczniejsza bawarska metropolia mocno ucierpiała podczas ostatniej wojny. Większość zabytków została jednak pieczołowicie odbudowana i odrestaurowana.

 

Byle do wiosny.

 

Z czystym sumieniem możemy polecić pyszne, wegańskie falafale.


Nad miastem góruje wielki zamek.

 

Czasem trzeba się poświęcić dla zdjęcia. Fuj! Tak się jednak złożyło, że były Walentynki, więc w tym dniu można zrobić wyjątek :).


W domu Didol ma zakaz wchodzenia na łóżko, w hotelu jednak może wreszcie sobie poużywać :)

FIN

czwartek, 12 lutego 2015

Wojna!

- Bum!- cóż za dziwny sen... bum, bum!- wali raz, po raz uparcie armata.
- Wojna, Niemcy idą!- zrywam się z łóżka z krzykiem na ustach. Wojna!- budzę żonę, zrzucam z posłania mopsa. Ratujmy się!- biegam po domu w panice z szaleństwem w oczach.
- Jaka wojna, jacy Niemcy atakują? Przecież mieszkamy w Niemczech głupku- mądrzejsza połówka jak zawsze postrzega świat nieco trzeźwiej i realniej. Chyba już najwyższy czas odstawić alkohol- mówi.
- Bum, bum- rozlega się znowu...
- I co kobieto małej wiary, zwątpiłaś w męża, że alkohol, że zwidy jakieś. Wiem! jak nie Niemcy to pewnie Ruscy. Dawno już to przewidywałem! Wiadomo: Putin, Ukraina... Chwytam w dłoń wielki nóż kuchenny i wybiegam na zewnątrz bronić rodziny jak prawdziwy mężczyzna. I co? Co widzą me zaspane oczy? Nie czołgi, nie maszerujące w równym rytmie bębnów wojska, nie białe deliryczne myszki nawet... Ale wiele się nie pomyliłem, toż to idą Niemcy właśnie, sąsiedzi nasi drodzy normalnie o tej porze za ścianą śpiący. Paradują sobie wesoło w liczbie kilkudziesięciu i napieprzają w bębny bez litości. Nie mają zmiłowania dla nienawykłych do takich ekscesów nieboraków, czyli nas :). Nie wspominając nawet o przeżywającym właśnie po sylwestrową traumę mopsie Didku!
Tak to właśnie dane nam było zapoznać się z chlubną tradycją południowoniemieckich Ostatków, czyli Fasnacht. Tylko dlaczego o...no właśnie o której? Dziewiątej?- nie o tak długo to nie śpimy. Dobra, o ósmej może? Nie, po dwakroć nie! O szóstej rano, a nawet trochę przed :)
Gdy to piszę zabawa trwa nadal w najlepsze i jeszcze pewnie potrwa. Tak naprawdę to do Rosenmontag, czyli...pięć dni :)


 Filmik nakręciliśmy już kilka godzin później podczas kolejnego przemarszu pod naszymi oknami.

piątek, 6 lutego 2015

lodowe Engen


Ostatnia wizyta w sąsiednim Engen uzmysłowiła nam jak łatwo płyny pod wpływem mrozu zamieniają się w ciała stale- nasza krew nieomal stała się lodem. Spacer po starówce przypominał przeszukiwanie gigantycznej lodówki. A po co włazić to takiej wielkiej chłodni? Przesiadywanie w lodowce może i nie ma większego sensu ale wizyta w Engen to już jak najbardziej. Pięknie zachowana starówka, wąskie uliczki, kilkusetletnie domy, gdyby nie śnieg można by się poczuć niczym we Włoszech.







Powyższa rzeźba przypomniała nam, że właśnie zaczął się Fasnacht (klik). Czas wskoczyć w jakieś fikuśne karnawałowe stroje :)


poniedziałek, 2 lutego 2015

lutowy postowypełniacz


Wiosna już tuż, tuż... No może nie tak niedaleko, bo właśnie za naszym oknem obficie pada śnieg :) Ale jeżeli tylko ten puszysty opad nie uprzykrza nam życia to przebijające się coraz częściej słonce pozwala nawet na doładowanie coraz uboższych zapasów witaminy D :) Dlatego, gdy nadarza się ku temu sposobność to zrzucamy ciuchy i chłoniemy wszyscy. Czyli: dwa osobniki ludzkie polegują na kanapie, pies rasy mops o imieniu Didek zalega obok na podłodze, okienne kaktusy wyciągają igły ku słonecznym promieniom i nawet muchy, sztuk trzy wygrzewają się na szybie. Gorąco polecamy wszystkim taką szklarniową metodę ładowania wyczerpanych przez zimę baterii.

Poza tym już na horyzoncie widać kamperowe światełko w tym niekamperowym tunelu stacjonarnego życia :)



Didol jak widać z roku na rok przystojniejszy :) Czyż nie?

czwartek, 15 stycznia 2015

Zamek Hohenkrähen


Wiele razy mijaliśmy te ruiny jadąc na zakupy do Singen. Tam właśnie znajdują się pozostałości największej niemieckiej twierdzy Hohentwiel, która to odciąga uwagę większości turystów od mniej okazałego kuzyna.
Dzisiaj jednak po dokonaniu niezbędnych sprawunków postanowiliśmy w końcu wdrapać się na położoną na szczycie wygasłego wulkanu, skąpaną we mgle twierdzę Hohenkrähen. Historia zamku sięga XII wieku i jak to w wielu tego typu przypadkach jest bardzo burzliwa. Nie będziemy jej tu przedstawiać, muszą wystarczyć zdjęcia :)


No to w drogę!


Uf, ach, ufff, o joj, nie dam rady- takie to odgłosy towarzyszyły naszej wspinaczce.


Przy akompaniamencie trzeszczących głośno kości jakoś się jednak wdrapaliśmy.



Poniżej wspomniane wcześniej ruiny Hohentwiel.






Na horyzoncie pięknie było widać Alpy.


Warto było się odrobinę spocić :)

niedziela, 11 stycznia 2015

w stronę słońca


Wczoraj zawitała do nas prawdziwa wiosna. Siedemnaście stopni, słońce- czego chcieć więcej? Uczciliśmy ten dzień wycieczką do Konstancji (Konstanz). Mamy nadzieję, że taka pogoda będzie coraz częściej gościć w naszych okolicach :)