środa, 9 marca 2022

Czas.


Wyobraźcie sobie taki obrazek: obszerny gabinet lekarski, krystalicznie czyste okienne szyby wpuszczają wiosenne słoneczne promienie, na podłodze jasne płytki, przed wami stoi, dumnie dominując przestrzeń masywne dębowe biurko, tuż za nim znajduje się wypełniona fachową literaturą biblioteczka do kompletu, zaś między tym wszystkim zasiada nalany tłuszczem, rumiany czerwienią zawałowca lekarz. No dobra, zmieńmy konowała- ten nie będzie dla was wiarygodny. 

Otóż przed wami, w skórzanym fotelu umościł się wygodnie, szczupły, wzrostu średniego, ze skroniami ku powadze przyprószonymi już delikatną siwizną, sprawiający wrażanie kompetentnego medyk, powiedzmy onkolog.

I rzecze: Zostało Panu/Pani, szanowny Pacjencie rok życia. Choróbsko wdarło się już we wszystkie zakamarki ciała i przeżarło je do głębi. Operować nie ma po co, bo tak naprawdę nie ma co. Słowem- kaplica. Ratunku nie ma, ni u księdza, ni u alopaty. Wyrok zapadł, odliczanie rozpoczęte.


Co robicie? Jaki macie plan? Wiadomo- najpierw płacz, zgrzytanie zębów, rwanie resztek włosów i pytanie: dlaczego ja?! Lecz kiedy to minie, to wypadałoby przeżyć jakoś ciekawie ten pozostały czas, może spełnić odkładane na później marzenia.


Wróćmy jednak do sedna kwestii. Jaka jest tak naprawdę różnica: miesiąc, rok, dziesięć lat- a może jedynie nieliczne minuty? Wszyscy bez wyjątku zbliżamy się nieustannie do nieuchronnej śmierci, z każdą mijającą właśnie dobą pędzimy w jej szeroko rozłożone ramiona. Czyli tak naprawdę wielkiej dyferencji nie ma. Rzecz jest tylko kwestią skali. Tak, czy siak dążymy w jednym, niezmiennym kierunku, ku napisom końcowym.


Wiadomo, pozostaje jeszcze kwestia wiary oraz oddających się jej bliźnich. Ci to mają szczęście! Pomęczą się trochę w doczesnym świecie, niech czas jako tako zleci, byle szybko i już hyc na wyższy poziom, do wiecznej egzystencji. Tam zaś zdążą sobie poużywać, odbiją z nawiązką wszystkie ziemskie niedogodności, czy rozczarowania.

Wyłączmy ich zatem z naszych rozważań- nie o nich tu chodzi. Lecz wszyscy przecież wiemy, że nie jest takich wielu. Większość udaje jedynie, a tak naprawdę robi w gatki ze strachu, w głębi serca nie dowierzając, że po powiedzeniu: sprawdzam, będzie mieć coś w kartach. 


Dlatego skupmy się na tym co pewne, a niepoddające się wątpliwości jest wyłącznie to, co mamy teraz, ta chwila. Ta suma momentów przed teraz oraz nadzieja na jak najwięcej tych po.


Cóż nam więc pozostaje? Żyć! Zasiąść przed tym dębowym biurkiem i po usłyszeniu diagnozy wziąć się za siebie. Zrobić bilans, przeanalizować inwestycje, skreślić to co się nie opłaca, a resztę przekierować w to co ważne. Dla nas. Nie oglądać się na innych. Oni mają swoje diagnozy. Nie nam im pomagać, ale też nie nam ich oceniać.

Podsumowując: róbmy swoje, bo nie wiadomo, czy spotkamy się po drugiej stronie. Pewne jest jednak tylko to, co istnieje teraz, no i może co przytrafi się jutro. Choć któż wie, kto ma gwarancję?