czwartek, 31 stycznia 2013

już niedługo :)


Każdy widzi, że zima w Polsce wciąż trzyma. Nie pomaga to w zachowaniu entuzjastycznego nastawienia do życia i optymistycznej postawy. Ale nic to! Siedzimy sobie w domu i kombinujemy. I wykombinowaliśmy. Po co się kisić w czterech ścianach, skoro gdzieś tam na południu słonko świeci radośnie pozwalając na kamperowanie. Więc już niedługo wyjazd. Pewne kwestie zarobkowo-finansowe powoli się klarują i prawdopodobnie wyjdzie na to, że będziemy pracować od wiosny do zimy. Dlatego też ogarniamy przeglądo- ubezpieczeniowe sprawy i pryskamy na Lazurowe Wybrzeże :) Jeżeli nic nam nie wejdzie w drogę spędzimy tam troszkę czasu. Poniżej mały przedsmak (nie ma jak liberalna Francja- kąpielówek nie bierzemy :)).



środa, 16 stycznia 2013

2013/2


Za oknem zimno, szaro i brudno- ot uroki spędzania zimy w mieście. W związku z tym postanowiliśmy rozpocząć cykl wspomnieniowy, by trochę rozgrzać serca nasze i Wasze (tak naprawdę ma to związek z ocieplaniem naszego wizerunku- ale o tym cicho...) Nie czepiajmy się więc- niech powrócą wspomnienia! :)





wtorek, 15 stycznia 2013

2013/1


Nowy rok rozpoczął się dwa tygodnie temu (Wszystkim życzymy wszystkiego najlepszego !)- a tu żadnego wpisu. Trzeba coś z tym zrobić i naskrobać kilka słów o tym co się u nas dzieje. Ano kisimy się w tych naszych krajowych śnieżnych zaspach, a jak się nie kisimy to wędrujemy po światłowodach w poszukiwaniu słońca. Wysyłamy setki maili (powinniśmy już przekroczyć tysiąc) w sprawie przemieszczenia się w trochę cieplejsze rejony. Jakiś odzew jest, więc jesteśmy dobrej myśli. Już niedługo szykuje się kolejna przygoda :)

sobota, 29 grudnia 2012

spacerowo


Po świątecznym zasiedzeniu się przy stole trzeba się trochę poruszać :)  Pogoda sprzyja nadrzecznemu łazikowaniu.






poniedziałek, 24 grudnia 2012

W.Ś.


Wesołych Świąt wszystkim Wam życzymy!


 ...chrześcijanom i buddystom
punkom, skinom, anarchistom
narodowcom i faszystom  
czarnym, białym, kolorowym
każdy z Was niech będzie zdrowy
toż to wszystko etykietki
w każdym z nich jest człowiek wielki! 
 :)

wtorek, 11 grudnia 2012

postowypełniacz

Nadszedł grudzień, a wraz z nim pojawiło się zero na liście miesięcy widocznej z boku strony. Trzeba to zero czymś zapchać- zmienić w jedynkę. Temu właśnie służy ten post, jest to taki postowypełniacz właśnie. Czym charakteryzuje się ów wypełniacz? Ano tym, że nie ma nic istotnego do przekazania, ale napisać coś wypada  żeby blog nie zamarł zupełnie :) Więc na początek rozkoszne zdjęcie Didka, który wygląda tu jak Kot ze Shreka. Następnie trochę użalania się (może w punktach):

1. jest zimno;
2. jest ciemno;
3. jest zimno;
4. pojechałoby się gdzieś;
5. pracy nie ma;
6. jest zimno.

Żeby przełamać te negatywne emocje dużo gotujemy. A jak gotujemy, to zawsze można wrzucić kilka fotek na bloga. No nie? To wrzucamy. Poza tym, obserwując różne blogi kulinarne widzimy, że mają dużo więcej wejść, niż strony o tematyce kamperowej. Dlatego też, postanowiliśmy się przebranżowić i zmienić pole działania. Od dziś nasz blog nazywa się: Kamperem po kuchni :)

Poniżej pierwsza fotorelacja z naszych zmagań z garami.

Jako włochofile  zaczynamy od makaronu (tfu! znaczy się- pasty),


przez staropolską kaszę jęczmienną,


własnego wypieku chleb,


aż do pierogów z własnego lepienia.

Jeżeli liczba wejść wyraźnie się zwiększy, to zaczniemy również publikować przepisy :)

P.S.1. Tym właśnie sposobem powstał całkiem solidny postowypełniacz.

P.S.2.  W następnym odcinku zamieścimy nie tylko kulinaria! Ostatnimi czasy robimy dużo zdjęć ptaszkom, więc spodziewajcie się inwazji naszych pierzastych przyjaciół :)

środa, 28 listopada 2012

ho, ho, ho

 
Zima zbliża się nieubłaganie- nastały króciutkie, mgliste dni. Ciemno, wilgotno i chłodno. Kamper już zdrowy, praktycznie wszystkie bebeszki ma odnowione lub wymienione, chciałoby się gdzieś pojechać ale jako stworzenia słońco i światłolubne jakoś nie możemy się zebrać (do Egiptu trochę daleko :)). Stoi więc nieborak smutny pod blokiem.
Z braku lepszych zajęć, łazikujemy po Wrocławiu, gotujemy i nawet chleb zaczęliśmy piec :)
Skoro zbliża się zima to i święta również są tuż, tuż. Choć pozostał jeszcze miesiąc, handlowcy już dni odliczają i kasę przeliczają (całe szczęście, że jesteśmy dosyć odporni na to całe szaleństwo). W piątek wystartował we Wrocławiu jarmark, który to uwieczniliśmy na tych kilku fotkach.
Ot, i to tyle. Czas zaparzyć ciepłej herbaty :)



niedziela, 18 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 5 i ostatnia (tak, tak- wreszcie koniec :))


To już ostatni wpis z jakże fascynującego cyklu dokumentującego życie zbieracza winnych gron :). Dwa miesiące minęły nam bardzo szybko i intensywnie- obfitując w przygody i nowe znajomości. Jeżeli już trzeba w życiu pracować- to nie jest to taka zła opcja. Wysiłek fizyczny oraz widoczne i konkretne efekty działań- należą niewątpliwie do plusów winobrania.

Powyżej nasza lodówka- stanowiło ją ciemne okienko pokoiku, który zajmowaliśmy nad restauracją.

Wypoczynek podczas przerwy w rwaniu. Generalnie obiady jedliśmy w rzeczonej restauracji, ale zdarzały się także sesje polowe.


Nagrobek, który tak nam się spodobał, że znalazł się tu ni w pięć, ni w dziewięć. Stanowi ciekawy przykład dystansu do śmierci i całej sztuki cmentarnej.



Po "standardowym" rwaniu mieliśmy inne ciekawe zajęcia np. zwijanie siatek, czy też rwanie liści :)


 Piękne okoliczności przyrody.





Powyżej nasza rumuńska ekipa. Wyglądają raczej stereotypowo :) Oprócz nich pracowało również z nami wielu Niemców.
Poniżej zaś- nasi dobrodzieje. Bardzo miła i serdeczna rodzinka. mamy nadzieję, że się jeszcze spotkamy!


niedziela, 11 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 4


Po weekendowej jeździe dojechaliśmy do Niemiec. Dłuuugie stopowanie okazało się być poważną próbą dla naszych charakterów. Padał deszcz,a kierowcy nie wykazywali specjalnej chęci do zabrania naszych nieszczęsnych osób- jeżeli już to nie mieli miejsca, a tiry- jako, że był właśnie weekend- nie mogły poruszać się po drogach.
Ale nic to!
Dość biadolenia!
Tak czy inaczej dojechaliśmy do przepięknie położonej wioseczki- Diefenbach. Nasi odwieczni germańscy wrogowie (w tym przypadku szef z rodziną) przyjęli nas bardzo zacnie. Jako, że dotarliśmy dosyć późno zaprosili nas do domu, zrobili kolacyjkę, polali winka i pościelili wygodne łóżeczka :) Tak to już jest z tymi wstrętnymi Niemcami! Na drugi dzień udaliśmy się do pracy. Jak widać na dołączonych fotografiach ( z telefonu!) krzaczki różniły się odrobinę od tych, które pozbawialiśmy gron we Francji.




Zapraszamy na kolejne odcinki!

piątek, 9 listopada 2012

z życia zbieracza -łowiacza cz. 3


To już ostatni wpis z  francuskiej części odysei zbieracko-łowieckiej. Po miesiącu pobytu w Fitou nadszedł moment wyjazdu. Ot i tyle. Na zdjęciu nr 1. spożywamy wino (chcieliśmy soczek, ale ten co chodzi po wodzie wolał wino :)).


Świder- przyczyna bezsennych nocy i niekontrolowanych napadów lęku. Całe szczęście wkręcił tylko lewą rękę i mogę pisać tego posta :) Gorące pozdrowienia dla wszystkich pająków, żab i innych biednych stworzeń, które zmielił.

Zaplecze. Właśnie tu można odnaleźć tajemnicze składniki wina. Ot np. zakurzony pustak, czy wiązka gałęzi mająca imitować aromat drewnianej beczki :)


Ostania wieczerza (znaczy się piwo).



No i w drogę. Znana już wszystkim różowa torebka (ponoć pomaga łapać stopa) została spakowana i ruszamy ku germańskim landom. Jako, że jest weekend i mamy przed sobą 1000 km- nie idzie nam łatwo to nieszczęsne stopowanie.