wtorek, 21 września 2010

Ioannina

Dopłynęliśmy do Ankony we Włoszech i już na wstępie przeżyliśmy szok. Panuje tu już dosyć zaawansowana zima. Temperatura w dzień spada do 26 stopni, co zmusza lokalną ludność do przyodziania się w zalegające w szafach kurtki i długie spodnie, a co większe modystki- w kozaki oraz futra.
Ale o tym w następnym wpisie. Teraz jeszcze zdjęcia z Greckiej Ioanniny (po polsku Janina :)). Miasta leżącego nad jeziorem i otoczonego przez góry, gdzie swą siedzibę oraz harem składający się z pięciuset kobiet miał Ali Pasza. Bardzo urokliwe miejsce i na pewno warte odwiedzenia.









środa, 15 września 2010

Meteora

To miejsce zna chyba każdy. Jeśli nie widziane na własne oczy- to przynajmniej w telewizji. My podjeżdżaliśmy, zjeżdżaliśmy, chodziliśmy i oglądaliśmy. Robi wrażenie.






Didek też tam był i wszystko bardzo dokładnie oznaczył (prawdopodobnie tak mu się spodobało, że zostawiał ślady żeby jeszcze kiedyś po nich wrócić :)).

wtorek, 14 września 2010

W stronę Włoch

Planowane dwa tygodnie na Chalkidiki zamieniły się w kilka dni. Raj dla kamperowców okazał się, może nie wielkim, ale jednak rozczarowaniem. Od granicy tureckiej, aż do samego półwyspu było przepięknie. Szerokie, puste plaże, zaciszne zatoczki, po prostu raj. Środkowy z "paluchów" nie był jeszcze taki zły, choć miejsc do stania na dziko niewiele, plaże marniutkie, ale za to wielka ilość kempingów. Za to trzeciemu, zachodniemu "paluchowi"-Kassandrze pokazujemy środkowy palec (jako wzór oczywiście:)).
No i wszechobecne "Ancient Ruins"- kupy kamieni. Może dla historyka, bądź kamieniarza przedstawiają one jakąś wartość, ale dla zwykłego turysty raczej nie (no chyba, że przewodnik mówi, że przepiękne, więc jak tu się opierać- przepiękne po prostu :)).Tak się zachwyciliśmy, że dzisiaj wykupiliśmy przez internet prom do Ankony we Włoszech. Jutro Saloniki i dalej w stronę Igoumenitsy (skąd odpływamy), a po drodze Meteory i  położone na skałach klasztory.
Ogólnie Grecja nie jest zła, ludzie są przemili, ceny znośne, a drogi nie najgorsze. Reklama rozbudza jednak oczekiwania, a te pozostają niezaspokojone.

Widok na górę Athos.

Ruiny. Przepiękne :P

Podrabiana starówka.

Nasz jedyny kemping w Grecji. Same pozytywy (a i cena nie taka zła).


czwartek, 9 września 2010

Jak szaleć to szaleć. Drugi wpis dzisiaj.

Jesteśmy w miejscowości Sarti i korzystając z dostępności internetu (kawałek trzeba przejść, ale co tam. Dziękujemy niezabezpieczonej sieci hotelu Ammos :)), dodajemy jeszcze kilka fotek.

 Wszystko co ciekawe wymaga wysiłku, ale najczęściej warto.


Kampery spotyka się tu częściej niż zwykłe samochody. A co się z tym wiąże, w wielu miejscach są znaki- No Camping.

Ale jak się chce to można :P.

Widok z sypialni.

Ach, ta turkusowa, czysta woda.


Kalimera, Kalispera i Souvlaki :)

Już od około tygodnia jesteśmy w Grecji. Macedonia przywitała nas pustymi, ciągnącymi się kilometrami plażami i wyludnionymi tawernami oraz prawie zupełnym brakiem turystów. Czy ludzie przestraszyli się kryzysu- myślimy- bo to najlepsza pora na zwiedzanie tych zakątków. Słońce już nie takie mocne, lekki wiaterek zawiewa, ceny przyjazne. Po kilku dniach ruszyliśmy na Chalkidiki, po przejechaniu przez góry i przepaście dotarliśmy do środkowego "palca". A tu? Dziesiątki kamperów, tłumy ludzi na plażach, po prostu sezon w pełni.
Jak na razie Grecja zachwyca widokami. Turkusowe morze, plaże ukryte pośród skał, sympatyczni ludzie. Palmy, kaktusy i jeszcze więcej palm. To jest to, co lubimy najbardziej.

Pusta plaża.



Postój w zacisznej wiosce Makri. Jak widać stoimy przy porcie. Dopiero kilkadziesiąt kilometrów dalej zaczęły się ciągnąc plaże, na które można wjechać kamperem i biwakować przy samym morzu.

W poszukiwaniu "Oka Cyklopa"- miejscowej atrakcji. Jadąc drogami co chwilę są znaki, kierujące do antycznych ruin itp.

Zapoznany przez nas na wycieczce żółw.

I jeszcze dwa :)

"Oko Cyklopa"- nie ma żartów, czołówka na czoło i do przodu :)

Wieczorami- z braku telewizji i środków (albo wrodzonego skąpstwa) na przesiadywanie jak Grecy w tawernach- czytamy książki. Przy okazji dokształcając Didka.

niedziela, 5 września 2010

bułgarsko- tureckie podsumowanie

Po dokładnym przeszukani kampera przez celnika na granicy (zaglądał nawet do świeżo wykorzystanej toalety- niech ma za nadgorliwość :)) wjechaliśmy do Grecji. Paliwo jest na stacjach, chleb w sklepach, a ludzie biesiadują do późna w tawernach, więc bez obaw ruszamy odkrywać ten piękny kraj :).
Nim więcej o Grecji, napiszemy krótkie podsumowanie będących już za nami- Bułgarii i Turcji.

Bułgaria

Póki co, w Bułgarii spędziliśmy najwięcej czasu i byliśmy tam czwarty raz. Ma ona swoje plusy , ale też równie dużo minusów. Może krótko w punktach.

Drogi- generalnie złe, gorsze niż w Polsce;

Ludzie- dosyć obojętni, palący tysiące papierosów;

Postoje- bez żadnych problemów, w kurortach brak miejsca;

Ceny- to jest powód, dla którego warto wybrać się do Bułgarii;

Plaże – raczej zatłoczone w sezonie, czyste i piaszczyste;

Bezpieczeństwo- ok;

Kempingi- na wielu nie byliśmy, a te które odwiedziliśmy to..ło Jezu...tragedia (chlubny wyjątek- Obzor).

Podsumowując, mimo kilku minusów Bułgaria ma swój urok i warto się tam wybrać.


Teraz czas na Turcję. Nie byliśmy tam zbyt długo (jakiś tydzień), ale zakochaliśmy się po uszy.
Więc znowu w punktach.

Drogi- super, szerokie i puste;

Ludzie- przemili, sympatyczni, uśmiechnięci, zadowoleni, gościnni, tyko przytulić i wycałować;

Bezpieczeństwo- mieszkańcy spacerują do późna, śpią w nocy w parkach na kocykach lub w hamakach, więc chyba jest spokojnie. My czuliśmy się bardzo bezpiecznie, nawet w bocznych uliczkach Stambułu;

Ceny- biedni Turcy. Generalnie drogo (oprócz warzyw i owoców). Alkohol, paliwo- masakra;

Kempingi- byliśmy na jednym, więc nie mamy wiele materiału badawczego. Ale jak na tak mały i znajdujący się w jakiejś wiosce obiekt to super;

Postoje- super. Raz staliśmy pod jednostka wojskową pilnowani przez patrolujących okolicę żołnierzy. Dopiero rano, po spokojnej nocy, przyszedł jeden z nich i powiedział, że tu nie wolno parkować :);

Chyba tyle, generalnie polecamy Turcję, a w Stambule zamieszkamy, jak tylko przejdziemy na islam i zapuścimy brody :)

piątek, 3 września 2010

środa, 1 września 2010

Tekirdağ

Mówi się, że Turcy to oszuści i naciągacze. Według naszych obserwacji to grubo przesadzone słowa. Jest to trochę inna kultura, w której należy się targować i może w typowo turystycznych miejscowościach turysta= pieniądze (choć w obleganym Stambule nie spotkaliśmy się z takim podejściem). Po ponad 40 dniach od naszego wyjazdu, dopiero tu zostaliśmy zaproszeni na herbatkę i pogaduchy (jako jedyni obcokrajowcy na kempingu, przy okazji wysłuchaliśmy peanów na cześć urody mojej żony :)). Ponadto przeżyliśmy wielonarodowościową imprezę, na której bawiliśmy się z Turkami, Słoweńcami, Kurdem ,Irańczykiem oraz skrzypkiem, który był bardzo dumny ze swego podobieństwa do Maradony (a to wszystko w parku w centrum Stambułu). I mimo tego, że towarzystwo zachowywało się dość głośno i mamy ciągle Ramadan, spacerujący Turkowie podchodzili i zagadywali z uśmiechem.
Gdyby tylko piwo było tańsze, zostalibyśmy tu do zimy :)

Póki co, sprezentowane nam Oko proroka działa. Chodź dzisiaj podczas jazdy przeżyliśmy mały pożar (zapaliły się liście w przewodach wentylacyjnych).