poniedziałek, 23 sierpnia 2010

bułgarski szołbiz


Dziś jesteśmy w Carevie, właśnie zaparkowaliśmy pod posterunkiem Straży Granicznej. W weekend byliśmy na kempingu Delfin (niedaleko Achtopola), który zaprezentował nam typowo bułgarski standard tzn.wspólny prysznic (kilka rur wystających z brudnej ściany), zimną wodę i ukochane przez nas dziury toaletowe. Wczoraj rano na plaży, tuż pod klifem na którym staliśmy i o mało nie zwiał nas szalony wiatr, znaleziono zwłoki wyrzucone przez morze. W naszych chorych głowach pojawiła się nawet myśl, by zrobić zdjęcia (co ostatecznie uczyniliśmy). Ale jako, że są jeszcze w aparacie o szczegółach będzie w najbliższych dniach. Dziś post, który staramy się dodać już od kilku dni i dzięki mega szybkiemu internetowi robimy to dopiero dziś.

Gwiazdy są odzwierciedleniem kraju, w którym są wielbione. My mamy Dodę, a Bułgarzy? No właśnie...

Lokalna Shakira

Bułgarska Doda :)

Romantiko- taki nasz Iwan bez Delfina?

Munko- bezkonkurencyjny. Jak nie pokochać tego słodkiego uśmiechu?

 Ich Dwoje?


A to ostatnia bardzo popularna gwiazda, przez nas zwana Zlatko. Zlatko jest wszędzie (jak widać nie urąga mu nawet śmietnik) i w rzeczywistości jest trochę starszy. Oczarowani jego tajemniczym uśmiechem wybraliśmy się nawet na koncert.

Tłumy szalały, łzy ciekły obficie po policzkach, a słowa piosenek znał prawie każdy. To był show :)

piątek, 20 sierpnia 2010

Primorsko

Od paru dni odświeżamy sobie Primorsko. Jest to typowo turystyczne miasteczko z wieloma knajpkami, deptakiem i przepięknymi plażami (North Beach- chyba najładniejsza  i najszersza w całej Bułgarii). Zabytków, czy innych atrakcji historyczno- kulturalnych zupełny brak. Jeżeli ktoś chce popijać egzotyczne drinki, smażyć się na plaży, a wieczorem torturować swoje uszy setkami decybeli, przy okazji wydając kilkakrotnie mniej niż w podobnych miejscach na zachodzie Europy, to powinien tu przyjechać. My nie do końca, więc jutro wyjazd :).

Na plaże idzie się poprzez szerokie wydmy (inne plaże są tuż przy mieście i nie trzeba daleko iść).

Na samym końcu North Beach znajduje się była rezydencja komunistycznych dostojników- Perla. Z własną plażą, mariną i olbrzymim terenem, zachwyca przepychem. Jeszcze teraz wiele najlepszych hoteli nie dorównuje jej standardem. Podłogi wyłożone marmurem, sufity drewnem, żyrandole i wszystkie meble zrobione specjalnie do tego obiektu. Olbrzymi basen, koktajl bar i ekskluzywny butik- to wszystko w czasach głębokiego socjalizmu czekało na wypoczywających tu członków partii. Cały teren ogrodzony był płotem i chroniony, żeby tylko nie dostał się nikt z zewnątrz. Teraz Perla popada w ruinę i służy plażowiczom za toaletę.



My- tu lepsza wersja z wciągniętym brzuchem :)

Na spacer do opisywanej wyżej rezydencji wybraliśmy się bez ręczników i całego plażowego osprzętu, bo to jednak kawałek drogi. Podczas spaceru robiliśmy sobie przerwy na pływanie. Jak widać na zdjęciu nie wyglądamy zbyt zamożnie. Tak też pomyślał pewien Słowak i w akcie litości podarował nam parasol :).

W ramach wieczorku kulturalnego udaliśmy się do kina na wolnym powietrzu.


A to czeka wasz samochód, jeżeli źle zaparkujecie.



środa, 18 sierpnia 2010

Gaz, gaz, gaz na ulicach...

Jako ludzie ceniący sobie bezpieczeństwo i zapobiegliwi, jeszcze w Polsce zakupiliśmy gaz pieprzowy (że niby na psy, ale wiadomo, zawsze się może przydać). Nosiliśmy go ze sobą namiętnie, szczególnie w Rumunii, gdzie psów jest co nie miara, a na noc kładliśmy koło poduszki. Nie dane nam było go jednak użyć.
Aż do wczoraj.
Otóż wczorajszego wieczoru siedząc sobie beztrosko na ławce przy morzu i popijając piwko, dojrzeliśmy zbliżającego się bez smyczy, wielkiego niczym czołg psa.
Więc cóż, może dziś?
Gaz w dłoń, Didol pod ławkę i czekamy. Piesio podchodzi.
Wącha Didka.
Atakuje.
To my go gazem. Biedny zwierzaczek uciekł. A my? Czy ktoś pamięta gdzie siedzieliśmy?
Tak. Na ławce.
Tak. Przy morzu.
A co się dzieje przy morzu? Ano wieje wiatr. W naszą stronę. Resztę pozostawiamy wyobraźni. Napisać można tylko, że piecze jak cholera. Połowa ciała. Dzisiaj też.
I nasza dobra rada. Kupcie sobie lepiej nóż, albo gazrurkę :)
No i jeszcze kilka zdjęć na koniec.
Kolejna miła, senna wioska, a dokładniej zabudowana dwupiętrowymi, urokliwymi domkami :) Jak widać, można w pełni ufać przewodnikom.

Słoneczny Brzeg.

Nesebyr. Co tu dużo pisać. Kto nie zna niech sobie wygoogluje.

Pomorie. Miała być "najmniej ciekawa miejscowość bułgarskiego wybrzeża", a okazała się całkiem sympatyczna.

No ileż można spać w tym cholernym kamperze?

Nie wytrzymaliśmy jednak długo w luksusie. Wróciliśmy na swoje śmieci :)

Buduje się i buduje.

Że niby tylko pijemy i się opalamy? Czasem coś zwiedzimy.

Monastyr.

Obzor. Przyjemne miasteczko na wczasy z rodziną. Dużo Polaków i najlepsze pole namiotowe na jakim byliśmy do tej pory. Zabytków brak.

To nie wróble. To bociany!!! Wzdłuż morza biegnie największy szlak migracji ptaków.

Sozopol.

Sozopol pięknieje. Unia dokłada. 


Sozopol. Kapliczka.

Sozopol. Uliczki.


Właśnie. Diodol spotkał bliźniaka (nawet smycze mają identyczne). Nie polubili się.

sobota, 14 sierpnia 2010

powitanie Bułgarii II

My już jesteśmy w przepięknym Sozopolu, chyba najładniejszym mieście bułgarskiego wybrzeża. Stoimy sobie tuż przy plaży nudystów na końcu miejscowości. Jest dobrze, choć za internet trzeba płacić (znaczy się wypić w knajpie piwo :)). To już nasze trzecie spotkanie z Sozopolem  i trzeba przyznać, że zmienia się na plus. Zdjęcia mamy jeszcze w aparacie, więc pojawią się następnym razem, a teraz zaległości.

Nos Szabla- północna część wybrzeża, tuż za rumuńską granicą

Kawarna- podupadająca miejscowość z cudownymi widokami rozpościerającymi się z wyrastających z morza stromych klifów

Bałczik- bardzo urokliwe miasteczko, miało okazać się senne i pustawe, ale oczywiście takie nie było

Bałczik ma bardzo fajny klimat i dosyć ładną starówkę, nie łatwo jest tam jednak plażować

Didol, podoba ci się tutaj?

Nasz postój i nocleg, jak widać jesteśmy już prawie na szczycie góry, więc nie obyło się bez potu i sapania Didka. Samo miasto jako, że położone na zboczu góry jest bardzo ciasne i trudno o miejsce do parkowania.

Kranievo, tu widok na sąsiednią  Albenę, kurort z wielkimi hotelami i tłumem turystów. Kranievo jest dobrą alternatywą, łatwiej zaparkować i jest dużo taniej.

Jak wiadomo Bułgaria słynie za podróbek. Nie tylko ciuchów.

 Warna z samochodu. Jako, że mało nie zmiażdżył nas autobus uciekliśmy stamtąd jak najszybciej.

Obzor- postój. Dosyć przyjemny kurort pełen turystów (szczególnie Polaków).

Obzor - kemping. To Didol lubi najbardziej.

środa, 11 sierpnia 2010

trudne z Bułgarią początki

Miały być zdjęcia, ale nie będzie- internet jest za wolny. Bułgaria nas nie rozpieszcza, zarówno jeśli chodzi o rzeczony dostęp do sieci, jak i ciekawe miejsca do postoju.
Bułgarzy zaprzedali dusze pieniądzom, liczy się tylko kasa. Każda wolna piędź ziemi w odległości z której choćby widać morze, obsadzana jest hotelami. Na fali boomu na rynku nieruchomości z przed kilku lat wyrosły tu prawdziwe molochy. Wielkie i szkaradne. W dodatku prawie puste- ktoś tu ostro popłynie.
W Bułgarii jesteśmy w czasie naszego dorosłego życia już czwarty raz, ale dopiero teraz dostrzegamy tyle minusów. Może stajemy się zbyt wymagający i marudni? Do tego te przewodniki. "Piękna, nieodkryta przez turystów, zaciszna miejscowość"- hotel przy hotelu. "Urokliwa kraina, niczym z Władcy Pierścieni"- pole przy morzu. "Największy kemping w kraju, idealny dla rodzin z dziećmi w tętniącej życiem małej miejscowości"- rozwalające się budy, bez płotu i recepcji, rozsypka. I tak jeszcze w wielu przypadkach. Kto i kiedy to pisał? Czy w ogóle był w tych miejscach?
Rumunia chyba nas rozpieściła, ale nie jest tak źle, trafiają się tez urokliwe miejsca. Więc głowa do góry :)
A tak w ogóle to już nas prawie do Burgas zaniosło:)