czwartek, 13 października 2016
drwalątka
Ostatnio pisaliśmy, że haratamy winne grona, niczym kombajny marki Bizon złocone zbożem pola. W poniedziałek jednak otrzymaliśmy inne zajęcie, a mianowicie na jeden dzień wcieliliśmy się w rolę alpejskich drwali. No, może to określenie odrobinę na wyrost, więc powiedzmy, że drwalątek :). Wąskimi serpentynami wspięliśmy się na wysokość 1500 m n.p.m. gdzie to nasz szef, jak przystało na prawdziwego człowieka gór, posiada drewnianą chatę.
niedziela, 9 października 2016
i gdy pizga i gdy świeci rwą winogrona grzeczne dzieci
Może na początek napiszemy coś o miejscowości, w której obecnie pomieszkujemy. Zwie się ona Visp i znajduje się niemal na końcu doliny wyrzeźbionej przez wypływający z niedalekiego lodowca Rodan. Dookoła nas wielkie górzyska, niektóre ponad czterotysięczne. Zaś kanton to po francusku Valais, my jednak znajdujemy się w jego niemieckojęzycznej części, a tu zwie się on Wallis.
wtorek, 4 października 2016
słodkie nieróbstwo- część druga i niestety ostatnia :)
Ostatni wpis wyszedł nam dosyć długi oraz obfitujący w treść. Tym razem miało być podobnie, ale spracowane palce odmawiają posłuszeństwa, a umysł robotnika polowego wypełnia głównie cykanie świerszczy, a nie zdania wielokrotnie złożone oraz inne wzniosłe myśli. Urlop zniknął już niestety w odmętach przeszłości, a rzeczywistość, która po nim nastąpiła jest co prawda piękna, ale jednocześnie też bardzo męcząca. Spróbujmy jednak powrócić na kilka chwil do minionych dni, które wypełniało nam jeszcze głównie słodkie nieróbstwo.
Etykiety:
Eigeltingen,
fotki,
Francja,
kamperowanie,
praca,
Sabaudia,
Szwajcaria,
Wallis
poniedziałek, 26 września 2016
tortem umazani
Montreux, Montreux, czy kojarzycie tę
nazwę? Nie? My także nie mieliśmy o nim pojęcia dopóki nie zaczęliśmy planować wyjazdu do pracy. Jakiej pracy?- zapytacie
pewnie zaciekawieni. Czy tacy bumelanci, zawodowi bezrobotni,
aspirujący do wstąpienia w szeregi cygańskiego taboru ludzie jak
my wreszcie dali się pokonać rzeczywistości i postanowili podjąć
pracę? No tak, niestety. Wszystko się kiedyś kończy, a
oszczędności w szczególności :). Dlatego też, po ponad roku od
ostatniego zarobkowania znowu wzuwamy gumowce i ruszamy na pole, ku
szumiącym winoroślą. Ale, ale, przecież miało być o Montreux!
No tak, nie ponaglajcie jednak, zaraz wszystko się wyjaśni.
Otóż nie zamierzamy tanio sprzedawać
duszy (choć bardziej to ciała :)). Jak już się pocić, to za
godziwe wynagrodzenie. A takowe można otrzymać np. w Szwajcarii, i
tam to właśnie za kilka dni zaczynamy pracę. Więc skoro już
jedziemy taki kawał, to warto byłoby coś wcześniej zwiedzić.
Czyż nie? W tym momencie po raz kolejny na scenę wchodzi rzeczone
Montreux i jeziorko nad którym jest położone, czyli Jezioro
Genewskie.
Etykiety:
Alpy,
fotki,
Francja,
kamperowanie,
praca,
Sabaudia,
Szwajcaria
sobota, 10 września 2016
krótki objazd po okolicy
Co prawda w tym tygodniu mieliśmy już zaczynać zbierać winogrona, ale póki co cała operacja przesunęła się odrobinę w czasie. Co robić więc, trzeba czekać. A jako, że nie przepadamy za nadmiernym siedzeniem w domu, to wybraliśmy się na krótki objazd po okolicy, a konkretnie to nad jeziorko :).
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
wulkaniczne Kaiserstuhl
Napięte do granic możliwości zmysły rejestrowały już tylko zwężającą się nieubłaganie czerń szosy. Nawierzchnia stawała się coraz bardziej nierówna, a utrzymanie kampera na drodze wymagało ode mnie umiejętności, których pozazdrościć mógłby niejeden kierowca rajdowy. Nie to jednak było najgorsze, gdyż tuż za ostrym zakrętem i tak już wąskie pobocze zostało zastąpione przez niemal pionowo opadającą ku przepaści skalną ścianę. Przez ściśnięte z nerwów gardło ledwie przełknąłem ślinę.
czwartek, 25 sierpnia 2016
Strasburg
Kwaśne oddechy oraz pobolewające głowy- tym przeważnie kończy się nadmierna konsumpcja procentowych trunków. Mimo niewątpliwej renomy lokalnych win i w ich przypadku nie jest niestety inaczej :). W takie poranki człowiek ostatecznie przytomnieje po tym jak trzepnie głową w znajdujący się kilkadziesiąt centymetrów nad posłaniem sufit alkowy. Po rozmasowaniu guzów, uzupełnieniu bananami utraconego potasu oraz wyrównaniu poziomu płynów sokiem pomarańczowym poczuliśmy się niemal jak abstynenci i nieśpiesznie ruszyliśmy w drogę do Strasburga.
wtorek, 23 sierpnia 2016
Nie ma to jak kwaśne piwo :)
Jak widać kolejna kolacja pozwoliła nam się również zjeść pośród winorośli. Nim to się jednak stało straciliśmy kilkaset kalorii w szaleńczym pędzie ku zwiedzaniu. Bardzo rzadko planujemy wcześniej dokładnie trasę wyjazdu i miejsca w których będziemy spać. Najczęściej decyzję podejmujemy rano, tuż przed wyruszeniem w trasę. Tak właśnie trafiliśmy do Obernai.
niedziela, 21 sierpnia 2016
chrupiące bagietki maczane w białym winie
Komo wreszcie może odreagować kamperową ciasnotę i poganiać porządnie po domu siejąc przy tym postrach oraz ogólne zniszczenie. A to niby dlaczego?- zapytacie pewnie zaciekawieni i oburzeni jednocześnie. Zamykacie go na noc w zaparkowanym na podwórku kamperze, czy co? Nie, nie, dzięki za brzmiącą zachęcająco sugestię, ale nie o to chodzi :). Po prostu właśnie wróciliśmy z kilkudniowego objazdu po znajdującej się tuż za Renem krainie słynącej z doskonałych win oraz chrupiących precli.
poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Komo hipnotyzer
Spójrzcie w moje oczy, no patrzcie! Zabierzcie mnie do Polski, nakazuje wam!- tak oto zahipnotyzowani przez Koma nie mieliśmy innego wyboru i musieliśmy ruszyć w trasę do Ojczyzny.
Etykiety:
Eigeltingen,
fotki,
kamperowanie,
Niemcy,
Polska,
Trzebnica,
Wirtembergia,
z komórki
Subskrybuj:
Posty (Atom)