Po dwóch tygodniach zamieszkiwania pośród większej ilości przedstawicieli ludzkiego rodu oraz obcowania z najnowszymi zdobyczami cywilizacji (znaczy się: dużo hałasu), nadszedł czas delegacji, czyli- jedziemy na tydzień do alpejskiego Quinten. Patrząc na rozpoczynający post obrazek, sami musicie przyznać, iż jest to miejsce niebywałej urody, które naprawdę potrafi zachwycić nawet najbardziej obytego w świecie globtrotera. A co dopiero nas. Tym samym, każda kolejna wizyta niezmiennie obfituje w zauroczenia oraz westchnienia nad tym, jak piękne potrafi być dzieło stworzenia. Natura, przyroda, żywioły- to jest prawdziwy świat. Nie zaś asfalt, fury i hipermarkety.
sobota, 28 maja 2022
niedziela, 15 maja 2022
Migawki z życia pracownika winnicy.
Wieńcząca dwa wolne od pracy dni niedziela minęła nam bardzo szybko. Można wręcz powiedzieć, że cały weekend przemknął tak prędko, niczym Pendolino z Koluszek do Radomia.
sobota, 7 maja 2022
Wysokiej jakości winko w dobrej cenie.
poniedziałek, 25 kwietnia 2022
Prawie w raju.
sobota, 9 października 2021
Winobranie
Zwieńczeniem roku pracy każdego pracownika winnicy jest oczywiście... butelka dobrego winnego trunku :) Nim jednak zostanie on misternie stworzony przez drożdże-obżartuchy, czas oraz czułe podniebienie winiarza, trzeba zebrać wypełnione słodkim sokiem winne grona.
wtorek, 3 sierpnia 2021
Zasłużone nieróbstwo :)
Koniec, koniec, po trzykroć koniec! Żegnaj bólu pleców, stóp, dłoni, nadgarstków, szyj, łydek (długo by wymieniać, odsyłamy do podręcznika anatomii), adieu nocne skurcze mięśni. Mimo, że w sumie to lubimy tę pracę, to dymanie po dziesięć godzin w deszczu, słońcu, chłodzie, czy też upale nie jest tym, do czego zrywamy się o brzasku z łóżka pełni werwy oraz zapału. Szwajcarskie pięćdziesiąt godzin w tygodniu chętnie zamienilibyśmy na trzydzieści pięć francuskich :) No, ale żeby niemal cały rok nic nie robić, to się trzeba kilka miesięcy solidnie narobić... i w twarda walutę zarobić. Sakiewki suto napełnione, seksownie wyrzeźbione mięśnie napinają koszulki, czas więc przeciąć linię mety i udać się na zasłużone nieróbstwo. Witaj, nowa, covidowa wolności!
niedziela, 18 lipca 2021
Koszt sukcesu.
niedziela, 20 czerwca 2021
Powrót króla.
niedziela, 6 czerwca 2021
Franki oraz banki
Wiecie, że jest na świecie taki naród, który żyje tylko po to, aby pracować, a nie odwrotnie? Zamieszkuje on samo centrum Europy, zaś wolny czas spędza na pucowaniu Ferrari, czy też innego Bentleya. Podczas, gdy inne nacje dążą do tego, by kiedy osiągną pewien stopień finansowego dobrobytu, coraz mniej czasu przeznaczać na zarobkowanie, to Szwajcarzy mają zupełnie odwrotnie. Im więcej posiadają, tym bardziej skupiają się na pracy. No, ale ktoś na te wszystkie luksusy zarobić musi :)
niedziela, 16 maja 2021
Witaj bólu pleców!
No i stało się. Po wielomiesięcznym zarobkowym nieróbstwie nastał wreszcie czas zawinięcia onucy wokół stóp, wzucia ciężkich kamaszy i ruszenia w tymże rynsztunku na strome winne stoki w poszukiwaniu szwajcarskich franków. Od tygodnia więc, w towarzystwie bólu pleców, stóp i innych kończyn także, doginamy na świeżym powietrzu opiekując się krzaczkami. Wszystko zaś okraszone ogólnym zmęczeniem. Lecz czy narzekamy? Czy tak to brzmi? Nie, co to, to nie! No dobra, może jednak odrobinę :) Widoki jednak rekompensują wiele z tych niedogodności.
sobota, 3 października 2020
Szuru, szuru, człapu, człapu- za plecy się oglądamy, a tam idą zmiany
Po kilku dniach ładowania akumulatorów, ostatecznie powzięliśmy decyzję o sprzedaży naszego mobilnego domku i ruszyliśmy do Polski.
- Pinky: Móżdżku, co będziemy robić dziś w nocy?
- Mózg: Dokładnie to samo co robimy każdej Pinky, opanowywać świat!
środa, 2 września 2020
Jakoś trzeba na to całe kamperowanie zarobić
Żeby nie było, iż tylko obijamy się, szwendamy kamperem, czy też po prostu bumelujemy bez celu. Co to, to nie. Niestety, my także potrzebujemy do życia pieniędzy. Dlatego najlepiej jest je pozyskiwać ze źródeł, które się w miarę lubi. My zaś lubimy pracować na zewnątrz, pośród, co prawda mocno przekształconej przez człowieka, ale jednak natury. A, że czasami pada deszcz, jest zimno, stromo i najzwyczajniej w świecie się nie chce. No cóż, jak to się mówi, nie można mieć wszystkiego. Można za to zarobić w cztery miesiące tyle, by przez resztę roku nie być zmuszonym do żadnej innej zarobkowej aktywności :) Dlatego, przepraszamy z tego miejsca wszystkich, którzy maja kredyty we Frankach, ale w naszym interesie jest, aby ta waluta rosła w siłę. Pnij się w górę Helweto, pnij!
W ostatnim poście Komo wyczuwał nadchodzące zmiany i jak widać wcale się nie mylił :)
A to już nasza wioska, a dokładnie jej położona nad Jeziorem Zuryskim część. Witaj Freienbach!
W maju roślinki budzą się już do życia.
By z każdym kolejnym dniem rosnąć coraz szybciej, po prostu jak szalone. Nawet po dwadzieścia centymetrów dziennie!
Jak się rzekło, nie zawsze świeci słońce, czasami przez kilka dni leje, a do roboty trzeba mimo wszystko iść.
To zaś jeden z najprzyjemniejszych etapów naszej pracy, czyli coroczna delegacja do Quinten. To ta wioseczka po drugiej stronie jeziora Walensee. Nie można dostać się tam inaczej niźli łodzią (lub dosyć trudnym pieszym szlakiem). Samochodów totalny brak.
Są za to winorośle, kiwi, ogrom figowców obsypanych niczym innym jak figami właśnie oraz inne, odrobinę egzotyczne dla tej szerokości geograficznej rośliny.
Tubylcy mówią, że woda w maju jest jeszcze za zimna na kąpiel w tym alpejskim jeziorze. Czy aby na pewno? My jesteśmy przecież z Polski i spędzaliśmy niejedne wczasy nad Bałtykiem ;)
Komo zapoznał nawet koleżankę, z którą byli przez ten czas niemal nierozłączni.
Czasem, zamiast pracować, człowiek gapi się jedynie w dal. No, ale jak oprzeć się takim krajobrazom.
Po robocie zaś kąpiel. Jak widać zasłużyli wszyscy.
Oto i nasz taras. Zamieszkiwaliśmy nieczynny z powodu Korony dom wczasowy. Nawet podczas wyczerpującej delegacji niektórzy nie zaniedbywali nowego makramowego hobby.
W międzyczasie, pomiędzy kolejnym delegacjami oraz powrotami do domu, zepsuł się nam kamperek. Było dużo dymu, do tego trochę stresu, no i pozbyliśmy się kilku Franków.
Ważne jednak, że udało się go naprawić i już po kilku dniach był znowu z nami. Przez przypadek, czy też zrządzenie losu trafiliśmy do włoskich mechaników, a oni, wiadomo- z racji pochodzenia znają się najlepiej na Fiatach. No i, polewają klientom nie najgorsze winko :)
W sumie w Quinten byliśmy kilkanaście dni, Komo miał więc czas nacieszyć się towarzystwem koleżanki, czy też, nie bójmy się tych słów, już niemal narzeczonej.
To zaś Altendorf, kolejna z winnic którymi się opiekowaliśmy. W sumie nasz pracodawca-dobrodziej posiada kilka parceli, często znacznie od siebie oddalonych. Ale co tam, dojazdy są też płatne. Dlatego też, zaczęliśmy doceniać stanie w korkach :)
Upał. Jak widać gorąc rzuca się nie tylko na mózg, a i na stopy.
Ostatnie dni. Czas poszaleć na koniec odrobinę z nożycami, policzyć ukryte w skarpetach Franki, uśmiechnąć się chytrze pod nosem i można wracać do domu. Jeszcze tylko zbiory, potem zaś już tylko wolność. Przepraszamy: nowa normalność.