niedziela, 16 maja 2021

Witaj bólu pleców!

No i stało się. Po wielomiesięcznym zarobkowym nieróbstwie nastał wreszcie czas zawinięcia onucy wokół stóp, wzucia ciężkich kamaszy i ruszenia w tymże rynsztunku na strome winne stoki w poszukiwaniu szwajcarskich franków. Od tygodnia więc, w towarzystwie bólu pleców, stóp i innych kończyn także, doginamy na świeżym powietrzu opiekując się krzaczkami. Wszystko zaś okraszone ogólnym zmęczeniem. Lecz czy narzekamy? Czy tak to brzmi? Nie, co to, to nie! No dobra, może jednak odrobinę :) Widoki jednak rekompensują wiele z tych niedogodności.

Po przybyciu do naszej głównej kwatery ulokowanej we Freienbach nad Jeziorem Zuryskim zostaliśmy niezwłocznie oddelegowani do Quinten. Wioseczka ta położona jest z kolei nad innym jeziorem, tym razem, otoczonym stromymi oraz wysokimi zarazem górzyskami- Walensee.

Zaś po robocie trzeba zrzucić gocie i oddać się konsumpcji jej efektów :)

W wolnych chwilach warto przespacerować się odrobinę (byle nie za intensywnie, to w najbliższym czasie robimy jedynie za pieniądze), by popodziwiać piękno stworzenia.



Po odrobinę za zimnym kwietniu winorośle leniwie budzą się do życia. Jak tak dalej pójdzie, to zbiory wypadną chyba w grudniu ;)

W całym tym galimatiasie najszczęśliwszy jest Komo. Kiedy my jęczymy i narzekamy odliczając czas do końca dniówki on jest w foksim raju. Bieganie bez ograniczeń, wyszukiwanie rożnych paskudztw do zjedzenia...

...do tego urodziwa psia towarzyszka- partnerka szaleństw. Toż to faktycznie musi być czworonożne niebo.



Nawet po pracowych trudach wychodzimy przed nasze lokum, by zaczerpnąć jeszcze jedno spojrzenie majestatycznego połączenia wody oraz gór.


Dobrze, że winnica co jakiś czas upstrzona jest różnymi słupkami, patykami, czy też innymi tyczkami, człek może się zawsze wesprzeć w momencie nadmiernego zmęczenia lub zachwytu.

Wczoraj, jako, że nastał dzień wolny i tym samym poluzowanie zarobkowego kieratu wybraliśmy się do sąsiedniego kantonu Glarus, a dokładnie do jego niewielkiej stolicy, której to zawdzięcza swą nazwę.

Samo miasteczko tchu nie zapiera, lecz otaczające je górzyska...

...wow.


Lecz jak wiedzą wszyscy, którzy muszą ciężko pracować na to, by posmarować chleb gruba warstwą margaryny, weekend mija w oka mgnieniu i jutro znów słodkim snom kres położy dzwonienie budzika, by wezwać nas z powrotem ku winogronowym krzaczkom.

Udanego tygodnia pracy życzymy wszystkim czytelnikom! Jeżeli w miarę ją lubimy, to nie ma co czekać do piątku i warto delektować się poniedziałkiem :)