Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ?. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ?. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 marca 2016

forever together :)


Właśnie gościmy w Polsce. Spędzamy czas z rodziną, gotujemy, serwisujemy kamperka. Zaś tenże korzystając z okazji wybrał się na wycieczkę po naszej skórze :). Jak to się mówi w kręgach gimnazjalnych teraz jesteśmy: forever together :).

sobota, 13 lutego 2016

lutowy postowypełniacz


Czas na tradycyjny lutowy postowypełniacz. Przeglądając bloga zauważyliśmy, że co roku w lutym taki proceder ma miejsce. Widocznie świadczy to o tym, iż najkrótszy miesiąc w roku jest po prostu, co będziemy się oszukiwać, do dupy. Podróżniczo dzieje się niewiele, życiowo też nic szczególnego, tak naprawdę pisać nie ma o czym.

sobota, 9 stycznia 2016

Żeby nie było, że powroty do Ojczyzny są takie złe...

Właśnie wróciliśmy ze świątecznej wizyty w Polsce. Fajnie jest spotkać się z najbliższymi, pomieszkać w rodzinnym domu, pogotować oraz pobawić się z rosnącymi jak szalone dzieciakami brata. Gorzej robi się jednak po włączeniu telewizora, czy poczytaniu komentarzy pod artykułami w internecie. Fala nienawiści jest wręcz przerażająca. Problemy z akceptacją inności w tym pięknym nadwiślańskim kraju zaczynają robić się po prostu niebezpieczne. Inna religia, kolor skóry, styl życia, a nawet dieta mogą być przyczyną niechęci oraz swoistego napiętnowania. Jako, że jesteśmy weganami, cyklistami i lewakami na dodatek, to nasza emigracja coraz bardziej nabiera wymiaru niemal uchodźstwa politycznego :)

niedziela, 6 grudnia 2015

ho, ho, ho!


Szukaliśmy rano prezentów pod poduszką, obok łóżka, a nawet w szafie. I nic! Mikołaj chyba o nas zapomniał- pomyśleliśmy. Postanowiliśmy jednak pomyszkować jeszcze dokładnie w całym mieszkaniu. I znaleźliśmy naszego Mikołaja :). Naprawdę miałem dla was prezenty, ale nie wytrzymałem i je zjadłem- powiedział na swoją obronę- ale to nic, nie smućcie się, macie przecież mnie!

niedziela, 22 listopada 2015

Angie

Tak, obudziłem się, ale czy to był tylko sen? Otóż, nie do końca. Dobrotliwa Angela postanowiła zrobić z nas porządnych oraz prawych Niemców i posłała na kurs integracyjny. Mamy przyswoić sobie dobrze język Goethego, aby następnie zacząć wieść uczciwe oraz produktywne życie. Koniec obijania się, czas się za siebie zabrać, znaleźć stałą pracę, zacząć płacić podatki i kupić w końcu żelazko. Czy Angeli się uda? Czy tacy bumelanci jak my dadzą się przykryć, ciepłym społecznym kocykiem. Czas pokaże, choć my tak łatwo się nie damy :).


wtorek, 17 listopada 2015

Ostateczne rozwiązanie


Stukające regularnie o podłogę czółenka od Valentino napełniały olbrzymi gabinet niepokojącym dudnieniem. Po co był mi ten szwarcwaldzki parkiet- przeleciało jej przez głowę- twardy jak nasz naród- dodała jeszcze w myślach, a na jej ustach pojawił się delikatny, ledwo zauważalny, pełen dumy uśmiech. W końcu przestała nerwowo chodzić, podeszła do biurka i usiadła. Obite czerwonym welurem, solidne mahoniowe krzesło lekko zaskrzypiało. Surowość i prostota, pracowitość i porządek- te myśli zawsze czaiły się z tyłu jej głowy i teraz znów na chwilę wypłynęły na powierzchnię świadomości. Oparła dłonie na idealnie uporządkowanym, błyszczącym biurku. Solidne jak bawarskie buki z których je zrobiono- pomyślała ponownie. Następnie spojrzała na zapadniętą w klubowych fotelach dwójkę interesantów. Mierzyła ich przez chwilę ostrym wzrokiem po czym rzekła, jak jej się wydawało odrobinę zbyt mało pewnym siebie głosem.

środa, 23 września 2015

Italio nadjeżdżamy!


Strzeżcie się Włosi, jutro pakujemy manatki i ruszamy w odwiedziny. Piwko ma być zimne, piasek gorący, no i oczywiście niebo bez żadnej chmurki :). Nie zawiedźcie nas!

czwartek, 17 września 2015

go, go ego!


Tak naprawdę nic nie jest istotne. Nic. Choć z naszego punktu widzenia może się wydawać, że tak nie jest. Gdy tylko pomyślisz o tym jak bardzo ważne są twoje sprawy i problemy- spójrz w niebo, a widząc ogrom wszechświata zdasz sobie sprawę, że ziemia jest tak nieistotna jak ziarnko piasku na wielkiej pustyni, ty zaś na tej planecie jesteś także tylko ziarenkiem. Jednym z milionów, które były tu przed tobą i które nastaną potem. Ta myśl powinna cię wyzwolić. Nic nie jest istotne! To cudowne! Sukcesy, porażki, wypominane sobie błędy. Nic. Phi- pomyśl. Małe ziarnko piasku. Pamiętaj jednak, że patrząc na to z drugiej strony bez twego tyciego ziarenka i miliardów innych nie byłoby pustyni. Więc jednocześnie jest nieistotne i bardzo ważne. Jest tak stare jak wszechświat. Ty jesteś tak stary, jesteś jego częścią. Jesteś zbudowany z cząstek, które pamiętają wielki wybuch. Jesteś wieczny. Byłeś tu już miliardy lat temu i tyle samo pozostaniesz...

Takie oto filozoficzno-egzystencjalne myśli zaprzątają ostatnimi czasy nasze duszyczki :) Fizjologi z nas, że hej!

sobota, 4 lipca 2015

a Ty gdzie siedziałeś?


Takie oto idylliczne widoki oraz czterdziestostopniowy upał towarzyszyły nam wczoraj w drodze do Friedrichshafen na Tatooconvention Bodensee.


Opadające ku jezioru winnice zawsze nas rozczulają :). Piknie, czyż nie? Póki co żaden z winiarzy nie kwapi się z zatrudnieniem nas na swych włościach. Biedacy, nie wiedzą co tracą. Mieć pod nosem takich fachowców i nic :)


Po przybyciu na miejsce postanowiliśmy się odrobinę wzmocnić i porządnie nawodnić wymęczone przez upał ciała.



Zagadka. Co oprócz jachtów znajduje się jeszcze na zdjęciu? Dobrze widzicie, sterowiec. To właśnie w Friedrichshafen Ferdinand von Zeppelin zbudował pierwszego latającego potwora o konstrukcji szkieletowej.


Po uzupełnieniu płynów byliśmy gotowi do wejścia. Impreza stosownie do okoliczności przyrody odbywała się na statku. A co daje połączenie kupy żelaza i upału... dużo potu i konieczność kolejnych uzupełnień elektrolitów w odwodnionym organizmie :)



Nasze stoisko, czyli Max Laloi z Crazy Greg's Tatoo, które swą siedzibę ma w Heidelbergu.


Didol forever! Jak widać dziara jest mocno gangsterska :).



Była też ekipa z Polski, a konkretnie reprezentanci studia Cykada z Sopotu.


Oraz oczywiście wielu innych artystów :).


Po wszystkim uznaliśmy, że ofiarowane nam we Francji przez Jean- Christopha pamiętające jeszcze czasy seniora rodu, prastare wino zasłużyło wreszcie na otwarcie. Lata spędzone w piwniczych mrokach nie zawsze służą trunkowi. Jedna z butelek, a  konkretnie czerwone pinot noir było już za stare i zamieniło się w wino podobną zupę. Zaś białe chardonnay, hmm, to już zupełnie inna sprawa. Po prostu winna poezja :). Całe szczęście to właśnie większa z butelek :).


Na koniec jeszcze kilka zaległych fotek z Radolfzell, co by się biedaczki nie zmarnowały.


Woda w jeziorze ma już 26 stopni :)



Tak, tak- same stoją. Takiego to mamy tu magika. Ustawia kamienie w tym samym miejscu już od ponad dwudziestu lat.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

wspomnień czar


Z czysto kronikarskiego obowiązku dodajemy jeszcze ostatnie zdjęcia z Francji. Jak widać impreza przebiegała dosyć intensywnie. Ten obecny na niemal wszystkich zdjęciach miły pan to nasz były już szef w pełnej krasie.


Zaczęło się niewinnie. Od rozmów na temat filozofii i późnych dzieł Seneki...


...by przejść do tematów bardziej przyziemnych...


...i skończyć na ziemi właśnie :)



Po tak intensywnych przeżyciach powrót dla domu był dla naszych wątrób niczym wyjazd na kuracje do sanatorium. Choć wiadomo, że i w Ciechocinku nikt za kołnierz nie wylewa :)


Pierwsze co zrobiliśmy to wskoczyliśmy na rowery i popedałowaliśmy ku jezioru...



...by je godnie przywitać :)



Jak widać klimat mamy tu dosyć łagodny. Jak na tą cześć Europy to niemal cuda- drzewo oliwne. Nie takie wsadzane tylko na sezon ku uciesze turystów. Również zimą tu było.


Wypity alkohol najlepiej wydalać pedałując właśnie :).

czwartek, 12 lutego 2015

Wojna!

- Bum!- cóż za dziwny sen... bum, bum!- wali raz, po raz uparcie armata.
- Wojna, Niemcy idą!- zrywam się z łóżka z krzykiem na ustach. Wojna!- budzę żonę, zrzucam z posłania mopsa. Ratujmy się!- biegam po domu w panice z szaleństwem w oczach.
- Jaka wojna, jacy Niemcy atakują? Przecież mieszkamy w Niemczech głupku- mądrzejsza połówka jak zawsze postrzega świat nieco trzeźwiej i realniej. Chyba już najwyższy czas odstawić alkohol- mówi.
- Bum, bum- rozlega się znowu...
- I co kobieto małej wiary, zwątpiłaś w męża, że alkohol, że zwidy jakieś. Wiem! jak nie Niemcy to pewnie Ruscy. Dawno już to przewidywałem! Wiadomo: Putin, Ukraina... Chwytam w dłoń wielki nóż kuchenny i wybiegam na zewnątrz bronić rodziny jak prawdziwy mężczyzna. I co? Co widzą me zaspane oczy? Nie czołgi, nie maszerujące w równym rytmie bębnów wojska, nie białe deliryczne myszki nawet... Ale wiele się nie pomyliłem, toż to idą Niemcy właśnie, sąsiedzi nasi drodzy normalnie o tej porze za ścianą śpiący. Paradują sobie wesoło w liczbie kilkudziesięciu i napieprzają w bębny bez litości. Nie mają zmiłowania dla nienawykłych do takich ekscesów nieboraków, czyli nas :). Nie wspominając nawet o przeżywającym właśnie po sylwestrową traumę mopsie Didku!
Tak to właśnie dane nam było zapoznać się z chlubną tradycją południowoniemieckich Ostatków, czyli Fasnacht. Tylko dlaczego o...no właśnie o której? Dziewiątej?- nie o tak długo to nie śpimy. Dobra, o ósmej może? Nie, po dwakroć nie! O szóstej rano, a nawet trochę przed :)
Gdy to piszę zabawa trwa nadal w najlepsze i jeszcze pewnie potrwa. Tak naprawdę to do Rosenmontag, czyli...pięć dni :)


 Filmik nakręciliśmy już kilka godzin później podczas kolejnego przemarszu pod naszymi oknami.

poniedziałek, 2 lutego 2015

lutowy postowypełniacz


Wiosna już tuż, tuż... No może nie tak niedaleko, bo właśnie za naszym oknem obficie pada śnieg :) Ale jeżeli tylko ten puszysty opad nie uprzykrza nam życia to przebijające się coraz częściej słonce pozwala nawet na doładowanie coraz uboższych zapasów witaminy D :) Dlatego, gdy nadarza się ku temu sposobność to zrzucamy ciuchy i chłoniemy wszyscy. Czyli: dwa osobniki ludzkie polegują na kanapie, pies rasy mops o imieniu Didek zalega obok na podłodze, okienne kaktusy wyciągają igły ku słonecznym promieniom i nawet muchy, sztuk trzy wygrzewają się na szybie. Gorąco polecamy wszystkim taką szklarniową metodę ładowania wyczerpanych przez zimę baterii.

Poza tym już na horyzoncie widać kamperowe światełko w tym niekamperowym tunelu stacjonarnego życia :)



Didol jak widać z roku na rok przystojniejszy :) Czyż nie?

środa, 31 grudnia 2014

wróciliśmy


Jak w tytule. Jesteśmy już z powrotem. Trasa nie była tragiczna, ale momentami nie rozpieszczała :). Jeszcze niedawno dom był tam skąd teraz wracamy- taki to przewrotny rok dobiega właśnie końca. Czego to my nie robiliśmy, gdzie to nie byliśmy, ho, ho, długo by opowiadać :). Ktoś nie wierzy? Wszystko mamy dobrze udokumentowane :P.
Po przybyciu do domu powitały nas takie oto śnieżne okoliczności.


Nasza wioska skąpała się w śniegu :)



Na taką pogodę Didek ma sprawdzoną receptę. Najlepiej zagrzebać się głęboko w pościeli i jakoś przeczekać :)


Szczególnie dzisiaj, znaczy się w Sylwestra, kiedy to mopsie życie dostanie odrobinę rumieńców, a to za sprawą wybuchających wokół petard :(.

Jak już jesteśmy w tym imprezowym temacie to chcielibyśmy życzyć Wam wszystkim żeby ta noc nie pozbawiła Was oka, ręki, czy też wątroby :). My szalejemy w towarzystwie badeńskiego wina na kanapie przytulając mocno Mopsa Didka.

Czuwaj!

piątek, 19 grudnia 2014

no to w drogę


Jak wielu innych rodaków tak i my zbieramy się do Polski na święta. Nie kierują nami pobudki religijne, czy też względy podobnego typu. Jesteśmy zdecydowanie osobami bezwyznaniowymi. Po prostu jest to jedna z niewielu okazji w roku kiedy można się spotkać ze wszystkimi bliskimi w jednym czasie i przy jednym stole (choć to siedzenie przy jednym stole nie zawsze jest dla nas, jako wegan przyjemne). :)
Nie koliduje to jednak z tym, aby życzyć wszystkim tym dla których jest to ważne, jak również tym dla których jest to po prostu kilka wolnych dni:

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

czwartek, 14 sierpnia 2014

morze wszystko może


Morze wszystko może- taką to słowną ekwilibrystykę stosuje nasza dziesięcioletnia chrześnica, której to obrazek jest ozdobą dzisiejszego wpisu. Woda przyciąga, szczególnie ta wielkoakwenowa. Niestety dla prawdziwego morza musieliśmy wyznaczyć zastępstwo- obecnie nie jest nam z wielka wodą po drodze. Ale z jeziorem już jak najbardziej :) A, że Bodensee to takie małe prawie-morze wewnętrzne, to zastępstwo będzie godne. Za kilka dni znów ruszamy w trasę! Ciężko nam usiedzieć kilka tygodni w jednym miejscu, droga wzywa, wabi i nęci. Kierujemy się znowu na Francję. Odrobina relaksu oraz zwiedzania po drodze, a na końcu trasy czekają już na zebranie nasze wypielęgnowane oraz dojrzałe winogronka oraz tzw. wisienka na torcie, czyli Paryż.


W oczekiwaniu na wyjazd relaksujemy się przed kamperem. Do dyspozycji mamy dom rodziców, którzy wyjechali na urlop, ale nie ma to jak nasza mobilna chatka :) Oczywiście korzystamy z domowych wygód i tam też śpimy, niemniej jednak jak opalanie, to tylko przed kamperem :).