Rytm życia wyspy
bardzo często wyznaczają promy. Na co dzień senne i spokojne miasteczka
ożywają kilka razy dziennie tuż po tym, jak do portu przypływa nowa
grupa turystów. Ale nie tylko oni się tu pojawiają: statki przywożą
najróżniejsze towary, jedzenie, a czasem także fachowców. Bywa, że nawet
drobny remont staje się problemem, gdy akurat zabraknie jakiejś części,
którą trzeba sprowadzić z kontynentu. Wyspa funkcjonuje w cyklach,
niczym otaczające ją morze podlegające pływom.
Niekiedy
niepogoda potrafi jednak zakłócić ten rytm i wtedy nie pozostaje nic
innego, jak się dostosować. Plany planami, a sztorm rządzi się swoimi
prawami – dziś nie wyruszysz w podróż.
Podobno zimą zdarza się to regularnie. Wyspa potrafi uwięzić swoich mieszkańców, odbierając im możliwość decydowania o sobie.
A trochę z boku
całej tej portowej krzątaniny jesteśmy my: czy to na tarasie z widokiem
na miasteczko, czy na odludnej plaży z perspektywą na morskie korytarze.
Pierwszy prom budzi nas równo o szóstej rano, a kolejne rejsy stają się punktami orientacyjnymi dnia. W końcu i my damy się pochłonąć jego otwartej paszczy, by zostać wypluci na stały ląd.