Witaj, Chorwacjo,
stęskniliśmy się! Po kilku ostatnich podróżach do Hiszpanii i Francji
przyjemnie jest wrócić na słowiańskie ziemie. To trochę tak, jakby
zawitać do siebie, do domu. Po dwóch dniach jazdy dotarliśmy w końcu do
miejscowości Baška Voda. Co prawda tylko na krótko, bo potem
przenieśliśmy się na wyspę Brač, ale jako nadmorska aklimatyzacja
sprawdziła się doskonale. Zwłaszcza jej naturystyczna plaża. Co tu dużo
mówić – jest zachwycająca.
Nie trzeba, jak to często bywa, przedzierać
się przez chaszcze i iść wiele kilometrów ani ukrywać w odludnych
zatoczkach – co zresztą bardzo cenimy. Jednak nie każdy ma ochotę na
wędrówki w palącym słońcu. Plaża w Baška jest po prostu przedłużeniem
oficjalnej, miejskiej plaży.
Na dodatek w pełni legalnym. Żadne
posprejowane kamienie czy inne prowizoryczne oznaczenia. Nie – przy
wejściu stoi solidny znak informujący: od tego miejsca wchodzicie do
strefy FKK – na teren zajmowany przez naturystów. A cóż to za miejsce!
Rozległa plaża, drobne kamyki, kilka malowniczych zatoczek. Cudo! Do
tego sympatyczne, różnorodne towarzystwo. Są pary, sporo samotnych
kobiet, rodziny z dziećmi. Brak podejrzanych typów kręcących się po
kątach.
A jeśli
ktoś bardzo chce, może nawet przespacerować się do baru i wypić zimne
piwko – choć wcześniej trzeba się niestety ubrać. Pobyczyliśmy się,
odświeżyliśmy opaleniznę, spotkaliśmy się nawet z internetowymi
znajomymi – jesteśmy nasyceni. Szkoda cię opuszczać, królowo, lecz cóż –
droga wzywa. Możemy ruszać dalej.