środa, 29 listopada 2023

Słowiańscy Tuaregowie w Águilas

Jeżeli bliżej wam do Tuaregów, czy też Beduinów niż do Słowian, to okolice Águilas oraz sama Murcja są miejscami idealnymi do spędzenia jeśli nie całej, to chociaż części ziemskiej egzystencji, gdyż panuje tutaj prawdziwy półpustynny klimat. W rzeczy samej- jest to jedno z najsuchszych miejsc w Hiszpanii oraz całej Europie. Z drugiej strony jednak region jest wiodącym producentem warzyw, owoców, kwiatów, wina, ryżu i innych pyszności. Cuda jakieś!- zakrzykniecie zapewne- jak to możliwe? Wszystko zawdzięczamy ludzkiej kreatywności oraz inżynierii, gdyż dzięki sztucznemu kanałowi przekopanemu przez niemal pól kraju, Murcja czerpie wodę z najdłuższej na Półwyspie Iberyjskim rzeki Tag.

Ot, taka ciekawostka na początek :).

Więc podczas następnych zakupów w Lidlu albo Biedrze zerknijcie na etykietę, czy aby wasza sałata lub pomidorki nie pochodzą z tych okolic.

Następnie uśmiechnijcie się nieznacznie pod nosem i pomyślcie o nas :)

Jak widać na załączonych obrazkach- staramy się w pełni korzystać z tego wspaniałego klimatu. Czy da się połączyć listopad, krótkie porteczki, morskie kąpiele, spanie w namiocie oraz kontynentalną Europę? Oczywiście, że tak. 

Powyżej natomiast kolejna osobliwość: dorodny fikus w niemieszkaniowym środowisku. 

Samo Águilas nie należy z pewnością do najpiękniejszych z miast. To nie wakacyjny kurort, lecz żywa, ciężko pracująca osada. W przeszłości okolica utrzymywała się z górnictwa oraz rybołówstwa, teraz natomiast ze wszystkiego po trochu.

To zaś, nie żadne służące spacerowiczom molo (w sumie, to obecnie tak), lecz kolejowy most, który przeznaczony był do transportu urobku z kopalni. Dzięki niemu wypełnione wagony docierały wprost na statek.

Szczypta Barcelony.

Plaż golasów nie brakuje w okolicy, choć żadna z nich nie jest oficjalnie za takową uznana. Nagiej braci, a nam w szczególności, jednak to nie przeszkadza. Beztekstylna kąpiel z widokiem na wizytówkę miasta? Jak najbardziej.

W sumie zaliczyliśmy trzy ciekawe, nadające się do tego typu aktywności plaże.

Niestety wieczory, noce i tym samym poranki stają się coraz chłodniejsze. Trzeba ratować się farelką (grzanie zewnętrze) oraz mocnym, lokalnym winkiem (by podnieść wewnątrzcielesną temperaturę).

Zaś nocne wyprawy w letniej piżamce do kempingowego kibelka stają się coraz mniej przyjemne. Nie wspominając o prysznicu i innych cielesnych, toaletowych atrakcjach.

Całe szczęście w dzień słońce grzeje jeszcze na całego, a temperatury spokojnie przekraczają dwadzieścia stopni w cieniu.

W końcu to niemal pustynia.

A my to prawdziwi słowiańscy Tuaregowie, więc rozumiemy się z nią doskonale.

Kamperów stojących na dziko nie brakuje w okolicy. Tak naprawdę to dopiero od granic Murcji stały się bardziej widoczne. W Walencji, czy Katalonii wcale nie jest tak łatwo o tego typu miejscówki.

A im dalej na południe, tym trochę łatwiej (chyba). Nie dowiemy się jednak tego, gdyż będziemy zbierać się do powolnego powrotu.

Dlatego też Andaluzję zostawiamy już definitywnie za sobą. W końcu musi być jakiś powód, by wrócić w tę okolicę i kontynuować dalszą eksplorację. Bo jak skonsumujemy wszystko od razu, to co nam zostanie na przyszły rok? Mimo wszystko smuteczek.