czwartek, 4 lutego 2010

STRZYGA


W miarę zbliżania się daty wyjazdu dają o sobie znać obawy i lęki. Człowiek budzi się w nocy w celu wiadomym (trzeba by pić mniej piwa przed snem :)) i już nie może zasnąć, myśli, analizuje, rozważa. Co będzie, czy zupełne odwrócenie naszego życia ma sens, co z pracą, co z pieniędzmi? Czy myśmy zwariowali? 

Reakcje ludzi są też bardzo skrajne. Od zachwytu i wypowiedzi typu:
-jedźcie jesteście młodzi, sam zawsze o tym marzyłem.
Do niedowierzania i pukania się w głowę:
-a po co wy właściwie jedziecie, do pracy, nie?, tak włóczyć się bez sensu? A co z karierą?"
Właśnie, co z nami jest nie tak? Niby mamy wszystko: mieszkanie, normalną pracę, nie najgorsze pensje, ładne meble i duży telewizor (to mus). Przecież  zawsze o tym marzyliśmy, a gdy już to posiadamy to nie odczuwamy szczęścia.
Tylko jeżeli nie teraz to kiedy? Czy warto żyć czyimś życiem w nadziei, że coś kiedyś się zmieni? Właściwie tak naprawdę to zawsze pragnęliśmy podróżować. Tylko z daleka od domu, podczas włóczęgi człowiek budził się z uśmiechem i ciekawością co przyniesie dzień. Czy koniecznie trzeba gonić za większym mieszkaniem, nowszym samochodem i wyższą pensją? A może jednak trzeba, może jak wrócimy będzie beznadziejnie, może nasze marzenia okażą się mrzonką?

A potem nadchodzi ranek i wszystko jest już jasne i pewne. JEDZIEMY!!!
Oczywiście nie stopem tylko kamperem :)