Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włochy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włochy. Pokaż wszystkie posty
sobota, 10 listopada 2018
San Remo wieczorowa porą
Po tygodniu spędzonym w Genui, przy uprzejmej pomocy włoskich kolei, teleportowaliśmy się do San Remo (lub Sanremo, jak pisze się w Italii). Miasto jest bardzo przyjemne do życia i urlopowania, szczególnie o tej porze roku, gdyż cały czas coś się dzieje. Ludzie tłoczą się po zaułkach oraz na deptaku, skutery trąbią, samochody obijają się delikatnie o siebie, mając dodatkowo tradycyjny już we Włoszech problem z przepuszczaniem pieszych na pasach, targowisko działa i jest dosyć tłumnie odwiedzane. Kurort funkcjonuje zarówno latem, jak i po sezonie. W wakacje może być jedynie problem z nadmorskim wylegiwaniem się, bo plaże są dosyć marniutkie.
niedziela, 4 listopada 2018
Wszystkie szyny wiodą do Genui
wtorek, 10 kwietnia 2018
Żegnajcie wyboje!
Niniejszym oficjalnie oświadczamy, iż kilka dni temu powróciliśmy na stare śmieci. Ziemią przodków, czy też ojcowizną nazwać ich jednak nie można, bo to przecież kraina odwiecznych wrogów i znienawidzonych najeźdźców. Dla nas jednak to przytulny, przesiąknięty lewackością dom :).
wtorek, 27 marca 2018
Google, Google powiedz przecie, gdzie wiatr nas z plaży nie zmiecie?
Do południowych Włoch
nie zagnała nas wcale ciekawość, czy też potrzeba odkrycia niespenetrowanego dotychczas regionu. Nie, zaprowadziła nas tam
prognoza pogody, która nęciła nas świecącym tam słońcem oraz
dwucyfrową temperaturą. Co się więc długo zastanawiać, czas
ruszać w stronę równika.
niedziela, 25 marca 2018
leżac krzyżem w Loreto
Pielgrzymi przybywający
tu od setek lat wytarli bruk tak, że stał się gładki, jakby z
pietyzmem polerował go wprawiony w swym fachu kamieniarz. My zaś,
odrobinę nieświadomie, ruszyliśmy ich śladem i tak dotarliśmy do
Loreto. Fakt jest bowiem taki, że główną przyczyną naszego
przybycia, nie był zamiar leżenia krzyżem, czy też
wielogodzinnych modłów, co to, to nie. Powód był dużo bardziej
prozaiczny, a dokładnie stanowił go, polecany w internecie, świetny
parking z prądem, gdzie zamierzaliśmy przeczekać przy farelce
gorszą pogodę. Całe szczęście dla naszej ignorancji przejaśniło
się na kilka godzin i mogliśmy ruszyć na rekonesans.
sobota, 17 marca 2018
Włoska pogoda kobietą jest...
Włoska wiosna (choć tak naprawdę mamy jeszcze zimę) nie odbiega wcale od polskiej, czy w naszym przypadku- niemieckiej. Fakt, że jest tu cieplej i odrobinę słoneczniej, ale ze zmiennością pogody jest tak samo. Niejednokrotnie rano budzi nas, zaglądając nieśmiało do kamperowego okienka, piękne słońce, by potem zniknąć za gęstą mgłą, bądź też grubymi, pękatymi od deszczu chmurami.
czwartek, 15 marca 2018
Nexte Monate alles perfecto!
Ostatnio pisaliśmy coś nieśmiało o
zarobkowych pracach wszelakich, zatrudnieniach długoterminowych,
bilansach, saldach, giełdach oraz możliwych hossach, czy też mniej
chętnie widzianych bessach. No więc, w sobotę byliśmy umówieni
na rozmowę w Szwajcarii, nad Jeziorem Zuryskim, z pewnym, jak się
na miejscu okazało, bardzo przyjemnym potencjalnym pracodawcą. Po
twardych, obfitujących w nieprzewidziane zwroty akcji negocjacjach,
doszliśmy w końcu do owocnego dla obu stron konsensusu. Co by się
dalej nie rozwodzić w tym temacie, nadmienimy jedynie, że
potencjalnie owocna we franki praca, zbliża się do nas
nieubłaganie, rzucając przy tym złowrogi cień na nasze
bumelanckie życie :)
środa, 7 marca 2018
W poszukiwaniu lata, czyli jak Komo namówił nas na wyruszenie ku słońcu :)
Ostatnio wspominaliśmy coś nieśmiało, że gdzieś tam, w niedalekiej przyszłości, rysują się przed nami szeroko i oślepiająco zarazem, perspektywy legalnego oraz na dodatek trwałego zatrudnienia. Niestety, a może i stety, pracowe miraże rozpuściły się póki co w badeńskiej mgle, by następnie zacząć się powoli formować w migoczące w przyszłości helwetyckie konkrety. Ale to jeszcze nie teraz, trochę wolności jeszcze nam pozostało do wykorzystania w najbliższym czasie. Co więc czynić, siedzieć w domu i obrastać mchem, jak nasz balkon po zimie?
Etykiety:
?,
Badenia,
Eigeltingen,
fotki,
kamperowanie,
Komo,
Niemcy,
Włochy
środa, 27 grudnia 2017
zmasowany atak pięknych widoczków
Ale piękny widok, nieprawdaż? Nie spodziewaliśmy się, że aż tak cudna panorama ukarze się naszym oczom, gdy wychodziliśmy rano z domu. Jako, że mieszkamy w sąsiednim Cernobbio, to do samej starówki w Como mamy około sześciu kilometrów dymania. Nie tak dużo, ale jak pokonuje się tą trasę kilka razy dziennie, to pod wieczór nogi z radością opierają się na taborecie, wzdychając przy tym z ulgą skarpetowym smrodkiem :)
poniedziałek, 25 grudnia 2017
świąteczne Como
Z jednej strony Włosi są mistrzami kiczu, blichtru oraz życia na pokaz, ale też, patrząc z drugiej- elegancji i stylu. Cóż jak widać, skrajności dają się czasami bardzo dobrze połączyć, szczególnie uwydatnia się to podczas świątecznego przyozdobienia Como.
sobota, 23 grudnia 2017
Trzeba nam światła i może kliku stopni więcej...
Kilka dni wolnego... za mało, żeby jechać do Polski na spotkanie z rodziną, za dużo zaś, żeby siedzieć w domu. Co więc robić? Na okolicznych polach zalega śnieg, a ponure mgły otulają senne Eigeltingen, nie dopuszczając słonecznych promieni. Trzeba nam światła i może kliku stopni więcej na termometrze...
...a do Italii nie tak daleko! Co prawda kamperek już śpi, ale są przecież jeszcze inne możliwości. Niecałe cztery godziny w pociągu, przejazd przez najdłuższy tunel świata (tunel bazowy Świętego Gotarda- 57 km) i już stawiamy stopę na włoskiej ziemi :)
Więcej szczegółów już wkrótce...
wtorek, 19 września 2017
Czego to nie mo, w tym pięknym San Remo!
No właśnie, czego? Z pewnością nie ma tam już nas, przez co miastu niewątpliwie ubyło czaru i uroku. W zastępstwie pozostały zaś jedne z najbardziej przerażających zabawek, jakie kiedykolwiek oglądały nasze oczy. Niby zwykłe realistyczne laleczki, ale jeżeli chcesz skrzywić dziecku psychikę, to kupuj śmiało :)
niedziela, 17 września 2017
Winko i karciochy. To jest życie!
Imperio, och Imperio! Ile razy trzeba Cię odwiedzić, by się Tobą znudzić?! No właśnie, ile? W naszym przypadku chyba nigdy dość, bo byliśmy tu już kilka ładnych razy i nie narzekaliśmy na nudę. Co prawda, dotąd wizytowaliśmy ją kamperkiem i nie staliśmy dłużej niż kilka dni, a następnie ruszaliśmy dalej. Teraz zaś postanowiliśmy zorganizować prawdziwe rodzinne wakacje i zamieszkaliśmy z rodzicami w uroczym mieszkanku ulokowanym na górującym nad miastem wzgórzu.
czwartek, 14 września 2017
No to ruszamy, ale szkoda, że już tylko w przeszłość...
Stety, bądź też nie (chociaż bardziej nie :)) jesteśmy już z powrotem w domu. Nim jednak to się stało spędziliśmy we Włoszech pierwszy prawdziwy rodzinny urlop, który mimo, że nie był naszym klasycznym kamperowaniem zasługuje przecież na krótką relację :) Jako, że podróżujemy dosyć powoli i nie robimy długaśnych tras, to po przejechani ponad trzystu kilometrów na pierwszy nocleg i zwiedzanie zatrzymaliśmy się po włoskiej stronie jeziora Lugano.
piątek, 1 września 2017
niedziela, 26 lutego 2017
D jak Domodossola
Po tygodniu wypełnionym ciężką pracą nadszedł, a z nim wolny czas i pytanie co by tu robić. Jako, że tuż za górą znajdują się Włochy, to postanowiliśmy wskoczyć w pociąg i udać się tam z wizytą. Wiadomo, w Italii słońce grzeje jakby mocniej :)
sobota, 23 lipca 2016
Komo z wizytą w Como
Zgodnie z obietnicą daną naszemu czworonożnemu potworowi, po kilku dniach spędzonych nad Jeziorem Maggiore, które to upłynęły nam na opalaniu oraz ogólnym słodkim nieróbstwie ruszyliśmy dalej. Pnąc się powoli serpentynami, po kilku godzinach dojechaliśmy nad znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów na wschód koleją dziurę pełną wody, zwaną przez tubylców Lago di Como.
piątek, 22 lipca 2016
Lago Maggiore
W zeszły piątek rano pakowaliśmy kamperka z zamiarem spędzenia weekendu w Konstanz (Konstancja). Szło nam to jednak dosyć niemrawo, bo znamy je dobrze i nie spodziewaliśmy się niczego nowego, ot po prostu trochę opalania i łażenia po sklepach. Wtedy Komo wstał ze swojego legowiska, podszedł do nas, łypnął okiem i zapytał: a czemu ja właściwie jestem Komo, co to znaczy? Jako, że z psem nie zawsze da się dogadać słowami, to postanowiliśmy po prostu przejść do czynów i zabrać go do jednego ze źródeł jego imienia, czyli nad jezioro Como. Wcześniej zahaczyliśmy jeszcze o Lago Maggiore, gdyż tam nas jeszcze nie było. Po prostu nie mogliśmy odmówić tym diabelskim ślepkom :).
środa, 4 maja 2016
San Remo, piękne San Remo, czego to tam nie mo :)
Wiele znakomitości bywało tu przed nami, Mussolini upodobał je sobie jako wakacyjną destynację, ostatnie lata życia spędził także Alfred Nobel. Odbywający się tu Festiwal Piosenki Włoskiej swego czasu był popularny nawet w Polsce. Najbardziej znane miasto włoskiej Riwiery, czyli San Remo ma niemal wszystkie atuty kurortu z prawdziwego zdarzenia. Nie ma tylko jednego- porządnej plaży i podejrzewamy, że z tego powodu nie jest już, jak to miało miejsce do połowy XX- wieku, ulubionym miejscem wypoczynku włoskich oraz europejskich elit.
niedziela, 1 maja 2016
Ciao bella, ciao bello!
Coś w naszych ostatnich wpisach brakuje akcji, przygód niesamowitych i wyjątkowych. Oglądanie zdjęć na których chodzimy pośród starych domów albo pierdzimy w piasek nie wszystkich satysfakcjonuje. Zaś zaczytujące się swego czasu w 'Pięćdziesięciu twarzach Greya' czytelniczki domagają się wątków miłosnych, dzikich namiętności, niektóre nawet odrobiny więcej. Chcą tej palmy pośród parasoli, czegoś wyjątkowego :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)