poniedziałek, 17 października 2011

SOAVE




Zmierzamy w stronę Werony, a jako, że nie lubimy jeździć zbyt długo bo to i męczące i nie bierzemy udziału w żadnym wyścigu to postanawiamy zatrzymać się po drodze w jakimś miasteczku.

Gdzie by tu zanocować?- myślimy.
Patrzymy na mapę.
-O może tu! Jakaś mała miescowość, pewnie dziura, ale chociaż będzie spokojnie- rzuca piękniejsza część naszego duetu.
-Dobra, może być, zobaczymy- odpowiada ta brzydsza.
Didol wytrzeszcza oczy w geście akceptacji. Czyli decyzja podjęta. Konsensus osiągnięty.

Dojeżdżamy. No i masz ci babo placek (czy jakoś tak). Tam znowu jakieś zamki, pałace, wąskie uliczki, stare mury i takie tam nudy. A na domiar złego darmowy parking w centrum. Na dodatek z równie darmowym podłączeniem prądu! Mamy już tego dosyć! Z żalem wspominamy Bułgarię, czy Rumunie, długie poszukiwania miejsca do stania, zastanawianie się skąd wziąć wodę, gdzie wylać ścieki. Samotne noce na klifach, z nożem pod poduszką. Eh.
Ale co tam, nie jest chyba tak źle w tych Włoszech, jakoś się przemęczymy :)