Pada, pada i przestać nie chce. Można doła złapać (ci , których zalało pewnie łapią, a my solidaryzując się z nimi- również).
Coś nam się wyjazd opóźnia przez to nieszczęsne mieszkanie. Jak nie uda się nic zdziałać to trzeba będzie jeszcze obniżyć cenę. Z końcem miesiąca ładniejsza część naszego duetu kończy pracę (brzydsza cząstka też nie narzeka na jej nawał).
I co? I dupa.
Pojeździmy trochę po Polsce i jak coś, to popracuje jeszcze dwa tygodnie za koleżankę, która idzie na urlop. Ale później już nie ma odwrotu, trzeba wyruszać (choć patrząc na pogodę w południowo- wschodniej europie to nie ma się gdzie spieszyć).
Cóż, nie ma co narzekać, trzeba myśleć pozytywnie, myśleć pozytywnie, myśleć pozytywnie... Albo chociaż próbować, mimo odwiedzającej nas regularnie strzygi nocnej. Ech...