czwartek, 28 stycznia 2010

oto on...przed Państwem...Didol!!

Jako,że nie jedziemy sami, a można nawet powiedzieć, jesteśmy jedynie dodatkiem i siłą sprawczą (czyt. żywiąco- kierującą), należałoby przybliżyć sylwetkę głównej postaci tej wyprawy, czyli didka, przepraszam- Pana Didka.
Zacznijmy od początku. Dawno, dawno temu (dokładniej jakieś 3 lata wstecz) przyszedł na nasz niegościnny świat, korzystając z doczesnej powłoki psa, on- Didek.
W szczenięcych latach jego skromne mopsie życie nie było lekkie. Chorował, cierpiał, ale walczył dzielnie,
aż uzyskał pełnie zdrowia i sił witalnych. Lecz aby to się stało musiał....spać.....spać....i.....

spać.....
Gdy już się porządnie wyspał i odzyskał pełnię samczej mocy, zapragnął podróżować. Najpierw skromnie, w okoliczne góry i doliny,

następnie coraz dalej i dalej.
Oczywiście nigdy nie zapomniał, że w podróży bardzo ważny jest nie tylko sam akt eksploracji, ale także porządny wypoczynek.