poniedziałek, 6 czerwca 2011

już po


Ostatni przystanek podczas naszego wyjazdu, znajdujący się tuż przy austriackiej granicy Mikulov. Połaziliśmy, popstrykaliśmy, w sumie bardzo ładne, małe miasteczko. Jest zamek, są ruiny, urokliwy ryneczek i tanie piwo w licznych knajpkach. U stóp zamku znajduje się parking miejski na którym spędziliśmy spokojna noc. Rano w drogę i do Polski. No i jesteśmy we Wrocławiu już kilka dni. Trochę się stęskniliśmy, ale już po dwóch dniach nasyciliśmy się miastem oraz naszym mieszkankiem i znów byśmy się gdzieś wybrali.
Z planów biznesowo- stacjonarnych nic nie wyszło, więc teraz przeorganizowujemy się i myślimy nad biznesem internetowo-jarmarcznym :). Więc pewnie już niedługo znów będziemy prowadzić trochę "cygańskie" życie.
Stay tuned.





środa, 1 czerwca 2011

Sczyp, szczyp


Próbujemy dodać kilka sensownych zdań:
-No, co mam pisać? Może dodać tylko zdjęcia?
-No, nie wiem, napisz o Cividale, że takie piękne i w ogóle.
Więc pisze. Cividale del Friuli jest przecudne. Położone u podnóża gór, odcięte od świata głębokim wąwozem, którym przepływa krystalicznie czysta rzeka. Wąskie uliczki przebiegają pomiędzy wiekowymi kamienicami oraz dostojnymi pałacami. Warto tu zajrzeć w drodze do Włoch (jakieś 20 kilometrów na wschód od Udine). Tuż przy miejskich murach jest kilka stanowisk dla kamperów wraz ze zrzutem i dostępem do wody.
Dorzucamy też kilka zdjęć z Caorle i Grado.

 Caorle. Idealne miejsce na krótki urlop. Jest starówka, szeroka plażą, hotele, kempingi i postój dla kamperów.

 Kościół przy morzu w Caorle.

 Plaża w Grado.Do wody trzeba iść dobre kilkaset metrów po po-przypływowym, mokrym piasku.

 Grado. Parking przy plaży.

 ???

 Całe dno wypełnione jest tymi małymi diabłami. Kiedy się koło nich przechodzi podnoszą szczypce i czmychają. Zdarzają się jednak i takie które szczypią :)

 Cividale.


 Wspomniany na początku wąwóz. Zdjęcia nie oddają jednak wrażeń.

niedziela, 29 maja 2011

Venice


Wenecję odwiedza rocznie około 15 milionów turystów. W najbardziej znanych miejscach tłumy przemieszczają się przez 24 godziny 365 dni w roku. Niektórzy mogą powiedzieć, że to już, masówka, że tłumy, że to nic oryginalnego być w Wenecji. Ale czy Ci ludzie są tam bez powodu? Czy to wina miasta, że jest takie piękne? My byliśmy już tam kilka razy i za każdym kolejnym Wenecja sprawia inne wrażenie. Ostatnio mieliśmy mieszane uczucia, tym razem jesteśmy zachwyceni. A jeśli ktoś nie lubi tłumów to naprawdę są jeszcze miejsca gdzie można usiąść na ławce i delektować się widokami i klimatem (może nie samotnie ale nie wśród masy ludzi).







:)






piątek, 27 maja 2011

Ewakuacja z Lid


Uciekamy z różnych Lid. Po dwóch dniach spędzonych w Bibione i Lido di Jesolo mamy już dość. Wszędzie tylko Niemcy, Niemcy i jeszcze więcej Niemców, lasy parasoli, a za nimi plantacje hoteli. Przypomina to trochę chów klatkowy kur. Papu, kupka i leżakowanie (biedne kury muszą stać :)). Zero klimatu i mało Włoch. Równie dobrze moglibyśmy być w Egipcie czy Hiszpanii.
Korzystając z wyjątkowego dostępu do sieci wrzucamy kilka zdjęć.

 Muggia. Przy granicy ze Słowenią. Bardzo przyjemne, małe miasteczko.









 Karpackie rządzi! Całe 9 procent za 89 centów. Polscy żule nie mają się czego wstydzić :)


 Triest. Miasto w klimacie wiedeńskim, z bulwarami i XIX wiecznymi, okazałymi kamienicami.

 Akwileja. Ponoć najpiękniejsze na świecie mozaiki wczesnochrześcijańskie (wg. przewodnika).



 Wielka wydma. Prawie jak w Łebie.

A dla mam i babć dowód, że nie głodujemy.

środa, 25 maja 2011

Ferrara


Ferrara jest ponad stu tysięcznym miastem nie odkrytym jeszcze przez masową turystykę. A niewątpliwie jest tego warta. Można napawać się pięknem włoskiego języka bez jakichkolwiek zakłóceń. Zamek i ogromna katedra w samym centrum to już wystarczające atuty aby tu przyjechać.
W internecie znaleźliśmy darmowy parking dla kamperów tuż przy starówce do którego też się udaliśmy. Na miejscu okazało się jednak , że parking jest i owszem ale płatny 6 euro (niby nic ale ludzi skąpych każda oszczędność cieszy :)). Obok znajdował się drugi maksymalnie zapchany (bo darmowy), nielegalnie zarządzany przez naszych Afrykańskich Braci plac wielkości dwóch boisk piłkarskich. Nie można było szpilki wcisnąć, a wspomniani już Bracia uwijali się jak w ukropie, jeżdżąc na rowerach, biegając i komunikując się na rożne sposoby w celu wyszukania miejsca dla chcącego zaparkować pojazdu (za dobrowolną opłatą co łaska). Dla nas również się nasili, lecz nic nie udało się im znaleźć. Wtedy podeszła do nas pewna przemiła Włoszka i powiedziała, że odjeżdża i możemy zając jej miejsce (znowu oszczędność). W cieniu :).
Po tym jak już się ulokowaliśmy ruszyliśmy na zwiedzanie miasta.
Spotkaliśmy również parę Polaków z Tarnowskich Gór co jednak nie zaowocowało libacją alkoholową oraz ogólnym zatruciem organizmu.
Po achaliśmy i ochaliśmy nad pięknem średniowieczno- renesansowej zabudowy i po spokojnej ncy na pustym już parkingu pojechaliśmy dalej. Ku Wenecji...










Na koniec włoskie danie made in kamper :)