Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 grudnia 2010

środa, 1 grudnia 2010

skąd jesteś? - z Poznania...


Kilka lat temu, jeszcze w szkole, byliśmy na wycieczce we Włoszech. Tak się złożyło, że ulokowano nas w apartamencie z kierowcami autobusu, którym przyjechaliśmy. Jeden z nich, powiedzmy pan Edek, zamęczał nas kilka razy dziennie swoim ulubionym powiedzonkiem (słynął jeszcze z kiełbasy z cebulą i serem), a szło ono tak:
-Skąd jesteś?
- No z Wrocławia;
-A ty?
-Ja z Poznania;
-Jak to z Poznania. A nie z Kłodzka?
-No nie, z Poznania. Tato poznał mamę i jestem.
Po czym następował głośny śmiech, choć słyszeliśmy to już wiele razy :)

Więc w sobotę stopo-ciągiem postanowiliśmy odwiedzić miasto, z którego wszyscy pochodzimy. Poznań. Przeżyliśmy pierwszy śnieg i atak zimy, najzimniejsze łapanie stopa, najgorętszą saunę (temperatura zbliżona do tej, jaka panuje w szczycie sezonu w kamperze podczas obiadu :)). Pobyczyliśmy się, połaziliśmy i po szczęśliwym przebrnięciu przez ogólnopolski paraliż -wróciliśmy.








wtorek, 23 listopada 2010

sobota, 13 listopada 2010

DTR

Jako, ze przebywamy na "zesłaniu" w Trzebnicy to dużo chodzimy, a jak chodzimy to robimy zdjęcia. A jak już je robimy, to czemu by nie wrzucić czegoś na bloga. No to proszę- prezentujemy uroki okolicy. Dziś część pierwsza- stawy i las :)







piątek, 23 lipca 2010

Może to i nie Boliwia, ale przygód co niemiara .


To dopiero trzeci dzień naszego wyjazdu, a wydaje się jakby minął co najmniej tydzień (albo, co mi tam - miesiąc). Ale do rzeczy- w środę zawitaliśmy do Częstochowy, która bardzo miło nas zaskoczyła. Na parkingu pod Jasną Górą spędziliśmy noc za jedyne 10 pln (all inclusive) , pozwiedzaliśmy, obeszliśmy ołtarz na kolanach, wypiliśmy odrobinę za dużo i na drugi dzień ruszyliśmy dalej (tzn. wczoraj).
Zamiar pozostania jeszcze kilka dni w Polsce okazał się złudny i po przekroczeniu granicy w Koniecznej (staramy się poruszać bocznymi drogami) wylądowaliśmy w Bardejovie. Jest to niezmiernie urokliwe miasteczko, z dużym rynkiem i zabytkowymi kamieniczkami. Noc spędziliśmy pod Urzędem Miasta, w pobliżu dyskoteki i postoju taksówek, więc nie pospaliśmy :) Dzisiaj dotarliśmy do Tokaju (tak, tego Tokaju), który okazał się lekko sennym, małym miasteczkiem ze starą zabytkową zabudową i bardzo przystępnymi cenami wina :). Uliczny termometr około 18 pokazywał 37 stopni Celsiusza, co dla nas może jest i miłe, ale dla Didka już nie koniecznie. Biedny pies sapie i prycha, co napawa nas niepokojem i zmusza do niezabierania go na dłuższe spacery. Podczas jazdy zaś nastąpiło takie rozpasanie, że nasz biedny piesek podróżuje, bądź to na kanapie, bądź na stole :).
Jutro powinniśmy dotrzeć do Rumunii, a po drodze postaramy się dodać jakieś zdjęcia (wiadomo- darmowy internet nie rozpieszcza no chyba, że w Mcdonalds).