niedziela, 5 czerwca 2022

Dzyń, dzyń- czas wstawać!

Jedni z biurowych okien maja widok na ulicę, jeszcze inni na okoliczne wieżowce, a co bardziej hojnie obdarzeni przez los- na park. Zaś powyższa fotka to nasze widoki z "biura". Co prawda rzadko kiedy w tygodniu pracujemy w tym samym miejscu, ale zawsze towarzyszy nam zieleń, a i krowy są częstymi  "współpracowniczkami". Choć, jak wiadomo, tylko w serialach TVN jest zawsze różowo, a prawdziwe życie nie zawsze odpowiada telewizyjnym telenowelom. Tak jest też w naszym przypadku. Pomimo całego piękna przyrody na wypłatę trzeba zarobić ciężką pracą. W tym tygodniu zaczynaliśmy ją tuż po szóstej rano, więc musieliśmy wstawać niedługo po piątej. Z powrotem w pokoju byliśmy zaś przed szóstą wieczorem. Cóż, nie ma się co rozpisywać i pojękiwać- lekko nie było.

Nie tylko my wypracowujemy ciężko kolejne godziny. Towarzyszący nam Komo także nie próżnuje. Spójrzcie tylko na styrane psie łapy. Tak to jest, kiedy cały dzień kopiesz dziury na winnicy i walczysz z myszami.

Po tak intensywnej aktywności każdą wolną chwilę trzeba wykorzystać na odpoczynek.

Całe szczęście tydzień człowieka pracy składa się "jedynie" z pięciu dni i następujący po nich weekend można przeznaczyć na odpoczynek. Adios Freienbach! Dość tej roboty. Nie ma to jak wolne.

Dobrze, że do jeziora mamy przysłowiowy "rzut beretem". Fajnie, mimo całego styrania, wybrać się na piątkowy zachód słońca.

Długi weekend (poniedziałek jest wolny, zarówno w Niemczech, jak i w Szwajcarii) postanowiliśmy spędzić w domu. Nie ma to jak gęsto okalające naszą wioskę lasy...


...oraz lokalne piwko. Nie tylko ten chmielowy trunek w naturze smakuje o wiele lepiej niż na kanapie. Wychodzi na to, że powoli zamieniamy się w stroniących od bliźnich, bosych, leśnych hipisów. I w sumie, dobrze nam z tym :)