poniedziałek, 30 marca 2015

w drodze do Burgundii- Vesoul oraz Langres


Gdyby nasze łzy zasilały Jezioro Bodeńskie niczym wpływający weń Ren, to okoliczni mieszkańcy już dawno zmagaliby się z wielką powodzią. Całe szczęście dla nich, że tak nie jest :). Kilka opakowań chusteczek higienicznych musiało wystarczyć, by osuszyć nasz żal i ukoić smutek po opuszczeniu domu :).
Pomimo, że do przejechania mieliśmy niecałe 500 kilometrów, to droga zajęła nam trzy dni- czyli tempo jakie lubimy najbardziej.


Na pierwszy ogień wzięliśmy znajdujące się po drodze Vesoul- przyjemne miasteczko, z jeszcze przyjemniejszym parkingiem dla kamperów położonym przy samym jeziorku i plaży. Nieszczęśliwie dla nas pogoda nie zachęcała do korzystania z tychże atrakcji.


Dlatego też, zamiast obijać się nad wodą wybraliśmy się na małą włóczęgę po starówce.




Po trudach spaceru czekało na nas zasłużone winko.



Kolejna odwiedzona przez nas miejscowość to o pięknie położone, otoczone wielkimi, doskonale zachowanymi murami Langres.





Dawniej kolejka wjeżdżała do samego serca miasta po takim oto wiadukcie. Obecnie dworzec znajduję się już poza murami.


Ściśnięta przez mury, zwarta, po prostu piękna starówka nie rozczarowała nas. Wąskie uliczki, przechylone ze starości domki, gdzieniegdzie wciśnięte okazałe pałace. Zdecydowanie warto odwiedzić to szampańskie miasto.



Pierwszego dnia wino. Drugiego zaś dla odmiany równie francuski cydr. Pamiętajcie, tak jak nie szata zdobi człowieka, tak i marne opakowanie nie świadczy o tym, że w środku nie ma zacnego trunku :).
Poza tym, z promocją się nie dyskutuje.






:)