czwartek, 5 grudnia 2013

pośród Dian

Zaraz za Imperią rozciąga się kraina Dian. Jest Diano Marina, Diano Castello, Diano san Pietro i chyba jeszcze z sześć innych Dian. My odwiedziliśmy dwa pierwsze.

Świecące intensywnie słońce musiało odrobinę uprażyć nam gąbczastą tkankę podczaszkową bo zdecydowaliśmy się na nie lada szaleństwo i pierwszy raz stanęliśmy na płatnym postoju-kempingu. Do luksusów należą tu toalety, elegancki serwis dla kamperów oraz nawet prąd :)


 Prawdziwy plac zabaw dla kamperowców.


Postanowiliśmy ulżyć w ich ciężkiej doli i odciążyć biedne drzewka grejpfrutowe oraz pomarańczowe. Owoc oblepia je gęsto, a chętnych do jego zbioru brak. W tym momencie wchodzą do akcji, bądź co bądź profesjonalni zbieracze (czyli my :)) i haratają ile wlezie. Torba zapełnia się w iście ekspresowym tempie i już po chwili jest pełna. Dorodne owoce cieszą nasze oczy i zasmucają ramiona, bo ktoś tę torbę musi donieść kilka kilometrów do kampera. Ale nic to ważne, że owoc darmowy i w dodatku niepryskany, czyli BIO. Wszystkich, którzy myślą, iż proceder ten zaśmiecił nasze sumienia i mamy związek z jakimś niecnym czynem śpieszymy poinformować, że drzewka były posadzone na miejskim parkingu i nikomu szkody nie wyrządziliśmy. Co więcej "niczyje" cytrusy dzielą we Włoszech los naszych dzikich jabłek, czy też śliwek. Nikt ich po prostu nie zrywa i dorodne owoce gniją sobie wesoło dookoła pni. Za to w marketach kolejki do stoiska warzywno-owocowego nie mają końca :)